cytaty z książki "Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czy zatem powinniśmy traktować kobiety jako niezależne, odpowiedzialne za siebie jednostki? Oczywiście. Ale odpowiedzialność nie ma nic wspólnego z tym, że ktoś został zgwałcony. Kobiety nie są gwałcone dlatego, że się upiły albo wzięły narkotyki. Nie są gwałcone dlatego, że nie zachowały wystarczającej ostrożności., Kobiety zostają zgwałcone, bo ktoś je zgwałcił.
Jest taka stara opowieść o adwokacie, który właśnie wygrał sprawę dla swojego klienta i wysłał mu telegram: „Sprawiedliwość zwyciężyła”. Klient odpowiedział telegramem zwrotnym: „Natychmiast składaj apelację!”. Opowieść ta podkreśla istotny element reaiów naszego systemu prawnego: nikt nie chce sprawiedliwości, Większości uczestników procesu zależy tylko na jednym: na wygranej, podobnie jak w przypadku sportowców. Oskarżeni w sprawach karnych, jak i ich obrońcy na pewno nie chcą sprawiedliwości, Chcą wyroków uniewinniających lub w najgorszym wypadku krótkiej odsiadki […].
Składana na Sali sądowej przysięga: „Mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę” dotyczy tylko świadków. Adwokaci, prokuratorzy i sędziowie jej nie składają, bo zwyczajnie nie mogliby tego zrobić! W rzeczy samej można śmiało powiedzieć, że amerykański system sprawiedliwości został wzniesiony na fundamencie niemówienia całej prawdy. A zadanie adwokata obrony, zwłaszcza gdy reprezentuje on winnych, polega na tym, żeby za pomocą wszystkich legalnych środków nie dopuścić do tego, by cała prawda wyszła na jaw.
Ludzie powszechnie wierzą, że to przede wszystkim ofiara – zgłosiwszy przestępstwo na policji – decyduje, czy podejrzany ma być oskarżony, czy też nie. Media często przyczyniają się do tego nieporozumienia, opowiadając o ofiarach gwałtów, które odmówiły wniesienia oskarżenia. W rzeczywistości system sądownictwa karnego nie zapewnia ofiarom bezpośredniej decyzji w tej sprawie. W większości przypadków to policja stwierdza, czy podejrzany powinien zostać aresztowany, a ostateczną decyzję co do oskarżenia podejmuje prokuratura.
Na boisku każdy błąd zawodnika jest natychmiast zauważany i wskazywany tak długo, aż zawodnik się poprawi. W życiu rzeczywistym sportowcy nie ponoszą aż takiej odpowiedzialności. […] Niestety co często ma tragiczne konsekwencje, nie odróżniają co jest dobre, a co złe. Zasady współżycia społecznego ich nie dotyczą. Dopuszczalne normy postępowania nie mają wobec nich zastosowania. Małe wykroczenia stają się z czasem coraz większe, a dorośli przymykają na to oko. Jeśli ktoś wpada w kłopoty, pierwsze kroki kieruje do któregoś z autorytetów, najczęściej do trenera, i prosi, by ten go z kłopotów wyciągnął.
Gdy to nie pomoże, bez względu na to, czy jest to rozgrywający w szkole średniej, czy zawodnik znany w całym kraju, sprawy toczą się według jednego z dwóch scenariuszy. Czasami, zwłaszcza na poziomie szkoły średniej, społeczność skupia się wokół oskarżonego, wspiera go, wierząc, że to tylko chłopięcy wybryk. […] Nie chcemy przyznać, że w całej tej historii nie chodzi o pojedynczą osobę, czy nawet jedną z dyscyplin, ale o swoistą kulturę, która za naszym przyzwoleniem otacza gwiazdy sportu […]
Teraz w modzie jest obwinianie i potępianie sportowców. Jasne, powinni być pociągani do odpowiedzialności za swoje czyny. […] Ale winę ponosimy także my wszyscy, Winę za to, że pozwoliliśmy im żyć w rzeczywistości, w której cieszyli się praktycznie nieskrępowaną niczym swobodą, o ile zapewniali nam zwycięstwo.
Gwałt (...) jest jedyną zbrodnią, w której wypadku zakładamy z góry, że ofiara kłamie. Jeśli ktoś z nas zostaje napadnięty na ulicy, czy jesteśmy sceptycznie nastawieni do jego zeznań [...] dlatego, że nie było żadnych świadków? Czy mielibyśmy wątpliwości co do prawdziwości zeznania ofiary włamania tylko dlatego, że zostawiła otwarte drzwi? To nie ofiarę należy winić, bez względu na rodzaj przestępstwa. To przestępca musi być pociągnięty do odpowiedzialności.
