cytaty z książki "Na tropach Smętka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
To był krajobraz, który trzeba było dopełniać polowaniem, konną jazdą, pływaniem. To był krajobraz, do którego nie można było mieć stosunku biernego i wypoczywającego, boby człowieka ogarnęła nostalgia.
Dama niesłychanie i niezdarnie interesuje się moją skromną osobą. A co robię, a gdzie jadę, a u kogo w Olsztynie mieszkam, a z kim w Szczytnie przestaję, a na jakiej ulicy w Warszawie mieszkam.
Mówię, że na Szczebrzeszyńskiej, i mam rzetelną uciechę, widząc jak Niemeczka mocuje się z tym piekielnym słowem, jak stara się zapamiętać, jak pyta co to znaczy po polsku.
- No, cóż znaczy? Miasto tak się nazywa - Szczebrzeszyn...
Na Niemeczkę poty biją. Widać ma instrukcję, aby wypadać mnie niepostrzeżenie.
- A może to leży koło jakiegoś innego miasta - pyta mdlejącym głosem.
- Naturalnie - oświadczam z miłą gotowością - w Polsce miasta są gęsto rozsiane. Szczebrzeszyn leży między Brzmichrząszczem, Trzypstreprzepiem i Pietrzewieprzepieprzem.
Jestem stary koń. A takiej uciech nie miałem nawet wtedy, kiedyśmy łacinnikowi posypali tabakę i stary straszliwie krzyczał i raz po raz kichał.
Niemeczka widać zrezygnowała z subtelności wszelkich i na papierowej serwetce zapisuje: Schtschepscheeschynnstrasse 3.
I znowu sytuacja jest jasna. I znowu nasz wzrok się krzyżuje.
- Muszę iść, mamusia niepokoić się będzie.
Ach, ty wydro! Widziałem dziś tę twoją mamusię z wąsami, z brzuszkiem i w cwikierze na tarasie uniwersytetu jabłonkowskiego.
Przyroda wschodniopruska zbliża się do człowieka, aby za chwilę powiedzieć: nie zapominaj, że jesteś w puszczy; nie zapominaj, że jesteś marny robak wraz ze swoją łupinką.
Ale pierścień nienawiści nie tam jest najcięższy, gdzie tłum niemiecki demoluje budynek. Najcięższy jest dzień codzienny, ów system jednolitego , nieustannego, nieustępliwego prześladowania, pełnego zimnej nienawiści, na jakie zdobyć się może tylko żywioł niemiecki, zaprawiany i trenowany specjalnie w tym kierunku.
Der liebe Gott zabawił się w Harun al Raszyda i udał się w pielgrzymkę po ludzkim łez padole.
Niebawem ujrzał człowieka siedzącego nad drogą i płaczącego rzewnie.
,,Czegoż płaczesz dobry człowieku?'' zapytał Pan Bóg.
,,Straciłem żonę'' - brzmiała odpowiedź.
I Bóg wskrzesił mu żonę.
Następny płaczący rozpaczał po stracie dziecka. I Bóg przywrócił mu dziecko. I tak szedł po ziemi i czynił dobrze, i ocierał łzy ludzkie.
Aż pewien kolejny beksa, zagadnięty przez Boga, pokręcił głową.
,,Nie, Panie Boże, na moje nieszczęście nawet ty nie poradzisz - jestem rolnikiem w Prusach Wschodnich.''
I dobry niemiecki Bóg usiadł razem z biedakiem w rowie przydrożnym, i płakali obaj głośno i bezradnie.
Ernst Wiechert pisze: Krew duszy tego kraju [...] to to, że jego ciemne rzeki płyną do Narwi, że nazwiska jego wiosek brzmią tajemniczo, jak Zakręt, jak Sowiróg, a ja nie wiem, co to znaczy. Że oblicze jego mieszkańców zachowało skryte i bojaźliwe milczenie.
Czyż można się dziwić, że nawracanie tego kraju szło opornie, skoro Bogu chrześcijańskiemu nie przeciwstawiano bożków, jeno słońce, księżyc i gwiazdy, gromy i ptactwo, zwierzęta czworonożne - dzieła właśnie tegoż wielkiego jedynego Boga.
Ernst Wiechert: Sa lasy, które nas uszczęśliwiają jak jasny uśmiech matki ziemi, ale są i lasy, które niewysłowionym smutkiem obejmują człowieka jak ofiarę wydaną na ich pastwę. Wchodzisz do nich niby do obcego miasta i myślisz, że je opuścisz przez inną bramę. Widzisz przecież już pop pierwszym kroku, że tej innej bramy nie ma i że już nigdy z nich nie wyjdziesz tym samym. Zatruły twoją krew ciemnym smutkiem trupiarni.