cytaty z książki "Najgorszy człowiek na świecie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
KAŻDY SIĘ WSTYDZI.
KAŻDY SIĘ WSTYDZI TRZECH RZECZY.
ŻE NIE JEST ŁADNY.
ŻE ZA MAŁO WIE.
I ŻE NIEWYSTARCZAJĄCO DOBRZE RADZI SOBIE W ŻYCIU.
KAŻDY.
Nałóg bierze się z braku.
Z tego, że jesteś pusty w środku. Pusty i zaniepokojony.
Nałóg bierze się stąd, że mimo tego, co jest na zewnątrz i w dowodzie osobistym, i w CV, w środku jesteś smutną grubaską. I cokolwiek by się działo- jesteś smutną grubaską. Jesteś rudym konusem, którego przezywali w podstawówce.
Jesteś brzydki.
Jesteś gorszy.
Nikt nie chce z tobą spędzać czasu.
Sonic Youth śpiewają o tobie: You aren't never go anywhere.
Mamo, dlaczego mam taki chaos w głowie, skoro na zewnątrz wszystko jest w porządku.
Ponieważ oprócz chwil idealnych i doskonałych, których jest naprawdę mało, życie składa się z wtorków, czwartków i godziny trzynastej.
Bez dwóch piw są tylko dwa uczucia. Lęk i smutek. W stosunku 9:1. Boję się ludzi. Boję się w ogóle z nimi przebywać. Boję się, że powiem coś nie tak, za dużo, że ich urażę. Boję się, że mnie odtrącą. Boję się, że widać, że stoję sama i nie wiem, co ze sobą zrobić.
Jeśli notorycznie uciekamy od życia, od prawdy, to człowiek w końcu ani nie jest szczęśliwy naprawdę, ani nie żyje naprawdę. Żyje udając.
Słyszysz to? NIE OCENIAMY. Czy przypadkiem nie właśnie dlatego nie odzywasz się do ludzi, nie mówisz im o tym, co w tobie najbardziej wstydliwe, czyli o tym, co siedzi najgłębiej, o tym, dzięki czemu jesteś osobą, a nie Robocopem, czy nie przypadkiem właśnie dlatego nie mówisz o tym, bo boisz się oceny? Że jesteś głupi, słaby i pojebany? Dlaczego przestałeś mówić rodzicom, co w szkole albo w ogóle co słychać? Ile razy usłyszałeś, że to co mówisz jet beznadziejne, a ty sam niedojrzały? Czy zdajesz sobie sprawę jak potwornie, powtarzam, potwornie ważne dla poczucia bezpieczeństwa, dla tego, żebyś naprawdę się przed kimś otworzył, żeby mogla powstać bliskość, ta, za którą tak płaczesz o drugiej w nocy nad żołądkową, jak ważne jest nieocenianie?
ale o tym co najważniejsze nie powiem
będę tylko o tym myśleć
aż zrobię się pusta do środka
aż mnie będzie bolało gardło.
Widzę strach. Tony i hektolitry strachu. Był to strach przed ludźmi i samotnością jednocześnie.
(...) ewentualnie twoimi przyjaciółmi stają się Sylvia Plath i Jean-Paul Sartre z Virginią Woolf i myślisz, że trzeba ograniczyć czytanie książek napisanych przez osoby, które popełniły samobójstwo (...).
[...] siedzisz w domu sama z zestawem ulubionych płyt, to kiedy pijesz sama drugą butelkę szampana, nie jest ci smutno, że jesteś sama.
Ponieważ Jean-Paul Sartre twierdzi, że piekło to inni.
Ponieważ w środku jesteś spiętym, wystraszonym ciałkiem, które wolałoby porozumiewać się z otoczeniem za pomocą dziwnych dźwięków, a nie zdań wielokrotnie złożonych z orzeczeniem, bo przecież słowa nie oddają stanów emocjonalnych i nie są zdolne wyrazić tego, co najważniejsze, oraz ponieważ nie za bardzo masz z kim podzielić się tą refleksją.
Ponieważ nie dajesz sobie chwili wytchnienia, od jedenastego roku życia wydaje ci się, że coś musisz, i w związku z tym potrzebujesz narzędzia, które cie rozbroi.
Należę do pokolenia trzydziestolatków, które non stop się boi, że nie jest dorosłe.
Bo nie ma stałej pracy, mimo że to przecież błogosławieństwo. Bo nie ma
ubezpieczenia zdrowotnego, mimo że system ubezpieczeń publicznych jest
nieprzejrzysty tak bardzo, że baba w NFZ-ecie nie wie, po co mam wysyłać do ZUS-u
potwierdzenie przelewu, i rozbrajająco wzrusza ramionami, kiedy ją o to pytam. Nie
jest dorosłe, bo nie musi brać ślubu i może mieć dziecko wtedy, kiedy chce, więc
odwleka to w nieskończoność. Gdyby nie wpadki, pewnie w ogóle byśmy się nie
rozmnażali.
Możemy chodzić w swoich ulubionych T-shirtach z zespołami, których
słuchaliśmy w ogólniaku, całymi dniami grać na PlayStation i chodzić na imprezy.
Angażujemy się w protesty przeciwko wycince drzew i wysyłamy sobie linki
z mrówkojadami w swetrach. Ale cały czas się boimy, że ktoś nas przyłapie na tym,
że nie jesteśmy dorośli.
To nasz największy lęk.
Czasem mówimy sobie, że jesteśmy, bo mamy prawo jazdy albo kredyt.
