cytaty z książek autora "Antony Beevor"
W przypadku wojny z Niemcami ryzykujemy utratę niepodległości, lecz z Rosjanami - utratę duszy.
Dobrze to sobie zapamiętajcie - powiedział im kiedyś - jeszcze nigdy - żaden sukinsyn nie wygrał wojny, umierając za swój kraj. Żeby wygrać, trzeba zmusić tamtych cholernych sukinsynów, żeby umarli za swój".
Żaden inny okres w dziejach nie jest równie bogatym źródłem analiz człowieczych dylematów, indywidualnych i zbiorowych tragedii, zepsucia powiązanego z żądzą władzy, ideologicznej hipokryzji, egotyzmu dowódców, zdrady, perwersji, samopoświęcenia, niewiarygodnego sadyzmu i zdumiewającego altruizmu.
Franco był niezmiernie hojny, jeśli chodzi o przywracanie Kościołowi przywilejów oraz jego bogactw, a także zwierzchnictwa dziedzinie edukacji, spodziewał się jednak rewanżu, że duchowieństwo będzie dosłownie jeszcze jednym ramieniem państwa. Po przywróceniu władzy Kościoła nad szkołami podstawowymi frankistowski minister edukacji zrobił czystkę wśród tysięcy nauczycieli i setek wykładowców i profesorów uniwersyteckich, co do których uważano, że ulegli wypływom masońskim, żydowskim bądź marksistowskim.
W 1944 roku inżynier Wiktor Krawczenko uciekł swoim opiekunom podczas sowieckiej misji handlowej w Stanach Zjednoczonych, a następnie opublikował wspomnienia pod tytułem Wybrałem wolność. Książka stała się jednym z największych powojennych bestsellerów i została przetłumaczona na dwadzieścia dwa języki. Była to pierwsza tak szeroko upubliczniona relacja bezpośredniego świadka kolektywizacji przeprowadzanej siłą przez Stalina, prześladowań kułaków i głodu na Ukrainie, która dodatkowo przedstawiała również obraz sowieckich obozów pracy dwadzieścia pięć lat przed publikacją powieści Aleksandra Sołżenicyna – Archipelag Gułag.
Publikacja książki we Francji w 1947 roku wzbudziła sensację. Powieść sprzedała się w nakładzie 400 tysięcy egzemplarzy i zdobyła nagrodę Sainte-Beuve, pomimo, że w świecie wydawniczym komuniści mieli tak potężne wpływy, że żaden z większych wydawców nie śmiał nawet się nią zainteresować.
Kiedy wezbrała fala powszechnego oburzenia, niewielu ludzi obchodziło to, że sypianie z Niemcami było czasem jedynym sposobem na uchronienie dzieci przed śmiercią głodową.
Niektóre osoby stały się obiektami jeszcze większego potępienia. Istnieją zdjęcia przedstawiające nagie kobiety, których ciała pomalowano smołą w swastyki, a następnie zmuszano do nazistowskiego salutowania i chodzenia po ulicach miasta z nieślubnymi dziećmi na rękach. Donoszono, że w niektórych miejscowościach podczas tych barbarzyńskich praktyk kobiety były również torturowane, a nawet zabijane. Na terenie 18. arrondissement – mieszkała tam głównie klasa robotnicza – prostytutka, która obsługiwała niemieckich klientów, została skopana na śmierć.
Żołnierze, wyczerpani fizycznie i psychicznie, patrzyli tępo przed siebie, nie mrugając powiekami; nazywano to nieoficjalnie "spojrzeniem sprzed dwóch tysięcy lat".
[...]
Żołnierze, głównie chłopi, wspierani przez te poważne kobiety, nigdy nie podzielali entuzjazmu klasy średniej dla wojny w chwili jej wybuchu. Wiedzieli, że znowu chłopstwo będzie traktowane jak „mięso do armat”.
Kto kontroluje Niemcy, kontroluje Europę. -Józef Stalin.
