cytaty z książki "Hymn"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Moje szczęście nie jest środkiem do żadnego celu. Ono samo w sobie jest celem. Samo w sobie jest zamierzeniem.
Nie jestem też narzędziem do użytku innych. Nie jestem służącym ich potrzeb. Nie jestem bandażem na ich rany. Nie jestem ofiarą na ich ołtarzach.
Jestem człowiekiem. Cud mego istnienia jest moim, aby go posiadać i trzymać, moim, aby go pilnować, moim, aby go używać, moim, aby przed nim klęczeć!
Nie oddam moich skarbów ani ich nie rozdzielę. Fortuna mojego ducha nie będzie rozmieniona na monety z mosiądzu i rzucona na wiatr jak jałmużna dla ubogich duchem. Dopilnuję moich skarbów, mojej myśli, mojej woli, mojej wolności. A wolność jest z nich największym.
Nie jestem dłużnikiem mych braci ani ich wierzycielem. Nikogo nie proszę, aby żył dla mnie, ani ja nie będę żył dla innych. Nie pożądam żadnej ludzkiej duszy ani moja dusza nie należy do nich, by jej pożądali.
Nie jestem wrogiem ani przyjacielem moich braci, lecz dla każdego z nich tym, na co sobie zasłużył. I aby zyskać moją miłość, moi bracia muszą zrobić więcej niż tylko się narodzić.
Nie jestem wrogiem ani przyjacielem moich braci, lecz dla każdego z nich tym na co sobie zasłużył. I aby zyskać moją miłość, moi bracia muszą zrobić więcej, niż tylko się narodzić. Nie rozdaję swojej miłości bez powodu, byle przechodniowi, który chciałby ją posiadać. Zaszczycam ludzi swoją miłością. A zaszczyt jest rzeczą, na którą trzeba zasłużyć.
Stoję tu, na szczycie góry. Podnoszę głowę, rozpościeram ramiona. Właśnie to, moje ciało i duch, to jest koniec pytań. Chciałem poznać wartość rzeczy. To ja jestem tą wartością. Chciałem znaleźć wytłumaczenie dla bytu. Nie potrzebuję żadnego usprawiedliwienia dla bytu, ani żadnego słowa uświęcającego moje istnienie. Ja usprawiedliwiam i uświęcam.
Nie wiem czy ziemia na której stoję, jest częścią wszechświata, czy zaledwie pyłkiem zagubionym w wieczności. Nie wiem i nie dbam o to. Wiem bowiem jakie szczęście możliwe jest dla mnie na ziemi. A to szczęście nie potrzebuje wyższego celu, by siebie usprawiedliwiać. Moje szczęście nie jest środkiem do żadnego celu. Ono samo w sobie jest tym celem. Samo w sobie jest zamierzeniem.
Wasze oczy są jak płomienie, a nasi bracia nie mają ani nadziei ani ognia. Wasze usta wycięte są z granitu, a naszych braci są miękkie i pokorne. Wasza głowa jest wysoko a naszych braci kłania się uniżenie.
Wy idziecie a nasi bracia pełzają.
Raczej wolimy być przeklęte z wami niż błogosławione razem z wszystkimi naszymi braćmi.
Jaką jest moja radość, jeśli wszystkie ręce, nawet nieczyste, mogą jej dosięgnąć. Jaką jest moja mądrość, jeśli nawet głupcy mogą mi rozkazywać. Jaką jest moja wolność, jeśli wszystkie stworzenia, nawet bezrozumne i bezsilne są mymi panami? Jakim jest moje życie, jeśli mam się tylko kłaniać, zgadzać i słuchać?
To moje oczy widzą, a ich spojrzenia nadają ziemi piękno. To moje uszy słyszą, a ich słuch daje światu jego piękno. To mój mózg myśli i jego myśl jest jedynym światłem, który pomoże znaleźć prawdę. To moja wola, a wybór z mojej woli jest jedynym wyrokiem jaki muszę uznawać.
Zbrodnią jest to pisać. Zbrodnią jest myśleć słowami, którymi nie myśli nikt inny i zapisywać je na papierze,
którego nikt inny nie powinien zobaczyć. Jest to nikczemne i złe. To tak jakbyśmy mówili wyłącznie do
siebie. I my wiemy, że nie ma gorszego przestępstwa, niż myśleć i robić cokolwiek samemu. Złamaliśmy
prawa.
Słowa „My” bowiem nie wolno nigdy wypowiadać, chyba że z własnego wyboru i na drugim planie. Słowo to bowiem nie powinno nigdy być w duszy człowieka najważniejsze, gdyż staje się wtedy potworem,korzeniem wszelkiego zła na ziemi, źródłem wszelkich tortur i nieopisanego kłamstwa.
Słowo „My” jest jak wylane na ludzi wapno, które krzepnie, twardnieje jak kamień i niszczy pod sobą wszystko, to co białe i to co czarne, jednakowo gubi się w jego szarości. Jest to słowo, którym zdeprawowani kradną wartość dobru, którym słabi kradną mocnym siłę, którym głupcy kradną mądrym wiedzę.
Ale ja wciąż zastanawiam się, jak to było możliwe, dawno temu, w tych niewdzięcznych czasach przemian, że ludzie nie widzieli dokąd idą i szli dalej w zaślepieniu i tchórzostwie ku swemu losowi. Zastanawiam się, gdyż jest to dla mnie nie do pojęcia, jak ludzie, którzy znali słowo „Ja” mogli je odrzucić nie wiedząc co tracą. Ale tak to wyglądało, ja bowiem żyłem w Mieście przeklętym i wiem, jakie okropności pozwolił człowiek zgotować sam sobie.
Być może było w tamtych czasach kilku ludzi o jasnym wzroku i czystej duszy, którzy nie wyrzekli się tego słowa. Jakie musiało być ich udręczenie, gdy zobaczyli nadchodzące, a oni nie mogli tego powstrzymać.
Być może krzyczeli protestując i ostrzegając. Ale inni nie słuchali ich ostrzeżeń. A oni, tych niewielu, walczyli w beznadziejnej walce i zginęli z flagami zbryzganymi własną krwią. Wybrali śmierć w imię własnej wiedzy. Do nich śle po przez wieki moje pozdrowienie i współczucie.
To ich sztandar trzymam w ręku. I chciałbym mieć moc, aby powiedzieć im, że rozpacz ich serc nie była ostateczna, a noc nie była bez nadziei. Gdyż walka, którą przegrali nie może być przegrana. Gdyż to, za co umarli, nie może zginąć. Przez ciemności, przez cały wstyd na jaki stać człowieka, duch ludzki zawsze pozostanie żywy. Może jedynie zasnąć, ale zbudzi się. Można go zakuć w łańcuch, ale zerwie go. A człowiek pójdzie dalej, człowiek nie ludzie.