Jeśli szukamy idealnego bodźca do wywoływania u ofiar traumy, to znajdziemy go właśnie na sali sądowej.
Uczestnicy badania nie mieli obiekcji przed udziałem w nim, ponieważ, jak mówi Lisak: [...] dla nich gwałciciel to facet w kominiarce, z nożem w ręku, który zaciąga kobietę w krzaki. Tymczasem ci niewykryci gwałciciele nie noszą kominiarek, nie dzierżą noży w dłoniach i nie zaciągają kobiety w krzaki. Nie mieli więc cienia poczucia, że są gwałcicielami, i z prawdziwą przyjemnością opowiadali o swoich dokonaniach seksualnych.
Bardzo kuszące wydaje się opowiedzenie po stronie sprawcy. Sprawca chce tylko jednego: żeby świadek nie robił nic. Sprawca odwołuje się tu do powszechnego pragnienia ludzi, by nie dostrzegać zła, by o nim nie słyszeć ani nie mówić. Ofiara wręcz przeciwnie, prosi świadka o współdzielenie z nią brzemienia bólu. Ofiara wymaga działania, zaangażowania i pamiętania... Aby uniknąć odpowiedzialności za swoje zbrodnie, sprawca robi wszystko, co w jego mocy, by wspierać zapomnienie.
Jak napisał Monroe Freedman, specjalista od etyki prawa i były dziekan Hofstra Law School: "Adwokat jest zobowiązany do kwestionowania kiedy tylko się da, wiarygodności świadka strony przeciwnej, nawet jeśli wie, że jego zeznania są zgodne z prawdą".
Psychologiczne obwinianie siebie samego jest "znacznie łatwiejsze niż życie w strachu".
Zgodnie z prawodawstwem Montany maksymalnym wyrokiem dla osoby skazanej za odbycie stosunku płciowego bez zgody drugiej strony, czyli de facto gwałt, jest sto lat więzienia, minimalnym - dwa lata. Ale prawo dopuszcza wyjątki nawet od tak określonego minimum. Na przykład gdyby sędzia orzekł, że sprawca "nie wyrządził ofierze żadnych poważnych obrażeń cielesnych", minimalny wyrok mógłby w ogóle nie obejmować pozbawienia wolności. I rzeczywiście, w hrabstwie Missoula dość często osoby uznane za winne gwałtu nie były w ramach wyroku posyłane za kratki.
Było oczywiste, że jeśli sprawa trafi do sądu, Datsopoulos zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby zaszkodzić reputacji Allison, ponieważ obsmarowywanie ofiary jest jedną z najskuteczniejszych taktyk, jakimi posługują się adwokaci broniący gwałcicieli.
Allison była w szoku, bo w przeciwieństwie do niej Donovan najwyraźniej nie miał zamiaru posłać Donaldsona do stanowego więzienia.
- Czułam się przez niego oszukana - powiedziała mi. - Jak gdyby pchał mnie w takim kierunku, w jakim chcieli poprowadzić tę sprawę. Miałam wrażenie, że nieustannie muszę walczyć o to, by prokuratura raczyła zrobić to, co należy do jej obowiązków. Dawali mi jasno do zrozumienia, że nie podoba im się to, co mówię, gdy kwestionuję sens ich działań albo proszę, by zrobili coś więcej. To naprawdę było dla mnie trudne. Teraz rozumiem, dlaczego większość dziewczyn, które zostały zgwałcone, nie idzie z tym na policję czy do sądu.
(...) Od momentu kiedy dostał tę sprawę, zastanawiałem się, z kim będzie trzymać, skoro jego synowie wygrywają w mistrzostwach, a tu oskarżonym jest znany zawodnik. Z jaką determinacją walczyć będzie w interesie mojej córki, a przeciwko gwieździe futbolu? Shaun wydawał się poświęcać zbyt wiele uwagi temu, jaki wpływ postępowanie sądowe będzie miało na Beau i jego rodzinę. Już podczas naszego pierwszego spotkania mówił o biednej rodzinie Beau. Przypominał nam, że oni też są tu ofiarami, a czyny ich syna wyrządziły im poważną szkodę finansową i emocjonalną krzywdę. A co mnie to obchodzi? Po tym, co Beau zrobił Allison? Przecież on zgwałcił moją córkę, kiedy ta spała. Obchodzi mnie tylko jedno, czyli sprawiedliwość. Chcę, żeby poszedł do więzienia.
