cytaty z książki "Ewa Luna"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Była sobie kiedyś kobieta, która trudniła się opowiadaniem historii. Wszędzie oferowała swój towar (…) Pewnego sierpniowego dnia w południe stała właśnie na środku jakiegoś placu, gdy spostrzegła idącego w jej kierunku wspaniałego mężczyznę (...) Szedł zmęczony, z bronią w ręku, pokryty kurzem wyniesionym z wielu różnych miejsc i kiedy się zatrzymał, wyczuła zapach smutku i zrozumiała natychmiast, że człowiek ten wraca z wojny. Samotność i przemoc zraniły mu duszę niczym odłamki żelaza i uczyniły niezdolnym do kochania samego siebie. - To ty opowiadasz historie? - spytał nieznajomy. - Do usług - odpowiedziała. Mężczyzna wyjął pięć złotych monet i dał jej do ręki. - Sprzedaj mi jakąś przeszłość, bo moja własna jest pełna krwi i płaczu i nie mogę z nią iść przez życie. Brałem udział w tylu bitwach, że w ich zgiełku zagubiłem nawet imię matki - powiedział. Nie mogła odmówić, obawiała się, że nieznajomy rozsypie się na placu w garstkę kurzu (…)
Gestem zachęciła go, żeby usiadł obok niej, a gdy zajrzała mu z bliska w oczy, zrobiło jej się znowu żal i bardzo zapragnęła utulić go w ramionach. Zaczęła mówić. Cały wieczór i całą noc budowała pomyślną przeszłość dla tego wojownika, przywołując całe swoje rozległe doświadczenie i wkładając w opowiadanie namiętność, jaką obudził w niej nieznajomy. Mówiła bardzo długo; chciała ofiarować mu pasjonujące koleje życia i wszystko musiała wymyślać od nowa, od urodzenia aż po teraźniejszość, wszystkie sny, pragnienia, tajemnice, życie rodziców i rodzeństwa a nawet geografię i historię kraju, w którym mieszkał. Nadszedł wreszcie świt i wraz z pierwszym promieniem dnia poczuła, że ulotnił się gdzieś zapach melancholii. Westchnęła, zamknęła oczy i zdała sobie sprawę, że jej dusza stała się pusta jak dusza nowo narodzonego dziecka. Zrozumiała wówczas, że w swym zapale uczynienia go szczęśliwym. Oddała mu własną pamięć i nie wiedziała już, co jest jej własnością, a co należy teraz do niego. Ich przeszłość połączyła się w jednym splocie.
Jedną wadą była na razie jego młodość, ale ta choroba wszystkim z wiekiem mija.
,,Pewnej niedzieli, gdy byłam dzieckiem, chrzestna zabrała mnie do kościoła parafialnego i kazała uklęknąć w drewnianej kabinie z zasłonkami. Miałam zdrętwiałe palce i nie potrafiłam ich skrzyżować tak, jak mnie uczyła.Poczułam przez kratkę mocny oddech księdza, wymień swoje grzechy, rozkazał, i natychmiast zapomniałam wszystkie jakie wcześniej wymyśliłam, nie wiedziałam, co odpowiedzieć, zakłopotana starałam się coś sobie przypomnieć, choćby grzech powszedni, ale nie przychodził mi do głowy nawet najdrobniejszy.
- Dotykasz ciała rękami?
- Tak...
- Jak często, dziecko?
- Codziennie.
- Codziennie?! Ile razy?
- Nie liczę... wiele razy...
- To straszliwa zniewaga w oczach Boga!
- Nie wiedziałam, ojcze. A jeśli włożę rękawiczki, to też będzie grzech?
- Rękawiczki! Co ty pleciesz, głupia! Żarty sobie stroisz?!
- Nie, nie... - zapewniłam przerażona i pomyślałam, że byłoby dosyć trudno myć twarz, czyścić zęby albo drapać się w rękawiczkach".
To święty taniec, możesz go zatańczyć tylko przed mężczyzną, którego najbardziej w życiu pokochasz.
Przeszłość powoli stawała się teraźniejszością i obejmowała także w posiadanie przyszłość.