cytaty z książek autora "Hans Fallada"
Człowiekowi zawsze brakuje czegoś do szczęścia, nigdy nie zyskujemy pełni zadowolenia.
Wspaniałomyślnym można być tylko wobec wspaniałomyślnego wroga, małostkowy wróg zawsze uzna wspaniałomyślność za słabość.
A któż chce umrzeć? - zapytał. - Wszyscy chcą żyć, wszyscy, wszyscy - nawet najnędzniejszy robaczek krzyczy o życie(...)
Czasem człowiek mówi prawdę, choć myśli że kłamie.
Kocha tę kobietę bardzo, na swój cichy, zupełnie niedelikatny i pozbawiony wielkich słów sposób.
Człowiek musi iść za swoimi marzeniami, za gwiazdą, którą w sobie nosi.
Domyślił się dokąd zmierza: do dużej knajpy na rogu, gdzie w małych szklaneczkach sprzedają odwagę i sukces.
Zostało mu jedynie wyczekiwanie, nic tylko czekanie, wypełnione czekaniem życie, na które czeka śmierć.
Psychiatra potrafi usłyszeć w słowach członków rodziny rzeczy, których oni nawet nie podejrzewają.
Wózek miał dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat, przedpotopowy model, chyba sam Noe wwiózł w nim na arkę swoje najmłodsze dziecko.
Mam poczucie jakby na moje przeżycia składały się tylko małostkowe utarczki, które każdego muszą znudzić. Czułem wtedy gniew, gorycz, niekiedy strach. Teraz, kiedy o tych rzeczach pisze, nie odczuwam nawet tego. Jak miałby gniew, gorycz, strach przenieść się na czytelnika? Tylko by go wyjałowił podczas lektury. Mówię sobie jednak: a o czym innym miałbym pisać?
- Tak, zamierzam popełnić samobójstwo - dodał po chwili - może jutro, może dopiero za rok.
Ona jednak się z tego śmieje, śmieje się z wygórowanych cen, śmieje się z topniejących pieniędzy: liczy się tylko tu i teraz! Ma dwadzieścia cztery lata, zawsze udawało jej się znaleźć jakieś rozwiązanie, zawsze jakoś brnęła do przodu.
Błogosławi życie, to niezniszczalne, wciąż brukane, wspaniałe życie!
Tu właśnie leżą, setki, tysiące ludzi, umierają powoli albo szybko, niektórzy wracają do zdrowia, by umrzeć nieco później. Smutna ta opowieść o ludzkim życiu.
Zawsze zaczyna się od czegoś małego, a potem oplata nas, urasta ogromnie i zwisa nad nami - a wolność widzimy zza krat. Zegar na wieży wybija godziny, setki, tysiące, dziesiątki tysięcy - daremnie! Wiatr dmie z północy, ze wschodu, z południa i zachodu - już nie dla nas, już nie dla nas!
- A o której wstajesz?
- Jak ojciec pracuje, to wpół do szósty. Nie bój się, obudze cie w pore, jeśli ojciec coś dla ciebie znajdzie.
- To nie pośpisz nawet pięciu godzin.
- Nie szkodzi, Karolu, pośpie trochie szybciej, to sie wyrówna.