cytaty z książki "Bracia Lwie Serce"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jeśli nie odważysz się teraz, to jesteś śmieciem i nigdy nie będziesz niczym innym, jak nędznym śmieciem.
- Mateuszu, ty się nigdy nie boisz? (...)
- Boję się, oczywiście (...) Wszyscy się boimy - dodał. - Ale czasem nie trzeba tego pokazywać.
- Masz odwagę to zrobić? - spytał.
- Nie, ale chcę.
- Mały, odważny Sucharek! Wrócę po ciebie (...)
- Przyrzekasz? - spytałem.
- Oczywiście. A co myślałeś?
Czasem trzeba robić rzeczy niebezpieczne, bo inaczej nie jest się człowiekiem, tylko śmieciem.
Nie myśl, że to, co widzimy, jest prawdziwe! To na pewno kawałek jakiegoś pradawnego snu.
-Wiesz, że mam umrzeć? - spytałem i rozpłakałem się.
-Tak, wiem.
-Przecież to okropne. Jak tak może być - pytałem - żeby niektórzy ludzie musieli umierać nie mając nawet dziesięciu lat?
-Wiesz co, Sucharku, nie wydaje mi się, żeby to było takie okropne. Myślę, że będzie ci wspaniale.
-Wspaniale? - zdziwiłem się.- Czy to wspaniale leżeć w ziemi i nie żyć?
-E, tam. To jest tak, jakby tylko twoja skorupa leżała. A ty odfruniesz całkiem gdzie indziej.
-Dokąd? - spytałem, bo zupełnie nie mogłem mu uwierzyć.
-Do Nangijali - powiedział Jonatan.
Myli się co do tego (...). On nie rozumie, ten Tengil, że nigdy mu się nie uda złamać ludzi, którzy walczą o swoją wolność i trzymają się razem, tak jak my.
Łatwiej ci będzie zrozumieć - powiedział - dlaczego ludzie tu w dolinie pracują jak niewolnicy, głodują i umierają z jedną myślą i marzeniem - żeby zobaczyć swoją dolinę znów wolną".
- Ale ostatni bój, rozumiesz, Sucharku - mówił dalej - nie może być niczym innym, jak złą bajką o śmierci i o śmierci, i o śmierci.
Śniło mi się, że ktoś mnie woła, więc idę szukać go daleko, daleko za górami.
-Ja nie mogę nikogo zabić - powiedział Jonatan - Wiesz o tym, Orwarze.
- Nawet jeżeli będzie szło o twoje życie?
- Nie, nawet wtedy nie.
Orwar nie mógł tego zrozumieć. Mateusz też nie bardzo.
- Gdyby wszyscy byli tacy jak ty - powiedział Orwar - zło panowałoby po wieczne czasy!
Ale wtedy ja się odezwałem, że gdyby wszyscy byli tacy jak Jonatan, to nie byłoby żadnego zła.
- Dlaczego uratowałeś życie Parkowi? Czy to miało sens?
- Nie wiem, czy miało sens - odpowiedział Jonatan. - Ale są rzeczy, które się musi zrobić, bo inaczej nie jest się człowiekiem, tylko nędznym śmieciem, już ci to kiedyś mówiłem.
- No, a gdyby on cię rozpoznał? I złapaliby cię?
- To by złapali Lwie Serce, a nie jakiegoś nędznego śmiecia - powiedział Jonatan.
Ale Jonatan powiedział, że w Nangilimie jest czas wesołych bajek, a nie ponurych, czas wypełniony zabawami. Ludzie się tam bawią, pracują też, oczywiście, i pomagają jedni drugim we wszystkim, ale dużo się bawią, śpiewają i tańczą, i opowiadają bajki. Czasem straszą dzieci naprawdę okropnymi, ponurymi bajkami o potworach, takich jak Karm i Katla, i o okrutnych ludziach, takich jak Tengil. Ale potem śmieją się z tego.
Bo inaczej nie jest się człowiekiem, tylko śmieciem.
I wtedy – wreszcie zobaczyłem Dolinę Wiśni. Ach, jak w niej było wszędzie biało od kwiatów! Była biała i zielona – od wiśniowych kwiatów i zielonej, bardzo zielonej, trawy. Przez tę zieleń i biel płynęła rzeka jak srebrna wstążka. (…) Dolinę Wiśni otaczały wysokie góry, i to też było piękne. Z ich stromych stoków spływały ku dolinie potoki i wodospady, radośnie rozśpiewane, bo przecież mieliśmy wiosnę. I powietrze było jakieś niezwykłe. Takie czyste i dobre, że miało się ochotę je pić.
Jonatan jeszcze raz zadzwonił w róg. Wtedy Katla syknęła i obróciła się z furią przeciwko temu, któremu była dotąd tak ślepo posłuszna. Nadejdzie kiedyś ostatnia godzina Tengila, mówił swego czasu Jonatan, dobrze to pamiętam. nadeszła teraz.
Jonatan nazywał mnie Sucharkiem. Nazwał mnie tak, kiedy jeszcze byłem całkiem mały, a jak któregoś razu spytałem dlaczego, powiedział, że dlatego, że bardzo lubi sucharki, zwłaszcza takie jak ja. Jonatan naprawdę mnie lubił i to było dziwne. Bo ja nigdy niczym innym nie byłem, jak tylko dosyć brzydkim i dosyć głupim, zastrachanym chłopcem na krzywych nogach, i w ogóle.
Jonatan śmiał się. Staliśmy na stoku nad rzeką, obejmowaliśmy się i była nam tak wesoło, że nie da się tego opisać. Dlatego, że znów byliśmy razem.
Mały Karol Lwie Serce jest miły, ale na pewno nie jest lwem. Nie ma bardziej tchórzliwego stworzenia niż on. Lepiej by do niego pasowało nazwisko Zajęcze Serce.
Mówił, że z Nangijali pochodzą wszystkie bajki, bo właśnie tam takie rzeczy się dzieją i ten, kto się tam znajdzie, ma przygody od rana do wieczora, a nawet w nocy.
Obmacałem się dokładnie i poczułem, że jestem zdrowy i wesoły w każdej części ciała. Po co mi w takim razie uroda? I bez niej moje ciało było takie szczęśliwe, jakby się całe śmiało.
Pamiętasz, jak mówiłem, że życie tu, w Dolinie Wiśni, jest proste i przyjemne. Tak było i tak mogłoby być, ale teraz jest inaczej. Bo jak w tej drugiej, dalszej dolinie robi się ciężko i źle, to i u nas się to odczuwa. (…) Bo Dolina Dzikich Róż nie jest już wolnym krajem. Jest w rękach wroga.
Teraz minęły już dwa miesiące, jak Jonatan tam mieszka sam. Musiałem żyć bez niego przez dwa długie, okropne miesiące. Ale ja też niedługo będę w Nangijali. Jeszcze trochę i też tam pofrunę. Może dziś w nocy. Mam takie uczucie, że to może się zdarzyć dziś w nocy.
To był głos Jonatana. Wołał mnie przez mój sen, potrzebował pomocy. Wiedziałem o tym. Jeszcze go wciąż słyszałem i chciałem pognać prosto przed siebie, w ciemną noc, byle tylko dotrzeć do niego, gdziekolwiek się znajduje. Ale prędko zrozumiałem, że to jest zupełnie niemożliwe. Co miałem zrobić? Nie było nikogo tak bezradnego, jak ja! Mogłem tylko wsunąć się z powrotem do łóżka i leżeć, i trząść się, i czuć się zagubionym, małym, wystraszonym i samotnym, chyba najbardziej samotnym na świecie.