Najbardziej haniebną operacją była przeprowadzona w Paryżu łapanka grande rafle (wielka obława). Reinhard Heydrich odwiedził miasto 5 maja 1942 roku w celu dokonania ogólnych ustaleń odnośnie do deportacji Żydów do Niemiec. Adolf Eichmann, który miał zaplanować całą operację pojawił się na miejscu 1 lipca. Następnego dnia szef francuskiej policji, René Bousquet, zgłosił gotowość oddelegowania swoich ludzi do wykonania misji. W nocy 16 lipca 1942 roku na terenie pięciu arrondissement (dzielnic) około 13 tysięcy Żydów, w tym 4 tysiące dzieci – które nawet naziści chcieli oszczędzić – zostało zatrzymanych przez francuskich policjantów. Przewieziono ich do Welodromu Zimowego, krytego stadionu, na którym organizowano wyścigi rowerowe. Ponad sto osób popełniło samobójstwo. Niemal wszyscy pozostali umarli w niemieckich obozach koncentracyjnych.
Wydawało się podejrzane, że w zebranym przed katedrą komitecie powitalnym brakowało kardynała i arcybiskupa Paryża, Emmanuela-Célestina Suharda. Duchowny chciał się tam pojawić, jednak nie był mile widziany przez gaullistów i członków ruchu oporu. W sierpniu 1942 roku Suhard nalegał na udzielenie rozgrzeszenia i błogosławieństwa członkom Legionu Ochotników Francuskich walczącym w Rosji w szeregach Wehrmachtu. W kwietniu 1944 roku powitał Pétaina podczas jego wizyty w Paryżu, a zaledwie dwa miesiące przed wyzwoleniem miasta z wielką pompą odprawił mszę pogrzebową Philippe’a Henriota. Henriot, zastrzelony przez członków ruchu oporu, był ministrem informacji w rządzie Vichy i pronazistowskim agitatorem.
Niemcy bardzo dbali o dom przy avenue de Marigny. Masywne meble i dekoracje „w stylu Rothschild” z lat 60. XIX wieku pozostały nienaruszone. Muggeridge zapytał monsieur Félixa, dlaczego jego zdaniem generał Luftwaffe, który mieszkał domu, zachował się tak przyzwoicie. „Hitlerowie przychodzą i odchodzą, monsieur”, brzmiała odpowiedź, „za to Rothschildowie są wieczni”.
Dla bardzo wielu osób nie istniało coś takiego jak „dobry Niemiec”. Określenie „dobry pétainista” samo w sobie było zdradą, zwłaszcza w oczach członków Partii Komunistycznej. Wszystkie zbrodnie popełnione we Francji przez Niemców zrzucone zostały na Vichy, komplikując i tak już dość zagmatwaną sytuację. Wściekłość komunistów była zarówno szczera, jak i udawana. Nie sposób podawać w wątpliwość ich złości na to, że rząd Vichy wydawał komunistycznych zakładników na egzekucję, współpracował z Gestapo i przekazywał francuskich pracowników do niemieckich obozów pracy. W ich nienawiści krył się jednak również polityczny cel. Im większych czystek dokonywano w poszczególnych działach administracji funkcjonujących jeszcze pod rządami Vichy – od policji aż po pocztę – tym większe szanse mieli komuniści na objęcie władzy po wojnie.
Znajdujące się w paryskich archiwach listy zmarłych paryżan podzielone są na poszczególne kategorie, choć nie zawsze zrobione jest to w klarowny sposób. Można jednak stwierdzić, że od września 1944 roku liczba ofiar wybuchów gazu gwałtownie wzrasta. We wrześniu, październiku i grudniu 1942 roku zginęły w ten sposób 184 osoby. Rok później w analogicznym okresie liczba zmarłych wyniosła 183. Z kolei w 1944 roku od wybuchów gazu zginęło aż 660 osób. Nawet fakt, że w czasie walk i licznych przerw w dostawie gazu w niektórych miejscach rury mogły zostać uszkodzone, nie tłumaczy aż tak gwałtownego wzrostu tej liczby. Należy wziąć pod uwagę możliwość, że część niemieckich ładunków wybuchowych odkrytych po kapitulacji generała von Choltitza wykorzystano podczas „samodzielnego wymierzania sprawiedliwości” i dokonywania zemsty, natomiast władze zaliczyły później zabite w ten sposób osoby do wygodnej kategorii „ofiar wybuchów gazu”.
