cytaty z książek autora "Andriej Bielanin"
Żyj tym co jest. Pamiętaj o tym co było. Pokładaj nadzieję w tym co będzie. Ale nie pozwól, aby ani przeszłość, ani przyszłość zatruwały ci życie.
Człowiek to nie tylko zewnętrzna powłoka, ale też gesty, charakterystyczne słowa i zwroty, sposób chodzenia, śmiech, a nawet po prostu to, jak umie milczeć.
(o walce z rycerzem w pełnej zbroi): "Jeśli chcecie doświadczyć czegoś podobnego, spróbujcie zaatakować czołg maszynką Gillette
Wszak nic tak dobrze nie działa na samopoczucie i nie uszczęśliwia kobiety jak zawiść innych kobiet.
Karmi się tylko twoim strachem. Dopóki w nią wierzysz, dopóty istnieje. Im silniejszy lęk, tym złuda ma większą moc.
- Jak ci na imię?
- Alina, tylko błagam, nie mów, że tak nazywała się twoja babcia. Mam wrażenie, że babcie wszystkich moich adoratorów miały tak na imię.
- Nie, moja nazywała się Griselda Wilcza Suka, niestety - przyznał Orm ze zmieszaniem.
- Pewnie dlatego, że polowała na wilki?
- Nie, słowo daję, dlatego, że miała wredny charakter - wyjaśnił jeszcze bardziej skonfundowany. - Wszyscy znajomi tak mówili: "ty suko"...
Nieoczekiwanie zza załomu murów wynurzył się jeżdziec. Na nasz widok wyraźnie podskoczył w siodle i podjechał bliżej(...) Rycerz zadudnił coś przez otwory w przyłbicy
- Pyta kim jesteście - domyślił się Lij (...) Rycerz zachichotał głośno. ten śmiech jak z puszki okropnie mnie drażnił
- A czy smoki umieją mówić? - Coś mi się przypomniało.
- Jeśśśćie jak - odpowiedział ktoś głośno. A nie był to Matwieicz ani Lija ani Buldożer.
Rozejrzeliśmy się. Za skałą nikogo oprócz nas nie było.
- Halucynacja! - domyślił się Jean.
- Sam jesteś halusynasja!- -oburzył się głos.
podnieśliśmy głowy do góry - zza skały wyglądał pysk obudzonego przez nas smoka.
- Chyba śnię. Uszczypnijcie mnie, milordzie... - poprosiła szeptem Lija.
- Mogę ja? - zapytał radośnie jaszczur i obejrzał nas z kulinarnego punktu widzenia, zauważył: - Bo stlaśnie chce mi się jeść...
Mitka odmeldował się do pospolitego ruszenia, aby "walczyć za ojczyznę". Machnąłem ręką - a idź, gdzie chcesz, ale jeśli cię ubiją, nie pokazuj mi się na oczy!
Gdy strażnik na szafocie skinął na mnie mieczem, od razu przyjąłem pozycję bojową i zaatakowałem. Trzeba to było widzieć! Robin Hood, Ryszard Lwie Serce i krasnolud Thorin w jednej osobie".
Cała nasza czwórka wyjrzała na zewnątrz i oto, co ujrzeliśmy: po podwórcu, zalanym światłem księżyca, biegały tłumy mnichów, ściągniętych tu nocnymi hałasami, a za nimi pędził pusty habit przeora. Zdawałem sobie sprawę, że przeor jest po prostu chwilowo niewidzialny, ale spróbujecie wyjaśnić to mnichom...
- Chciałam, żeby zniknął - tłumaczyła praktykantka Cichej Przystani. - A on stał się niewidzialny...
- Ale habit, krzyż i sandały są doskonale widoczne!
- No właśnie mówię, że coś mi się pokręciło...
- Bracia! Wracajcie! To przecież ja! Wasz przeor! - wrzeszczał habit kontynuując rozpaczliwą pogoń.
Dosłownie w tym samym momencie w kręgu światła stanęła Lija- lecz nie sama. Towarzyszyła jej wysoka postać w długim płaszczu z kapturem, z kosą na ramieniu. Dokładnie taka jak u Holbeine. Po prostu... Śmierć!
-Milordzie- wyjąkał Buldożer- pozwolicie, że stracę przytomność?
- Wykluczone, ja pierwszy!
- Powiem... powiem... potem... - śmierć poufale objęła mnie za ramiona i dysząc w twarz alkoholem wskazała palcem Buldożera.
- A ten czemu nie pije?
- Bo... - Zamyśliłem się głęboko i na długo. - Bo jemu... tego... zdrowie mu nie pozwala!
- A, wrzodowiec - śmierć skinęła ze zrozumieniem. - Umrze zdrowszy... Zabawne, co? Cha, cha, cha...