cytaty z książek autora "Paulina Wilk"
Polska współczesna jest naszym wspólnym rozczarowaniem.
Przeszłość? Nie ma czegoś takiego. Jest tylko teraźniejszość. W chwili obecnej przeszłość nie istnieje, a przyszłość poznamy dopiero gdy stanie się teraźniejszością. Nie czekaj na jutro, bo ono nigdy nie nadejdzie. Jeśli czegoś chcesz, zrób to dzisiaj.
Spory tu tłok - obok typowych rezydentów hinduskiego panteonu są postaci zaproszone z innych wierzeń: młody Budda, przez część hinduskiej tradycji uważany za wcielenie Wisznu, oraz Chrystus. Stoją zadowoleni z sąsiedztwa, nikt tu nikomu nie przeszkadza. Być może kiedyś dołączy do nich Shah Rukh Khan, bollywoodzki gwiazdor, który już cieszy się boskim statusem.
Odkąd dwieście tysięcy lat temu homo sapiens pojawił się w Afryce Wschodniej, stara się wpływać na środowisko i trudni się głównie zaprowadzaniem zmian Sto tysięcy lat temu osiągnął szczyt łańcucha pokarmowego, dwanaście tysięcy lat temu - pozycję jedynego gatunku ludzkiego, od czterystu lat żyjemy w antropocenie, jesteśmy najważniejsi i zdołaliśmy w tym czasie zmienić skład atmosfery, podnieść temperaturę, zakwasić oceany, zredukować rafę koralową o połowę, spowodować wyginięcie wielu gatunków lokalnych i błyskawiczną migrację oraz umocnienie innych, nagle wyrastających na globalnych dominatorów. Nasza historia jest równoznaczna z wprowadzaniem dramatycznych modyfikacji w otoczeniu, umacnianiem własnej pozycji i przynoszeniem zagłady roślinom czy zwierzętom. Zdaniem profesora Yuvala Noah Harariego człowiek nigdy nie współistniał pokojowo z siłami natury. Od zawsze rozsupływał sekrety przyrody i wykorzystywał je na swą korzyść. Teraz docieramy do własnej tajemnicy i staramy się ją przekroczyć.
My — wyborcy — pozwalamy się uwodzić wojennym teatrem. Zamiast iść do życia i zwykłych zajęć, szwendamy się po okopach. Wolimy bić się o wolność, niż ją mieć.
Przyszłość trwa, dopóki jest niewiadomą.
Rzeczywistość bywała sojuszniczką albo złośliwą przeszkodą, ale zawsze miała decydujące znaczenie, ponieważ nie pozwalała się ominąć.
Jeśli podróż ma pozostać doświadczeniem, musi być wolna od uproszczeń, które - ułatwiając przemieszczanie się - uniemożliwiają odkrywanie. Jeśli zlikwiduę niewiadome, zgaszę zdolność do bycia zdziwioną.
Miasto rodzi się w dniu, w którym staje się legendą.
Zadłużeni, związani umowami, lepiej niż demokrację znamy pułapki rynku. Zdobyta przez pokolenie rodziców wolność polityczna, prawo do wyrażania przekonań, zrzeszania się i podróżowania przyszły w pakiecie ze zniewoleniem konsumpcyjnym.
Ci starzy ludzie, oddzieleni od miłosnych pragnień przez dziesiątki lat i doświadczeń, wybierają los dla swoich dzieci i wnuków. Hindus nie ma prawa decydować o własnym życiu, ale wolno mu zarządzać czyimś. Po latach rekompensuje sobie to, co zostało mu odebrane.
Moje pokolenie być może jako ostatnie, rozumie przedwojenną kategorię moralnego obowiązku. Chcemy czy nie - jesteśmy zobowiązani wysiłkiem poprzednich generacji, skrępowani przeszłością. Żyją jeszcze ludzie, którzy byli gotowi umrzeć za wolność. Są w szufladach powstańcze opaski dziadków (...). Są mama i tata, którzy nie wierzyli, że doczekają końca socjalizmu (...). Wreszcie jesteśmy my, z bladym wspomnieniem reżimu, za to z jaskrawą pamięcią przełomu (...). To my stanowimy ostatni epizod wolnościowego mitu. Jesteśmy starzy i nowi zarazem, przecięci na pół. Tylko jedną nogą przynależąc do wolnego świata, drugą zatrzymani w historii.