Rząd tymczasowy nie mógł liczyć na stworzenie nowego, niczym nieskażonego aparatu władzy i wprowadzenie jego postanowień w całej Francji. Nowa władza musiała współpracować z funkcjonującymi już instytucjami, z których większość wybrała wcześniej ścieżkę kompromisu. W celu wyeliminowania przypadków samodzielnego wymierzania sprawiedliwości należało umieścić na ulicach żandarmów, nawet jeśli służyli oni wcześniej Niemcom. Zdecydowana większość sędziów, którzy przysięgali lojalność marszałkowi Pétainowi, musiała powrócić do swoich sal sądowych. Urzędnicy państwowi, którzy wiernie służyli rządowi Vichy, poproszeni zostali o zajęcie miejsc w swoich gabinetach. W celu ożywienia poturbowanej gospodarki należało również otworzyć z powrotem fabryki, a na stanowiskach kierowniczych zachować osoby, które często współpracowały z Niemcami.
Nie chodziło tylko o to, że Stalin obawiał się odcięcia mu dostaw zaopatrzenia przez Stany Zjednoczone w przypadku, gdy francuscy komuniści zaczną sprawiać kłopoty. Rewolucja w szeregach komunistów mogłaby również dać Amerykanom pretekst do zawarcia osobnej ugody z Niemcami albo nawet – co byłoby najgorszym możliwym koszmarem – wojskowego sojuszu przeciwko Związkowi Sowieckiemu.
Ponieważ konferencja w Jałcie miała się odbyć już za niecałe osiem tygodni, Stalin zaczął przyrównywać Francję do Polski. Nalegał na to, aby pozostawiono mu wolną rękę w okupowanej przez Sowietów Polsce, która znajdowała się tuż za linią frontu Czerwonej Armii, a w zamian obiecał nie sprawiać problemów we Francji, która stanowiła tylną strefę zachodniego sojuszu.
Garstka francuskich Żydów, która wróciła z obozów zagłady, połączyła się wreszcie ze swoimi rodakami. Ludzie, którym rząd Vichy odebrał narodowość i których przekazał Niemcom, nie przestali czuć się Francuzami; wspólnie z innymi śpiewali Marsyliankę oraz Chant du départ, wojenny hymn z czasów rewolucji francuskiej. Do kraju powrócił tylko niewielki procent z niemal 80 tysięcy „wygnańców rasowych”, a ponad jedna czwarta francuskich Żydów zginęła. Rząd Vichy wydał Niemcom również kolejne 40 tysięcy Żydów, którzy poszukiwali we Francji schronienia. Dochodziło do tego około 100 tysięcy więźniów politycznych i 600 tysięcy osób skierowanych do pracy przymusowej – wielu z nich zginęło podczas prac przy budowie podziemnych fabryk odpornych na bombardowania aliantów. Szacuje się, że spośród 820 tysięcy francuskich wygnańców życie straciło około 222 tysiące.
Na ludzi powracających do kraju czekało mnóstwo tragedii, zarówno tych większych, jak i mniejszych. Często zdarzało się, że wygnaniec docierał do domu i dowiadywał się od sąsiadów, że jego żona odeszła z innym mężczyzną. Pewien były więzień zastał w swoim mieszkaniu dziecko, o którego istnieniu nie wiedział. Jego żony akurat tam nie było, ponieważ wyszła na chwilę po zakupy. Po pięciu latach spędzonych w obozie jenieckim mężczyzna nie wytrzymał i z zazdrości zabił dziecko. Następnie udał się prosto na policję. Okazało się jednak, że jego żona nie była wcale matką dziecka. Dorabiała sobie po prostu jako niania.
