cytaty z książki "Hańba"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Może to dobrze robi człowiekowi, jeśli od czasu do czasu upadnie. Byle tylko nie potłukł się na kawałki.
Być dobrym człowiekiem. Niezłe postanowienie w mrocznych czasach.
(...) dla mnie dobroczyńcy zwierząt są trochę jak jacyś chrześcijanie. Wszyscy tacy radośni i pełni dobrych intencji, aż po pewnym czasie człowieka korci, żeby pójść w świat i odrobinę sobie pogwałcić i poplądrować.
Nie mogę układać sobie życia, kierując się tym, czy aprobujesz moje decyzje. Już dłużej tak nie mogę. Zachowujesz się, jakby wszystko co robię było częścią fabuły, którą jest twoje życie. Ty jesteś w niej głównym bohaterem, a ja postacią epizodyczną, która pojawia się dopiero w połowie akcji. Otóż wbrew temu, co sobie myślisz, ludzie nie dzielą się na pierwszo- i drugoplanowych. Nie jestem drugoplanowa. Mam własne życie, równie ważne dla mnie, jak twoje jest ważne dla ciebie, i w tym moim życiu to ja podejmuję decyzje.
Po raz pierwszy w życiu ma przedsmak starości, kiedy będzie doszczętnie znużony, wyzuty z wszelkich nadziei i pragnień, zobojętniały na to, co niesie przyszłość. Siedzi oklapnięty na plastikowym krześle, wśród smrodu kurzych piór i gnijących jabłek, czując, jak kropla za kroplą uchodzi zeń zainteresowanie światem. Mogą minąć tygodnie, może miesiące, zanim do reszty się wykrwawi, ale krwawić już zaczął. A kiedy krwawienie się zakończy, zostanie jak wyschnięta w pajęczej sieci mucha, krusząca się pod lada dotknięciem, lżejsza od ryżowej plewy, gotowa odlecieć z wiatrem.
Żadne zwierzę nie dopatrzy się sprawiedliwości w karze wymierzonej za to, że posłuchało własnego instynktu.
Czuje, że gdzieś w jego wnętrzu posiniaczono i zmaltretowano jakiś istotny narząd - może nawet samo serce.
Ćwicz, zanim nadejdzie starość (...). Ćwicz przystosowanie. Ćwicz, przyda ci się w domu starców
(...) uroda kobiety nie jest jej wyłączną własnością, lecz częścią bogactwa, które przynosi ona ze sobą na świat. Ma obowiązek dzielić się tym bogactwem.
Właśnie po to są przecież kurwy, żeby cierpliwie znosić ekstazy nieurodziwych.
Nie zgwałcili jej, tylko się z nią sparzyli. Nie kierowała nimi zasada przyjemności, lecz jądra, worki wezbrane nasieniem, które aż do bólu pragnęło się doskonalić. I oto – patrzcie państwo! – dziecko! Sam już nazywa je „dzieckiem”, chociaż to na razie zaledwie robak w łonie jego córki. Jakie też dziecko może się począć z nasienia, które wciśnięto w ciało kobiety nie z miłością, ale z nienawiścią, nasienia chaotycznie pomieszanego, żeby kobietę splugawić, naznaczyć jak psią uryną?
No to cudownie. Przykro mi, moje dziecko, po prostu nie bardzo potrafię się tym zainteresować. Twoja działalność, jej działalność jest godna podziwu, ale dla mnie dobroczyńcy zwierząt są trochę jak jacyś chrześcijanie. Wszyscy tacy radośni i pełni dobrych intencji, aż po pewnym czasie człowieka korci, żeby sobie pójść w świat i odrobinę pogwałcić i poplądrować. Albo kopnąć kota.
To tak jak z zakochaniem. (...) Gdybyście byli ślepi, w ogóle nie bardzo byście mogli się zakochać. Ale czy naprawdę chcecie widzieć kochaną osobę z całą tą zimną wyrazistością, na jaką pozwalają narządy wzroku? Może lepiej będzie dla was samych, jeśli spojrzycie przez woal, żeby ocalić archetypową, boską postać ukochanej.
A teraz ludzie sami decydują, których praw chcą przestrzegać, a które łamać. Po prostu anarchia. I jak tu wychowywać dzieci w takim chaosie?
(…) poezja przemawia do człowieka albo od pierwszego wejrzenia, albo wcale. Błyskawiczne objawienie i równie błyskawiczna reakcja.
Sam uważa (choć nie zdradza się z tym poglądem), że mowa ludzka wywodzi się z pieśni, a pieśń - z potrzeby wypełnienia dźwiękiem tej nazbyt dużej i dość pustawej przestrzeni, jaką jest dusz człowieka.
Uniesienia, jakich doznawali we wczesnej fazie romansu, nigdy się nie powtórzą.
Czuje, że gdzieś w jego wnętrzu posiniaczono i zmaltretowano jakiś istotny narząd - może nawet samo serce.
Prawdę rzekłszy, już od miesięcy odkłada to na później: odwleka chwilę, gdy będzie musiał stawić czoło pustej stronicy, wydobyć pierwszą nutę, przekonać się, ile jest wart.
Zaślubiny Kronosa z Harmonią: wbrew naturze. Proces wytoczono mu właśnie po to, żeby ukarać ten czyn – powiedzmy sobie szczerze, bez owijania w bawełnę. Postawiono go przed sądem za to, że prowadził taki a nie inny tryb życia. Za czyny wbrew naturze: za to, że puszczał w obieg stare nasienie, zmęczone, bez własności ożywczych, contra naturam. Jeśli starcy będą się parzyć z młodymi kobietami, jaka przyszłość czeka gatunek? W gruncie rzeczy o to właśnie szło w akcie oskarżenia. Połowa literatury mówi o tym: o młodych kobietach, które usiłują wywinąć się spod ciężaru starców, dla dobra gatunku.
(...) dla mnie dobroczyńcy zwierząt są trochę jak jacyś chrześcijanie. Wszyscy tacy radośni i pełni dobrych intencji, aż po pewnym czasie człowieka korci, żeby pójść w świat i odrobinę sobie pogwałcić i poplądrować.
...poezja przemawia do człowieka albo od pierwszego wejrzenia, albo wcale. Błyskawiczne objawienie i równie błyskawiczna reakcja. Jak piorun. Jak zakochanie".
Czuje, że gdzieś w jego wnętrzu posiniaczono i zmaltretowano jakiś istotny narząd - może nawet samo serce.
Czuje , że gdzieś w jego wnętrzu posiniaczono i zmaltretowano jakiś istotny narząd - może nawet samo serce .Po raz pierwszy w życiu ma przedsmak starości , kiedy będzie doszczętnie znużony , wyzuty z wszelkich nadziei i pragnień , zobojętniały na to co niesie przyszłość . Siedzi oklapnięty na plastikowym krześle , wśród smrodu kurzych piór i gnijących jabłek czując jak kropla za kroplą uchodzi zeń zainteresowanie światem .
Zgaszono w nim przyjemność, jaką czerpał z życia. Zaczął dryfować ku swojemu końcowi, jak liść na powierzchni strumienia , jak puch mlecza na wietrze Widzi to całkiem wyraźnie i świadomość ta napełnia go ( cóż za wstrętne słowo) rozpaczą . Z jego ciała uchodzi żywotna krew , a na jej miejsce wdziera eis rozpacz, która jest jak głaz bezwonny, bez smaku , bez wartości odżywczej. Wdychasz go , rozluźnia ją ci się mięśnie i już się nie przejmujesz, chociaż twojego gardła właśnie dotyka stal.