Według Allison Donovan odpowiedział:
- Nigdy czegoś takiego nie zrobię. Nie zarekomenduję jakiejś kary tylko dlatego, że właśnie takiej kary chce ofiara.
To rozzłościło Allison, ale zgodnie z prawem Montany (i zresztą prawie każdego stanu), mimo że prokuratorzy mają obowiązek konsultować się z ofiarami gwałtu w sprawie ewentualnej ugody, to jednak mogą całkowicie zignorować ich roszczenia co do wymiaru kary. Ofiara gwałtu nie ma prawa weta w tej sytuacji.
Missoula nie jest aż tak wielkim miastem, można wręcz odnieść wrażenie, że każdy zna tu każdego, a przynajmniej o nim słyszał. Choć w mediach nigdy nie wymieniono jej nazwiska, setki, a może i tysiące osób dowiedziały się z plotek, że to Huguet oskarżyła Donaldsona i była odpowiedzialna za jego aresztowanie.
- Byłam zaskoczona, jak szybko ludzie się wszystkiego dowiedzieli - mówi przyjaciółka Allison, Keely Williams. - Dzień po aresztowaniu Beau zaczęłam dostawać esemesy typu: "Co was, kurwa, obie popierdoliło? Czemu ona kłamie?".
Donaldson powiedział swoim znajomym i rodzinie, że on i Allison wielokrotnie uprawiali seks już wcześniej, zatem nie mógł jej zgwałcić. Ze swej strony przyjaciele i rodzina chłopaka rozpowszechniali w Missouli i poza nią informację, że został on fałszywie oskarżony. Wiele osób uwierzyło, że dziewczyna świadomie niszczy mu życie, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę.
Jak zauważyła Katie J.M. Baker w swoim artykule opublikowanym na stronie Jezebel.com: "W Missouli [...] pijani faceci, gdy zdarzy im się >>popełnić błąd<<, prawie zawsze traktowani są pobłażliwie, o ile w danej sprawie pojawią się jakiekolwiek wątpliwości. Pijane dziewczyny nie mogą jednak na to liczyć".
Proces orzekania instytucji wewnętrznych Uniwersytetu Montany znacząco różni się od postępowania organów ścigania w przypadku zgłoszenia gwałtu. Władzom uniwersyteckim przyświecają dwa zasadnicze cele: jak najszybsze i najdokładniejsze ustalenie faktów oraz - jeśli oskarżony student zostaje uznany za winnego - zadbanie o ochronę innych studentów poprzez natychmiastowe relegowanie gwałciciela z kampusu. Podobnie jak organy ścigania, władze uczelni są świadome ciążącej na nich odpowiedzialności za to, by nie ukarać osoby niewinnej. Ale najwyższą karą z wymierzonych przez kolegium dyscyplinarne jest wydalenie - które przecież nie pozbawia oskarżonego studenta wolności ani nie obciąża jego kartoteki - dlatego większość amerykańskich uniwersytetów, w tym Uniwersytet Montany, uważa, że ustalenie prawdy jest celem nadrzędnym wobec nieograniczonego prawa oskarżonego do obrony, przysługującego mu podczas procesu sądowego.
Niektóre ofiary gwałtów rzeczywiście reagują na traumę, unikając odtąd wszelkiej intymności seksualnej. Paradoksalnie jednak wiele innych ofiar zaczyna angażować się w niebezpieczne formy wyuzdanego seksu.
Jak wspomina, w tamtym czasie, gdy walczyła z ogarniającą ją depresją:
- Byłam o włos od porzucenia szkoły i powrotu do New Jersey. Zaczęłam dużo pić, zdecydowanie za dużo. I angażowałam się w dość ryzykowne zachowania. [...] Słyszy się, że ofiary gwałtu unikają później seksu. Ale niektóre z ofiar postępują całkiem odwrotnie: zaczynają być rozwiązłe, robią rzeczy graniczące z autodestrukcją. I właśnie coś takiego mi się przytrafiło.
Jak wyjaśnia Bessel A. van der Kolk, jeden z najwybitniejszych autorytetów w dziedzinie stresu pourazowego:
Wiele osób z traumą wystawia się, najwyraźniej kompulsywnie, na sytuacje przypominające ich traumatyczne przeżycie. [...] Freud uważał, że celem tego powtarzania jest zdobycie kontroli, ale doświadczenia kliniczne wykazały, że to dzieje się rzadko i powtarzanie, zamiast do odzyskiwania kontroli, prowadzi jedynie do dalszych cierpień ofiar lub osób w ich otoczeniu.