Uspokajamy ten wyrzut sumienia. Ale zaraz potem pojawia się wątpliwość, że
przecież robimy nie to, co byśmy chcieli. Że chcieliśmy być pisarzami, fotografami,
podróżnikami. Pisać dramaty albo prowadzić kawiarnię ze sceną teatralną. Że
powinniśmy mieć dzieci, bo zegar biologiczny.
Koniec końców musimy coś zrobić z tymi emocjami, z tym wielkim wyrzutem, że
nie żyjemy tak, jak nam się wydaje, że powinniśmy, ani tak, jak nam się wydaje, że
chcemy, ani tak, jak naprawdę chcemy.
Zamiast cieszyć się nieograniczoną wolnością wyboru, dostajemy ataku paniki.
Albo wkurwiamy się na dwudziestolatków, że są głupsi i mniej zdolni, ale nie mają
oporów, żeby w jednym tygodniu projektować biżuterię, zakładać bloga z recenzjami
książek, studiować grafikę na St. Martin’s i nagrywać epkę.
A potem i tak wystarczy jeden telefon od matki z pytaniem „a co z pracą?” i na
tydzień dostajemy doła.
Nie ma czegoś takiego jak złe emocje. Każda emocja jest jak znak drogowy, który nas informuje. To są informacje.
Ludzie tak mają" brzmi lepiej. Bezpieczniej. I mądrzej. Może na przykład miałaś starego lub starą, którzy nie dopuszczali cię do głosu, nie pytali cię o nic i nie nauczyłaś się, że twoje zdanie jest ważne.
Może w ogóle (zakład? stawiam stówkę) nie nauczyłaś się, że jesteś ważna.
Albo ważny.
W efekcie często się zdarza, że jestem zmęczona bez powodu, bo wiele czasu zajmuje mi karcenie samej siebie za bezproduktywne lenistwo.
Teraz wiem, że przez całe lata wydawało mi się, że mam czuć się inaczej, niż czułam. Jakoś. Wesoło. Albo nie narzekać. I zapierdalać. Nie umiałam odpocząć. Nie wiedziałam, co lubię naprawdę. Wiedziałam tylko, że mam zacisnąć zęby. Że jak mnie zaczyna, dajmy na to, boleć palec u nogi, to nieważne, nieważne, inni mają gorzej, powstańcy chodzili kanałami i się nie skarżyli, więc idę dalej, nie, nawet nie idę, staram się biec, żeby udawać, że mnie nie boli. I dopóki mi noga nie zacznie odpadać, to będę zapierdalała.
A tak nie można.
Nie można chodzić bez nogi.
Bo widzą państwo, z emocjami jest jak z gotowaniem zupy. Kolejne emocje są jak kolejne składniki, które państwo do tej gotującej się zupy dodają. I jak państwo tych emocji do siebie nie dopuszczacie, nie stwierdzacie, że tak czujecie właśnie, to jakbyście dociskali pokrywę. A prawa fizyki obowiązują też w emocjach. I jak dorzucacie kolejne rzeczy i dociskacie pokrywkę, to ciśnienie wzrasta. I ta zupa musi w końcu wybuchnąć.
Jesteśmy tacy sami. Identyczni. Nie ma między nami żadnej różnicy, wybieramy tylko inne rodzaje broni, żeby przestać czuć, żeby zapomnieć o sobie i o tym, jak bardzo wszystko źle robimy, jak bardzo nie potrafimy sobie poradzić, jak bardzo jesteśmy najgorszymi ludźmi na świecie.
Myliło mi się najprawdopodobniej całe życie.
Jeśli w domu nikt mnie nie pytał, jak się czuję, nikt siebie nie pytał, jak się czuje, tylko trzeba się było zajmować innymi sprawami, takimi jak to, że nie schowałam mleka do lodówki, to sama też nie pytam, jak się czuję. Nie umiem.
-To nieprawda. Tak nie jest. Każdy potrzebuje ludzi. Ty też potrzebujesz.
Nie wiedziałam, jak się rozmawia. Nie wiedziałam, jak się mówi do ludzi.
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak potwornie, powtarzam potwornie ważne dla poczucia bezpieczeństwa, dla tego, żebyś naprawdę się przed kimś otworzył, żeby mogła powstać bliskość, ta za którą tak płaczesz o drugiej w nocy nad żołądkową, jak ważne jest nieocenianie? Pewność, że ten, do którego mówisz, nie tworzy sobie w głowie opinii na twój temat?
Jeśli ktoś jest pusty w środku, to ma tendencję do uzależnień.
...więc czemu, ach czemu jestem teraz przekonana, że muszę wszystkich przepraszać i przede wszystkim zrobić coś, żeby mnie ewentualnie polubili?
Na poziomie intelektualnym rozumiemy, że każdy myśli inaczej, że można inaczej odczuwać. Ale na poziomie emocjonalnym bardzo oczekujemy, by postąpił w określony sposób.
Mieliśmy wszyscy modne ciuchy i byliśmy mistrzami ciętej riposty, ale nigdy nie rozmawialiśmy naprawdę.
-No i jak pani sobie to wyobraża?
No kurwa wcale sobie nie wyobrażam, ty głupia pizdo.
Gdybyś wiedziała, jaka jesteś wspaniała, to byłoby nie do zniesienia. Miałabyś wtedy tyle pewności siebie, że nie zauważałabyś tych rzeczy dookoła. A tak, kiedy jesteś taka rozedrgana, i boisz się, że za mało wiesz, i czujesz tę niedoskonałość, to jest właśnie idealne. Bo dzięki temu jesteś człowiekiem.
Nałóg bierze się z tego, że jesteś wydrążony w środku, albo tak ci się przynajmniej wydaje. Że jest pusto i cicho, a ty jesteś zamknięty w swoim pokoju i za mało się starasz.