Nie ma takiego śmiecia, którego nie dałoby się trzy razy sprzedać z zyskiem. Nie ma surowca bez cennika. Nie ma ziemi, której nie można okiełznać, przetrzebić i wyssać w imię tego, by samemu przeżyć.
Dopóki miliony Hindusów są niedożywione, pozbawione opieki lekarskiej, wykształcenia i bieżącej wody, dopóty opowieści z Kamasutry pozostaną dla nich opowieścią o locie w kosmos. Radość z życia erotycznego mogą czerpać tylko ci, którzy mają czas i możliwości, by w ogóle cieszyć się życiem.
Miasta dotąd były - i nadal są - budowane przeciwko przyrodzie. Ta mści się na nich srogo, skazując je na życie w wysokich temperaturach, ścisku i hałasie, z zanieczyszczoną wodą i zatrutym powietrzem.
Gdy tylko wczorajsza opozycja stała się dzisiejszą władzą, pokazała kły. A wolność polityczna okazała się bezpardonową, brzydką walką, w której wygrywali sprytniejsi, bardziej efektowni.
Poszukiwanie toalety publicznej w indyjskim mieście jest jak wypatrywanie tygrysa w bengalskim rezerwacie - szanse spotkania są minimalne. Jeśli do niego dojdzie, przeżycia mogą być wstrząsające.
Zdumiewa mnie dziś, jak wiele sobie dawaliśmy, gdy mieliśmy niewiele. Jak naturalne było, że się prosi, dostaje, dziękuje i odwzajemnia.
(...)kartki... Te kawałki papieru podróżujące między adresami są zbyt retro na nasze elektroniczne możliwości. Brak im tempa, dynamiki - idą wiele dni. Wymagają wysiłku i staranności, bo - wbrew opowieściom o nietrwałości papieru - mogą w szpargałach przetrwać wiele lat, więc nie pisze się ich zdawkowo. Pocztówki świadczą o intencjach, nie o ulotnym nastroju. Mają swój uroczysty ton i może to właśnie tak zniechęca - perspektywa powiedzenia czegoś serio, na zawsze.
Trzeba zostawić za sobą świat, by uwierzyć w baśń.
W topografii ludzi spełnionych nie istnieją zaklęte rewiry. W mieście bez cienia ludzie ufają i sobie, i przestrzeni.
Wielkie sklepy spożywcze wykańczają handlarzy i rolników utrzymujących się dzięki targowiskom. Bezrobotni rikszarze patrzą, jak młodzi biznesmeni suną do firm własnymi samochodami. A po pracy nie mogą nawet pójść do kina, bo te stare, z tanimi biletami, upadły. Rozkwitają natomiast pięciokrotnie droższe multipleksy. Rośnie przepaść i złość. Metropolie są pełne zdesperowanych wieśniaków, którzy porzucili dotychczasowe życie. Budzą się na chodniku, patrzą na bogactwo, a sami nie mają nic. Nic do stracenia. I coraz częściej rezygnują z bierności, decydują się na cios. Policja informuje o niespotykanych wcześniej aktach przemocy, kradzieżach i morderstwach dokonanych z wyjątkową brutalnością, zabójstwach za drobne kwoty i nienawistnym torturowaniu ofiar. W mieście pojawiła się nowa zaraza.
Nikt rozsądny nie przychodzi w Indiach na spotkania punktualnie. Spóźnienia, nawet godzinne, są tolerowane. Wyjaśnienie: „Przepraszam, korki!” – to nie wymówka, tylko znana wszystkim dolegliwość, coraz bardziej uprzykrzająca życie, szczególnie tym, którzy chcą robić międzynarodowe interesy. Indyjski biznesmen żyje w strachu, że przyjedzie na spotkanie spóźniony, mokry od potu i szary od spalin.