Oprócz tego, że zajmowała się własnymi obywatelami, Francja czuła się również odpowiedzialna za ponad 100 tysięcy ludzi 47 różnych narodowości, którzy do lipca 1945 roku opuścili swoje kraje. W ich skład wchodziło 30 tysięcy Rosjan – z czego 11 800 było jeńcami wojennymi – a także 31 500 Polaków i 24 tysięcy Jugosłowian.
Paryż od dawna był azylem dla uchodźców z całej Europy, którzy uciekali przed autokratycznymi rządami, pogromami czy brutalnym nacjonalizmem. Wszelkie formy bolszewizmu i faszyzmu znacznie poszerzyły to grono. Od 1900 roku powiększały się w Paryżu społeczności obcokrajowców takich jak Ormianie uciekający przed Turkami, Biali Rosjanie próbujący uniknąć rewolucji i wojny domowej, czy Polacy – najczęściej Żydzi – przeciwstawiający się rządom Piłsudskiego. Z Włoch Mussoliniego i bałkańskich dyktatur przybywali do kraju zbiegowie polityczni, natomiast z hitlerowskich Niemiec i innych krajów okupowanych przez nazistów napływali Żydzi, lewicowcy i liberałowie. W 1939 roku największa fala ponad pół miliona pokonanych republikanów hiszpańskich przekroczyła Pireneje w ucieczce przed oddziałami generała Franco.
Dopiero kiedy na świadka wezwano pastora Boegnera, przewodniczącego Francuskiej Federacji Protestanckiej, pojawiła się pierwsza ważna informacja: Pétain wiedział o okrucieństwach dokonywanych przez rząd Vichy. Boegner od początku sprzeciwiał się klasyfikacji rasowej oraz deportacjom i robił to nadal. Zeznał, że informował marszałka o deportacji niemieckich Żydów, którzy w latach 30. szukali we Francji schronienia, a 22 sierpnia 1942 roku napisał nawet do niego w sprawie deportacji żydowskich dzieci z dworca Vénissieux nieopodal Lyonu. Powiedział też, że Pétain zawsze reagował w takich sytuacjach oburzeniem, ale nigdy nie kiwnął palcem, aby położyć kres tym zbrodniom.
Celem Schumana było powiązanie Francji i Niemiec „relacją tak silną, aby żaden z tych dwóch krajów nie mógł odsunąć się od drugiego na odległość niezbędną do zadania ciosu”. Konrad Adenauer, kanclerz Republiki Federalnej, natychmiast zdał sobie sprawę z tego, jak duże możliwości odbudowy Niemiec daje ten plan i został jego gorącym zwolennikiem.
Dwa dni później de Gaulle przyjął u siebie Thoreza i odrzucił jego prośbę o przyznanie stanowiska ministerialnego. Oświadczył, że tworzy rząd, a nie Partię Komunistyczną. Następnie Thorez opublikował pisemną odpowiedź w tej sprawie, twierdząc, że de Gaulle obraził le caractère national de notre parti et de sa politique (narodowy charakter naszej partii i swojej polityki), a także pamięć o „siedemdziesięciu pięciu tysiącach” męczenników (jak ujął to Galtier-Boissière, wśród 29 tysięcy Francuzów zabitych podczas okupacji znajdowało się 75 tysięcy komunistów).
