cytaty z książki "Ali i Nino"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Mądry człowiek nie pozwala,aby niepokoiły go pochwały albo nagany
Możliwe, że istnieje tylko jeden właściwy podział ludzi - na ludzi lasu i ludzi pustyni. Sucha nietrzeźwość Orientu pochodzi z pustynie, gdzie gorący wiatr i gorący piasek upajają człowieka, gdzie świat jest prosty i bezproblemowy. Las jest pełen pytań. Tylko pustynia o nic nie pyta, niczego nie daje ani nie obiecuje. Jednakże ogień duszy pochodzi z lasu. Człowiek pustyni - widzę go - on ma tylko jedno uczucie i zna jedną prawdę, która go wypełnia. Człowiek lasu ma wiele twarzy. Fanatyk pochodzi z pustyni, twórczy człowiek - z lasu. To jest chyba główna różnica między człowiekiem Wschodu a Zachodu.
Kij ma dwa końce:górny i dolny.Odwróć kij i górny będzie dolnym,a dolny górnym.Ale sam kij się nie zmieni.tak jak i ja.
Od dawna podziwiałem elegancję ojca i stryja. Nie ruszając lewą ręką, urywali z chleba szerokie kawałki miąszu, formowali z nich rożki, które napełniali mięsem i wkładali do ust. Stryj z nieskończoną gracją wsuwał trzy palce prawej dłoni do tłustej, dymiącej potrawy z ryżu, wyjmował jej trochę, formował w kulkę, którą wkładał do ust, nie pozwalając upaść nawet jednemu ziarenku ryżu. Na Boga, Rosjanie tak dużo się ćwiczą w sztuce jedzenia nożem i widelcem, choć nawet najgłupszy potrafi się tego nauczyć w ciągu miesiąca. Ja jem sobie wygodnie nożem i widelcem i wiem, jak się zachować przy europejskim stole. Ale chociaż mam już osiemnaście lat, nie potrafię z taką skończoną wytworność ją jak mój ojciec albo stryj spasować trzema palcami tylu orientalnych potraw nie brudząc sobie przy tym reszty dłoni. Nino nazywa nasz sposób jedzenia barbarzyńskim. W domu Kipianich jada się zawsze po europejsku, przy stole a u nas tylko wtedy kiedy mamy rosyjskich gości. Nino bulwersuje sama myśl że ja siedzę na dywanie i jem ręką. zapomina że jej własny ojciec dopiero w wieku dwudziestu lat po raz pierwszy trzymał w dłoni widelec.
Nie przebaczaj nigdy wrogowi, mój synu, my nie jesteśmy chrześcijanami.
Zazdroszczę mu, ponieważ jest prostym człowiekiem, który dokładnie wie, co powinien robić, gdy ja tymczasem spoglądam w dal z namysłem i niezdecydowaniem.
- Tak sobie tu siedzimy, przedstawiciele trzech największych ludów Zakaukazia - Gruzinka, muzułmanin i Ormianin. Urodziliśmy się pod tym samym niebem, chodzimy po tej samej ziemi, jesteśmy różni, a przecież stanowimy jedno, jak trzy istoty Trójcy. Jesteśmy europejscy i azjatyccy jednocześnie, czerpiemy ze Wschodu i z Zachodu, i obu im coś dajemy.
Wojna – wspaniałe słowo, męskie i silne jak pchnięcie lancy. A jednak ja urodziłem się stary, z mózgiem liczącym setki lat. Ta wojna mnie nic nie obchodzi. Nie mam w niej nic do wywalczenia ani do wygrania. Muszę tu pozostać, żeby być gotowym na ten dzień, w którym wróg wkroczy do naszego kraju, do naszego miasta, do naszego zakątka Ziemii. Niechaj ochotnicy idą na tę wojnę, ale w kraju musi pozostać dość ludzi, by obronić go przed przyszłymi wrogami.
W pobliżu klubu znajdował się staw, znaczy ogromny, okrągły i głęboki basen wyłożony kamiennymi płytami. Według załóżeń administracji miejskiej miała wypełniać go woda, a ożywiać – pływające łabędzie. Skończyło się jednak na dobrych chęciach – woda była droga a w całym kraju nie było ani jednego łabędzia. Basen wpatrywał się wieczną pustką w niebo jak oko martwego cyklopa.