cytaty z książki "Ślady"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne.
Zanim zasnęli, wyszeptała jeszcze, że nawet w chujowym życiu można być przez chwilę szczęśliwym.
Tymoteusz wyobraża sobie, jak czekam, i przez chwilę naprawdę rozumie, że nieważne, ile będzie miał jeszcze kobiet, ile pieniędzy zarobi, ile krajów odwiedzi, ile przeczyta książek i ilu followersów zdobędzie na Instagramie, bo i tak zostanie po nim zaledwie kilka bladych śladów.
W pociągu, przy szybie, za książką i na kacu, próbował spokojnie nienawidzić świata (...).
Życie z powieścią nie ma nic wspólnego. Ono się nie układa w jedną całość. Byłaś kiedyś inną Bożenką i będziesz innymi Bożenkami. Historie, które opowiadamy sobie przy winie, nie łączą się ze sobą ani nic z nich nie wynika. Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne. Uwierz mi, mojego czy twojego życia nikomu by się nie chciało czytać.
Na śniadanie są ciernie i drut kolczasty. Do picia wrząca smoła. Widelec nie pasuje do dłoni, usta jakoś nie chcą się otworzyć. Oskar Wilhelm Czerski czuje, że go nie ma, że nigdy nie było. Jest bohaterem czegoś zmyślonego.
Widzi ustępstwa i przełykanie wściekłości w myśl zasady, że jak coś się psuje, to się to naprawia, a nie wypierdala do kosza, widzi w końcu te wszystkie wspólne święta, urodziny, chrzy, wesela i komunie cały ten niezbędno-niepotrzebny łańcuch uśmiechów, alkoholu i żarcia.
...że to się zdarza, że tak widocznie musiało być albo że to po prostu "życie", jak to się mówi, kiedy się nie umie powiedzieć nic innego...
Franek wiedział, że życie to jednak nie jest powieść, żeby się zawsze układało w zrozumiałe i wytłumaczalne historie. Wiedział, że nie ma się co po nim zbyt wiele sensu spodziewać.
Olo wie, że zaraz się zacznie fabuła, ona zawsze się musi zacząć, nawet jak człowiek się gwałci książką, słuchawkami, szybą i widokiem.
Każdy ściskał pocisk w dłoni. Niektóre leżały wolne - to te, które wydłubujecie później ze ścian i ostrożnie układacie pod szkłem w muzeach albo chowacie w kredensie i pokazujecie wnukom jak skarby. Te, które nic nie zmieniają.
Powtarzał, że boi się mieć dziecko, bo mogłoby wyrosnąć na takiego kogoś, kto wstaje rano, idzie do pracy, wraca, je kolację, siada przed telewizorem, w weekendy jeździ na urodziny i chrzciny, a raz w roku leży przez dwa tygodnie w Kołobrzegu. Powtarzał, że stworzenie kolejnego takiego człowieka to by była zbrodnia.
Następnego dnia poszedł na wojnę, w czym nie było nic wielkiego, bo wielu szło, i w czym jednak było coś wielkiego, bo przecież szedł on.
Są takie miejsca na świecie, że człowiek do nich wraca, choćby nawet nie chciał (...) Tak jak (...) listonosz. Nie lubi tej roboty. Psy go ciągle gryzą, kolana bolą w zimie. Ale co dzień rano wstaje i siada na rower, bo tak trzeba.
Powiedzieli to, jakby ich upadek był tylko na próbę, jakby umierali nie na poważnie.
...że to się zdarza, że tak widocznie musiało być albo że to po prostu "życie", jak to się mówi, kiedy się nie umie powiedzieć nic innego...
(...) większość życia spędziła czekając, aż coś się wydarzy, i nie dostrzegając, że coś wydarza się ciągle.
Boże, gdybyś istniał, tobyś nas wszystkich w jednej chwili wymordował, jestem tego pewna.
Tylko niech pani niczego nie odkłada na później, dobrze? Nigdy nie wiadomo, oni czekają na nas wszystkich, toteż mówię, coby pani nic nie odkładała, bo nie warto.
Myśli o tym, jakie to okrutne, że u starych ludzi śmierć powoli zastępuje życie. Najpierw te wszystkie pogrzeby, na które chodzisz, coraz bardziej odrętwiaały. Później te wszystkie choroby, które w tobie zamieszkują. Wszystkie organy, które powoli przestają funkcjonować: nerki, oczy, żołądek, płuca. Serce. Kiedy przychodzi koniec, jesteś już prawie całkiem martwy.
Dzieci dorosły, praca się skończyła, ciągle trzeba było chodzić z czymś do lekarza. Któregoś dnia, stojąc w kolejce po numerek, Teresa uświadomiła sobie, że nie jest już tak jak kiedyś: nie wróci do domu z opakowaniem tabletek i przekonaniem, że wkrótce wszystko wróci do normy, bo normą teraz jest to: kolejki po numerek i czekanie pod drzwiami gabinetów.
W złości odwróciła się i wyszła z ośrodka. Nie będzie w tym uczestniczyć. Jeśli ma ją zabić jaskra, piasek w nerkach albo słabe krążenie, to, do jasnej cholery, proszę bardzo.
Młodzi robili mu zdjęcia. Wyjmowali z kieszeni błyszczące płytki, rozlegało się kszsztyk! i już było po wszystkim, tak szybko. Patrzyli potem na te płytki, głaszcząc je opuszkami.
Nie chciał niczego, co by go mogło upodobnić do zwykłego człowieka, przez co jeszcze bardziej się do zwykłego człowieka upodabniał.
Kiedyś musiał przypominać Clinta Eastwooda, teraz przypomina jabłko pozostawione w domu przez przypadek na czas urlopu.
Wokół trumny leżą drobne rdzawe chryzantemy, a w trumnie leży ciało, które trzy dni wcześniej całował.
Stał na lekko ugiętych nogach i patrzył rozbieganym wzrokiem na prawo i lewo, dziwiąc się, że wojna to rzeczywiście wojna, a nie łzy w oczach matki, pocałunki podekscytowanych dziewcząt i kumpelskie poklepywanie po plecach.