cytaty z książki "Paw królowej"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Śniło mi się, że chcę zamknąć oczy... ale w tym śnie nie było powiek.
Bo skurwysyństwo to nie blok czy kamienica, to twoja głowa, w której czai się słoma.
Mam 19 lat i niepotrzebna mi osobowość, ponieważ mam charakter.
Zawiera ona liczne udogodnienia mające stworzyć warunki intelektualne dogodne dla osób mentalnie chromych lub wyjałowionych z przyczyn od siebie niezależnych i przez siebie niezawinionych. Celem naszym dla każdego było książkę stworzyć, książkę, którą czyta się w ten sposób, że nie trzeba tego wcale robić.
Hej złamasie, to do ciebie mówię, ciebie o to pytam. Co zrobisz, gdyby to do ciebie przyszła tak cholernie brzydka, przyniosła swe ciało jak turystyczna konserwa, oczami wywracała i chciała cię poderwać, to co, co wtedy zrobisz, przecież nie jesteś zły tylko jesteś dobry, a jeśli to właśnie Chrystus do ciebie podchodzi w kostiumie Patrycji i chce to z tobą robić? Pomyśl o tym.
prostytuująca się kurwa ma mieszkanie w twojej głowie, da
każdemu, kto jej powie, że czytał Nietzschego z
Kierkegaarda posłowiem, szcza w tę co wszyscy
stronę, kopie tego co kopią, dzwoni na policję
mody czy wyciąłeś dziś już kody?
ach gdyby tak nie być nim tylko dobrym uczciwym Szwedem, Knutem, Hamsunem albo choćby Alfredem, a na drugie imię mieć Pete. Łyżki i widelce strugać z drewna, wielkie o szczerym spojrzeniu ryby łowić w rzece srebrnej w dalekiej Szwecji, tym kraju uczciwym i pięknym. Na targ w soboty jeździć, kupić ślazowych cukierków za szwedzkie pieniądze dla swych szwedzkich dzieci, żonę mieć Linę tak czystą i uczciwą, że nie chce się jej w ogóle dymać tylko, kurwa mać, leżeć przy niej, leżeć i patrzeć, jak je jedzenie, oddycha powietrzem, być przy niej tak bezpiecznym, tak dalekim od tych ludzi tak fałszywych, złych i nieuprzejmych, piszących nieprawdę w internecie. Matce z powrotem wejść do łona i oglądać telewizję jej wnętrzności czerwonych, a ty czy czasem też nie marzysz o tym i owym, czy nie myślisz o własnoręcznym zgonie? Dobrze o tym wiesz, czasem kusi własnej osoby śmierć, kusi suicydalna możliwość, gdy ktoś ci zrobi taką chujową przykrość i nie potraktuje cię miło,
gdy sytuację socjalną widzisz, dziecka z Pragi gen wadliwy, czasem trudno samobója chęć ukryć, na this is the end się nie skusić.
I jedzie tak, radio sobie włancza, nie zważając na sformułowania tego niepoprawność, bo jest sam i nie będzie się silił, żeby gramatyka i składnia...
I możesz najwyżej potem wpaść na chwilę do swoich bliskich w stanie lotnym przezroczystym. Na świecie chodzi o to, że Bogu tak pięknie nie wyszło (...)
Hej ludzie, posłuchajcie tej historii, zróbcie ją sobie głośniej, bo to historia o miłości, jak krew ją do was w zaciśniętej pięści niosę, to nie jest piosenka o lejącej się wodzie, wycinaj kupony zbieraj bony wysyłaj nagrody bo „kto gra ten wygra” — jak mawiaj Platon, „szedł Grześ przez wieś”— jak twierdził Sokrates, mam dziewiętnaście lat i niepotrzebna mi osobowość, ponieważ mam charakter. Miłość? Robię to już od czterech lat i nie musisz mnie pytać, robiłam to we wszystko, w usta, w dupę, w pachę, w ucho, oko, w cipę. Jak mawiał Heidegger „rósł grzyb pod lipą”, jak powiedział Deleuze „idziemy stamtąd do nikąd”.
Bo u źródeł swych każdy z nas jest samotny na tej
pielgrzymce wielkiej do swojej wewnętrznej
Częstochowy idzie sam, choć w tłumie wyjącym
rozjuszonym, z bukietem połamanych kwiatów
jakichś warzyw zaszłorocznych w dłoni
czy to jest fair powiedz tak egoistycznie z czyichś ran zażartować, tak chcieć do czyichś ran papierosy swych żądz kiepować
[...] Tymczasem uwaga psst, ktoś jedzie na rowerze ulicą Jagiellońską, krzywych kółek zgrzyt roweru składanego nieznanej marki Kolbe i może to się wydawać mało interesujące, ale jestem to ja MC Dorota Masłowska, osoba do krytyki skłonna, jakieś skrzynki dziwne wioząca, ale nic, bo nie o personalia tu chodzi, tylko o to, że pod prokuratury budynkiem faceta jakiegoś nagle zmorzył sen, ale zbyt było to nagłe, aby mogło być z jego strony celowe, alkoholowego upojenia porywa czasem zew, rezygnujesz z pozycji pionowej przyzwyczajeniu do niej wbrew, chodnik na łono chłodne swe wabi cię, wykorzystuje przewagę, silną grawitację, w jednej sekundzie podejmujesz taką decyzję, chociaż nawet o tym nie wiesz, kiedy już za ciebie sama podjęta jest i wnet alkoholiczna czerń zabiera cię w swój odmęt, tak to jest nadmiernie najebać się, nie mów, że nie wiesz, jak to jest, no więc mówiąc krótko facet, ten przewrócił się a na spodniach jego cień z moczu
oddanego zasadom kultury wbrew, bo że żeby nie sikać w spodnie to człowiek najmniej inteligentny nawet wie, od takich decyzji pochopnych raczej wszyscy na co dzień powstrzymujemy się, no ale powiedz to tamtemu pod prokuratury budynkiem na ulicy Jagiellońskiej, skoro on już jest dawno cool kid of death, oziębła latorośl śmierci, choć śmierdzi żywym moczem, i słuchać o niuansach zachowania kulturalnego chwilowo nie chce, fałszywe dylematy czy szczać pod siebie jest uprzejmie czy nieuprzejmie.
