cytaty z książki "Kongo requiem"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zło jest jak wszystko inne- po przekroczeniu pewnego progu obojętniejemy na nie.
Najlepszy sposób na to, żeby cię nie zauważono, to nie ukrywać się.
Strach jest jak zimno- trzeba się ruszać, być aktywnym, żeby nie dać mu się uwięzić.
...w Afryce najlepszym sposobem radzenia sobie z problemami było ich ignorowanie. Niepewność stanowiła nieodłączny element każdego projektu. Przyjmując takie założenia, można było lepiej docenić prawdziwą poezję kraju, irracjonalnego i niepoprawnego.
...miłość jest tylko rodzajem nerwicy, a tkwiąca w człowieku czułość daje się sprowadzić do listy traum.
Żeby uwieść mężczyznę, nie trzeba zawracać sobie głowy kalkulacjami. Samiec to nauka ścisła. Jest niezwykle przewidywalny.
Matka, ubrana w malinową tunikę i zielony jedwabny szal, miała niewielkie szanse przeżyć męża. Morvan był zarazem jej bogiem i demonem, jej totemem i katem. Przy alei Meissine rolę więzi małżeńskich odgrywał syndrom sztokholmski. Maggie, która siedziała z rękami splecionymi na kolanach, już wyglądała na martwą.
Narkoman na zawsze pozostaje narkomanem. Jego pierwsze doznania przeliczają się na gramy. Wspomnienia leczą się igłą. Ma zmysłowość niewolnika, który bez reszty oddaje się uzależniającej go truciźnie. To mroczne i upajające zatracenie ćpuna, który czeka już tylko na śmierć pod postacią olśniewającego blasku.
Niechaj każdy myśli i działa zgodnie z własną wolą: śmierć nie omieszka postąpić tak samo.
(Giacomo Leopardi).
Teraz- w południe- jechali przez Ankoro. Tu nie było żadnych kolorów, tylko rdza dnia i szarość rzeki. Gigantyczne miasto nędzy, w którym element ludzki mieszał się z roślinnym, ciało mieszało się z korą, plastik łączył się z gliniastą glebą.
Bohater- mawiał ojciec- to ten, który jest zbyt przerażony by uciec.
Przed wyjazdem powiedział do ojca: "Przedawnienie jest dla sądów nie dla ludzi". Mylił się. Przedawnienie jest wpisane w ład świata. Przedawnienie to zapomnienie. Na poziomie nie pamięci, ale ciała: za mało hormonów, za mało adrenaliny, żeby się burzyć.
Afrykańskie wspomnienia były jak walka wręcz, nie jak melancholijne marzenia.
Czasami w połowie koszmaru otwieramy nagle oczy z nadzieją, że ujrzymy dzień, życie, rzeczywistość. Niespodzianka! Ściany pokoju to jeszcze jedne zamknięte powieki, ale już nie do otwarcia, a strach jest wszędzie, uwięziony z nami jak w klatce.
W Afryce granica między stygmatami cierpienia a symbolami odwagi jest szczególnie cienka.
Nikt nie był w stanie wpłynąć na losy Morvana, zwłaszcza tego z ostatniego okresu: sześćdziesięciosiedmiolatka o wadze ponad stu kilogramów, od czterech dekad oddającego się afrykańskim krętactwom i krwawej grze szpiegowskiej. Był jak stalowa lokomotywa ciągnąca czarne myśli i pędząca przez kongijskie piekło.
Żeby rozwiązać sprawę, trzeba określić wszystkich protagonistów, to znaczy usytuować ich po tej lub innej stronie życia.
Miał nadzieję, że pozbył się tej traumy. Łudził się, że powrót do cywilizacji zadziała jak cudowny lek. Był jak ci, którym się wydaje, że uniknęli malarii i ameby, bo wrócili w dobrej formie i nie domyślają się, że się zarazili, że w ich trzewiach wykluwa się choroba, która nie opuści ich do końca życia. Odtąd mroczne siły Afryki miały już zawsze wynurzać się z jego pamięci niczym napady gorączki, które zwalają z nóg nawet czarnych.
...czy można być dobrym gliną, nie mając potencjału przestępcy? Trzeba znać takie otchłanie, żeby się w nich zanurzyć czy choćby bardzo do nich zbliżyć.
Morvan zawsze mówił: "Oni są złem, a my szczepionką: nosimy w sobie te same jady".
Trzymając tu Pharabota, pozwolił pan namnażać się wirusowi, który wciąż się szerzy.
Psychiatra pobladł.
- Chce pan powiedzieć, że... to nie koniec morderstw?
- Erwan odszedł nie odpowiadając. Paliło go z pragnienia. Przed oczyma stanęła mu koszmarna wizja. Rozklekotany pociąg sunął po torach pośród nocy. Przedziały były ostro oświetlone. A wewnątrz siedział cały legion szaleńców z kieszeniami pełnymi gwoździ, kawałków metalu i szkła. Wszyscy byli nafaszerowani wierzeniami Yombe.
Gaelle lubiła Szwajcarię. Jej zdaniem, ten kraj cechowało pewnego rodzaju czystość: czystość pieniądza, wyniosłości, wszechwładnego egoizmu. Uważała to za dowód szczerości, otwartości na prawdę o naturze człowieka, wykutego z kamienia autentyzmu.
Mumbanzie chyba spodobał się sposób bycia dziewczyny, jednak jego oczy pałały okucienstwem. Rozbudziły je wieki niewolnictwa, wzgardy, rasizmu. Gaelle ze swoim drobnym, mlecznobiałym ciałem miała zapłacić za arogancję swojej rasy. Mumbanza nie należał do tych, którzy pragną walczyć za swój lud, tylko odwrócić relację na swoją korzyść. Jego oczy mówiły: "Zerżnę ci dupę kuzynko, a zrobię to na cześć ONZ".
Panikujący tłum patrzy wszędzie, ale nie dostrzega żadnych szczegółów.
Erwan wsunął telefon do kieszeni i uzbroił pistolet. W tej sekundzie wydało mu się, że całym ciałem czuje, jak kula naciskana przez inne naboje przesuwa się do komory, Zaczął się proces śmierci.
Człowiek mógł stracić ojca, patrzeć, jak dogasa matka (...), spowodować śmierć niewinnych ludzi i spieprzyć śledztwo życia, a żołądek o stałych porach przypominał o nędznej kondycji istoty ludzkiej.
Wsparcie docenia się przecież wtedy, kiedy stoi się na skraju przepaści.
Dla anorektyka wszystko jest nie do udźwignięcia, poczynając od samego życia.
Erwan podszedł do niej i z przerażeniem dostrzegła, jak bardzo jest podobny do ojca. Zupełnie jakby wiatr porwał wszystko, co ich różniło. Została tylko obnażona jak kość, zwapniała obecność starego.
Strach winnego nierozerwalnie łączył się z szaleństwem naukowca w chorym mózgu psychiatry.