cytaty z książek autora "Zbigniew Białas"
Przed wojną babcia suszyła latem kwiaty rumianku, rozkładając je na papierze w kuchni i od czasu do czasu przesypując. Rutka zapytała kiedyś, dlaczego rumianek jest taki zdrowy, skoro byle gdzie rośnie? Co to znaczy: byle gdzie? No, albo pod płotem, albo na piasku. Bo nie jest ważne, gdzie wyrósł, tylko co ma w sobie, powiedziała babcia. I dotyczy to nie tylko ziół, dodała. Rutka nie pojęła wówczas, o co jej chodziło.
Dla rosyjskiej władzy, zwłaszcza tej najniżej postawionej, pieczęć to argument ostateczny. Kto urzędnika bije między oczy odciskiem wielkiej pieczęci, bije bez litości. Osoba urzędnicza, zdzielona takim argumentem, może jedynie zaskowytać żałośnie i może nawet słabym głosem protestować, ale musi bezwzględnie ustąpić, i wszyscy o tym wiedzą. Nic się tak w Rosji nie liczyło jak zestaw pieczęci. Kto to pojął, pojął wiele i posiadł władzę. Kto tego nie pojął, przepadł.
Pociąg mógłby zajechać szybciej, bo przecież do Auschwitz daleko nie miał, ale nie był to jedyny skład, który zmierzał w tych dniach w to samo miejsce i na tę samą rampę kolejową, więc drogę przerywały postoje. W rezultacie zajechali o świcie czwartego sierpnia. I tak właśnie zostaną zaksięgowani, oczywiście tylko ci, których się będzie w ogóle księgować. Niektórych się księgować nie będzie, bo by ich trzeba parę godzin później wyksięgować. To trochę tak jak w tym porzekadle, że jeśli coś spadnie na ziemię, ale nie poleży na niej pięciu sekund, to tak jakby w ogóle nie spadło. Może to nie jest dobre porównanie, ale ci Żydzi, którzy wpadli na teren obozu na chwilę i tego samego dnia z niego już znikną, też żadnego śladu po sobie nie zostawią. Bo po co? Dość i bez nich jest biurokracji. Doprawdy resztą sił tu gonimy.
Niektóre martwe oczy wpatrywały się w niebo, a inne w trawę. Martwe oczy nie wybierają, gdzie patrzą.
- Pisarze... - babcia musiała wtrącić swoje trzy grosze. -
Spędzają całe dnie przy biurkach i wymyślają niestworzone historie. Marnują na to całe swoje życie. Pisarz, jeśli jest mężczyzną, nie potrafi gwoździa w ścianę wbić. A pisarka kobieta - babka zawahała się przez chwilę - każda jedna to lafirynda.
Zanim przyszli Niemcy, jakie to piękne miasto było!
Tuż nad rzeką wznosiło się wzgórze. Nie było to zwykle wzgórze, bo górowały nad nim ruiny prastarego królewskiego zamku. Kiedyś miał wysoką wieżę, o czym świadczyły pożółkłe ryciny. Ale i z mniejszą wieżą był wystarczająco imponujący. Zamkowi towarzyszył kościół. Pod zamkiem i kościołem wzniesienie oblepiały żydowskie domy. Niektóre z nich - istne pałace, inne - lepianki, ale tak być musiało, bo na całym świecie nigdzie łaska bogactwa nie jest jednakowo rozdzielona wśród ludzi.
Gdybym tak mogła doczekać chwili, kiedy powiedziałabym o sobie, jestem dorosła, mam osiemnaście lat. Jakie to musi być dziwne, że w ciągu jednego dnia człowiek staje się dorosły. To doprawdy niezwykłe, tylko że ja tej chwili nie dożyję. I może bym nawet nie chciała być dorosła. Raczej wolałabym być niedorosła jak najdłużej, chociaż to już jest bez znaczenia. Dorośli wszystko w moim życiu popsuli. -Zamknęła oczy. -Gdybym doczekała dorosłego życia... to znaczy jakiego? Okrutnego, smutnego, pełnego upokorzeń i wyrzeczeń, fałszywego, zakłamanego, ponurego... W historii świata nie znaczę nic i nigdy nie będę znaczyła, nawet gdybym wyzdrowiała, chociaż wiem, że nie wyzdrowieję. Równie dobrze mogłoby mnie nie być.
Tym razem w małych przydomowych synagogach nie modlono się o kolejny pomyślny rok, tylko o to, żeby kolejny rok w ogóle przetrwać.
"Rebe, jak bardzo należy się bać?" "Jeśli mnie pytacie, jak się bać, to znaczy, że na to pytanie jest już za późno". "Rebe, w naszą wiarę wkrada się zwiątpienie!" "Nie szkodzi. Wątpienie jest w swej istocie wiarą, podobnie jak wiara zawiera w sobie wątpienie, gdyż wiara i wątpienie nie są przeciwieństwami. Są swoim koniecznym dopełnieniem. Wątpcie więc do woli, tym cenniejsza będzie wasza wiara".
Mętniejącym wzrokiem spoglądała na psa, a pies patrzył na dziewczynę swoimi mądrymi oczami. Podczas szkolenia nauczono go, że to, co brudne i śmierdzące, jest złe. To, co leży w taczce przed bramą, jest brudne i śmierdzące. To, co pchało tę taczkę, też jest brudne i śmierdzące. Jego pan jest czysty i pachnący. Pies kocha swojego pana.
Tak jak się człowiek myje rano i przed snem, tak myciem życie zaczyna się i kończy. To wynika jasno, choć niebezpośrednio, z Księgi Koheleta, tak było od wieków interpretowane. Martwe ciało należy przed pogrzebem obmyć. Po to powstawały bractwa pogrzebowe. A potem ciała okryte całunem, w blasku świecy, powinno leżeć na podłodze do momentu pochówku. "Rebe, a te Żydówki, które zachorowały na tyfus, albo na cholerę i po śmierci ich nie rozbierają, nie obmywają i nie okrywają całunem, tylko wrzucają w pasiakach do pieców, bo tego, jak mówią, wymaga higiena, to czy one odchodzą jak trzeba?" "Odchodzą jak trzeba", powiedział, a jego wargi były sine. "Ogień bowiem oczyszcza jeszcze lepiej niż woda". "Rebe, pracując w krematorium, poczyniłem takie spostrzeżenie. Że zwykłe ubranie skraca człowieka. Że w pasiaku jest się dłuższym niż w zwykłym ubraniu, zaś najdłuższym jest się nago, kiedy się leży martwym. Dlaczego tak jest?". "Nie wiem, Nigdzie w księgach tego nie wyczytałem".