W trakcie spotkania Codou został zabrany na lotnisko wojskowe w Bron. W sierpniu Niemcy rozstrzelali na tamtejszym pasie startowym 109 więźniów z więzienia Montluc. Teraz korzystały z niego francuskie bombowce latające nad wrogie tereny znajdujące się przed 1. Armią de Lattre’a. Jeden z pilotów zapytał: „Macie dzisiaj dla nas jakichś klientów?”. Major wyjaśnił wtedy Codou, że w ramach wymierzania odpowiedniej kary uniewinnionych przez sąd vichystom, porywano ich, wiązano i kneblowano, a następnie zabierano po zmroku na pas startowy i przywiązywano do bomb umieszczonych w komorach bombowych. Dzięki temu podczas kolejnego nalotu można było ich zrzucić „na ich przyjaciół”. Prawie pięćdziesiąt lat później Codou nadal nie wiedział, czy była to próba wywarcia na nim wrażenia, czy może upiorna prawda.
Oprócz golenia głów i przyspieszonych egzekucji na épuration sauvage składały się również wyroki wydawane przez trybunały wojskowe FFI i Comité de Libération, grabieże dokonywane pod pretekstem przeszukań oraz linczowanie więźniów uwolnionych przez konwencjonalne sądy. Wiele osób, które poddano egzekucji, było niewątpliwie winnych, ponieważ niemiecka okupacja stworzyła idealne warunki dla rozprzestrzeniania się zbrodni. Francja nigdy wcześniej nie była świadkiem tylu przemytów, wymuszeń, kradzieży, szantaży, uprowadzeń i zabójstw, co w ciągu tych czterech lat. Pod wpływem wściekłości i frustracji z powodu ucieczki z kraju Niemców i miliciens odpowiadających za najgorsze zbrodnie, często zabijano także niewinne osoby. W wielu przypadkach niemieckich żołnierzy i kolaborantów ratowali francuscy weterani wielkiej wojny, którzy, wykazując się niemałą odwagą, tłumaczyli niedoszłym katom, że nikt nie ma prawa zabijać drugiego człowieka bez procesu.
Najbardziej gorliwe wsparcie dla reżimu Pétaina tak naprawdę należałoby nazwać przychylnością prowincji. Vieille France – ta bardzo konserwatywna „stara Francja”, symbolizowana przez wściekle antyliberalne duchowieństwo i zubożałą, urażoną petite noblesse (drobną szlachtę) – która wciąż przeklinała postanowienia z 1789 roku. W rocznicę egzekucji Ludwika XVI wielu przedstawicieli tego ruchu nosiło czarne krawaty i białe goździki w butonierkach, a znaczki przedstawiające republikański wizerunek Marianny naklejało na listach do góry nogami. Uważali oni, że do demonicznych spadkobierców Rewolucji Francuskiej należeli również komunardzi z 1871 roku, zwolennicy Dreyfusa sprzeciwiający się decyzji sztabu generalnego z 1917 roku, polityczni przywódcy z okresu międzywojennego i robotnicy, którzy w 1936 roku skorzystali na reformach Frontu Ludowego. Prawica uważała, że to właśnie oni, a nie beztroski sztab generalny, doprowadzili Francję do upadku. Ten odpowiednik popularnej po I wojnie światowej niemieckiej teorii spiskowej – tak zwanego „ciosu w plecy” – również silnie przesycony był antysemityzmem. Wielka Brytania dołączyła do największych wrogów Vichy, kiedy 3 lipca stacjonująca w Mers-el-Kebir francuska eskadra odrzuciła ultimatum odpłynięcia z terenów pozostających w zasięgu Niemców i została zniszczona przez Royal Navy.
Konserwatywna prawica w Niemczech, mająca mało szacunku dla demokracji, w praktyce zniszczyła Republikę Weimarską, tym samym otwierając drzwi Hitlerowi.
...nadchodząca wojna nie rozegra się o Gdańsk, lecz o przestrzeń życiową na wschodzie.
Polskim wojskom, choć te często prezentowały rozpaczliwą odwagę w walce, utrudniały skuteczne działania nie tylko brak nowoczesnej broni, ale przede wszystkim przestarzałe środki łączności. O odwrocie jednej formacji nie dowiadywały się na czas inne na jej skrzydłach, co przynosiło katastrofalne rezultaty.