Ludzie powszechnie wierzą, że to przede wszystkim ofiara - zgłosiwszy przestępstwo na policji - decyduje, czy podejrzany ma być oskarżony, czy też nie. Media często przyczyniają się do tego nieporozumienia, opowiadając o ofiarach gwałtów, które odmówiły wniesienia oskarżenia. W rzeczywistości system sądownictwa karnego nie zapewnia ofiarom bezpośredniej decyzji w tej sprawie. W większości przypadków to policja stwierdza, czy podejrzany powinien zostać aresztowany, a ostateczną decyzję co do oskarżenia podejmuje prokuratura.
W przeciwieństwie do uczelnianego procesu orzekania amerykański system karny rutynowo zezwala na unieważnianie dowodów winy i innych czynności procesowych, tak aby nie naruszyć praw przysługujących oskarżonemu na mocy konstytucji, i żąda od prokuratora przedstawienia niebudzących wątpliwości dowodów winy. Wymogi te prowadzą niekiedy do sytuacji, w których winny przestępstwa unika odpowiedzialności karnej. Jest to ogólnie znane i akceptowane święte prawo oskarżonego do obrony, zapisane w Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jak wyraził się w XIX wieku prawnik angielski William Blackstone: "Z wszelkimi domniemanymi dowodami przestępstwa należy postępować ostrożnie, lepiej bowiem, by dziesięciu winnych uniknęło skazania, niż by jeden został skazany niewinnie".
Według ustaleń Departamentu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, badającego praktyki stosowane w Missouli od stycznia 2008 do kwietnia 2012 roku, tamtejsza komenda policji skierowała do prokuratury sto czternaście zgłoszeń aktów przemocy seksualnej, których ofiarami padły dorosłe kobiety. Każde takie zgłoszenie oznaczało, że policja zakończyła dochodzenie w danej sprawie, stwierdzając, że istnieje dostateczny materiał dowodowy pozwalający oskarżyć sprawców napaści na tle seksualnym. Jednak ze stu czternastu przypadków, o których tu mowa, prokuratura zdecydowała się wystąpić z aktem oskarżenia jedynie w czternastu sprawach.
W Montanie wymaga się, by oskarżyciele w sprawach dotyczących przestępstw na tle seksualnym udowodnili nie tylko, że poszkodowany nie wyraził zgody na seks, lecz także, że pozwany był świadom faktu, iż ofiara takiej zgody nie wyraziła.
Kaitlynn Kelly miała wrażenie, że śni, gdy słuchała Pabst mówiącej w trakcie posiedzenia, że Calvin Smith jest zbyt miły i współczujący jak na kogoś, kto miałby być gwałcicielem.
- Kirsten Pabst nie chciała nawet ze mną rozmawiać, kiedy próbowałam dowiedzieć się, dlaczego nic nie zostało zrobione w mojej sprawie - wspomina Kelly z goryczą. - A potem znalazła czas, by pojawić się przed uniwersyteckim kolegium dyscyplinarnym i zeznawać na korzyść dupka, który mnie zgwałcił? Nie mogłam w to uwierzyć.
Większość kobiet zetknęła się w swoim życiu z ludźmi pokroju Calvina Smitha. Mężczyznami, których pewność co do rzekomo udzielonego im przywileju czyni głuchymi na słowa typu: "Nie, dziękuję", "Nie jestem zainteresowana", czy nawet: "Spierdalaj, mendo jedna!".
Gwałciciel, z definicji, jest zainteresowany jedynie zaspokojeniem własnych pragnień. Gwałciciela nie obchodzi, czego pragnie kobieta. Gdyby go to obchodziło, nie posunąłby się do gwałtu.
W pewnym momencie Datsopoulos zapytał Beth, czy przez te wszystkie lata zauważyła w zachowaniu Donaldsona cokolwiek, co mogłoby wskazywać na to, że w jego charakterze leży przemoc czy podłość.
- Nie, nigdy nie zrobił nic złego ani mnie, ani mojemu dziecku - odpowiedziała Beth.
Po chwili zastanowienia dodała:
- Ale myślę, że to sprawia jedynie, że jego czyn staje się jeszcze okropniejszy, bo oznacza totalną zdradę kogoś, z kim łączyła go przyjaźń.