Ona powiedziała: „dzień dobry ja jestem z czasopisma, redaktor odpowiedzialny mnie tu po autoryzację przysłał”. Itak dalej wiadomo, studentki polonistyki naw gazecie taniej stażu dyskurs. W drzwiach tak stała, twarz jej mięsa kolor miała i brak urody zdradzała niekompatybilny do jej ubrania, elo DTC, elo Galeria Mokotów i CH Arkadia, elo na pewno była Patrycja Pitz lepiej niż ty i ja ubrana i lepiej niż on, lepiej niż nad H and E—mem świecący neon, czy jednak polepszało sytuację jej estetyczną to? Niepewności mrok, firmy jej ubrań na pewno znasz dużo lepiej niż ja, więc już wyobraź sobie sam, bo ja się na tym nie znam.
Bo świat to na skurwielstwo napędzana machina, w baku egoizmu i empatii braku benzyna, opluwa chłopak chłopaka, opluwa dziewczynę dziewczyna, dziecko nie słucha matki, kierowca pieszego zabija, a ty znowu pytać zaczynasz, na co ci te kombinacje, o co ci w ogóle chodzi, na o co chodzi pytanie to ty mi dziś odpowiedz, myślisz, że nie mogłeś nic zrobić, niczemu zapobiec, prostytuująca się kurwa ma mieszkanie w twojej głowie, da każdemu, kto jej powie, że czytał Nietzschego z Kierkegaarda posłowiem, szcza w tę co wszyscy stronę, kopie tego co kopią, dzwoni na policję mody, czy wziąłeś dziś już kody? Wiesz co ci na pytanie to odpowiem? Czasem śni mi się, że chcę zamknąć oczy, ale w tym śnie nie było powiek.
A co jej tak w tym Diablo przeszkadzało, czy ona nie rozumie najmniejszej zabawy, czy nie można chwilę zapomnieć się i w grę pograć, czy trzeba zawsze być takim poważnym?
Rozpoczął się grudnia dzień, niebo piękny ma „szarość polska” piwniczny odcień, tak psychodelicznie może być tylko w naszej szarej strefie klimatycznej, elo, Warszawa, z deszczem cichy śnieg, sączą się z drzew czarne liście, orzeźwiający mrozu powiew czujesz na skórze swej, a Murzyn teraz dyszy i zalewa czarnym potem się w swej sferze klimatycznej, widząc halucynacje i fatamorganę, co to za życie tak w gorącym ciągle siedzieć, słońce nadmiernie po oczach oświetla cię, za jasno przecież tam dla normalnego człowieka jest, a u nas jak w piwnicy po ciemku siedzisz sobie przyjemnie, siedzę ja, siedzisz ty siedzi Katarzyna Lep, melodię kolejnego dnia wygrywa na kasie swej [...].
Grudzień, rok czwarty dwa tysiące, miasto Warszawa państwo Polska, zła dzielnica na literę pe, tu ona pracuje w sklepie, ta Katarzyna Lep, o której jest ta opowieść, tu obok na Jagiellońskiej liczy w kasie pieniądze, sprzedaje chleb, co, źle? Jakie widzisz w tym treści pejoratywne, aspekty świata brzydkie, że dziewczyna drugiemu człowiekowi chleb sprzedaje, gdzie na receptę się chleb wydaje, są takie zimne kraje, a ona nikomu nie odmówi, choćby był brzydko i śmierdząco ubrany dla każdego ten sam chleb kosztujący każdego ceny takle same, choćby chory był i śmierdział, to nikt go od półek nie odpędza z estetycznego względu czy niedemokratycznego punktu widzenia, jeśli ma pieniądze, to nikt tu nie powie mu „dla pana tak ale dla pana nie”, nie wyprosi go Katarzyna Lep z piekarni na Jagiellońskiej z ubraniowych pobudek, bo selekcji nie ma w tym lokalu żadnej. [...] siedzi Katarzyna Lep, melodię kolejnego dnia wygrywa na kasie swej, do na prawo jazdy egzaminu pilnie uczy się, mimo że oblała już razy sześć, siódmy zdawać chce, nie zraża jej niepowodzeń matnia i nieudanych porażek sieć, co, źle? Że ma dziewczyna zapał i chęć, polepszy standard polepszy swe życie, w CV będzie miała dodatkowy aspekt i lepszą znajdzie pracę, i co, i źle, nie podoba się? Że nie będzie musiała już tak łazić piechotą wszędzie, od czego odpadają obcasy i podeszwy rozpuszczają włosów kompozycję kwaśne deszcze, niszczy się człowieka kolor, rolują brwi i odklejają rzęsy wygląda się potem jak po wstrząsoelektrach i terapiochemii [...].
No, napijmy się, Szymon, za zdrowie mnie i ciebie.
I jebie na każdego, na kogo Szymon jebie!
Ja to bym więcej jakiś taki chiński klimat, jakiś z kapustą może taki zjadł sajgon.