cytaty z książek autora "Ivo Andrić"
Pamiętaj, że zranić nie można tylko tych, którzy niczego nie mają. Ty zaś jesteś niewolnikiem i nie możesz mieć nic.
Gardzę blaskiem bogactwa i fałszywym wierszem poety, odwracam głowę od tych, którym jest dobrze i których duch milczy. Kocham biednych i biedę sławię, sławię tych, co mają ciche, skromne radości i nadzieję w cierpieniu.
Żył tu sobie, miły i pożyteczny dla wszystkich, obcy sam sobie, wobec nikogo szczery ani bliski. I tak to, czepiając się jak rozbitek strzępów cudzej egzystencji, zdołał utrzymać się na powierzchni, uniknąć swojego prawdziwego życia, takiego, jakie mogło być i byłoby, i dalej istnieć, żyć i pracować pod płaszczykiem owej niewinnej, trochę niezwykłej osobowości. A żyć zawsze jest dobrze. Grunt to żyć.
Wszystko, co w życiu się zjawia i trafia, ludzie, zdarzenia, zwierzęta i martwe rzeczy, wszystko ma swoją wartość i swoją wysoką rangę. I wszystko kończy się śmiechem, który nie boli i nie razi nikogo.
Zrozumiałem, że straty są bolesne dopóty, dopóki nie straci się wszystkiego, bo jeśli traci się mało, przynosi to smutek i łzy. Jest nam ciężko gdy wielkość straty mierzymy tym, co pozostało, ale gdy pewnego dnia stracimy wszystko, odczuwamy lekkość, która nie ma imienia, bo jest to lekkość nazbyt wielkiego bólu.
Całe piękno świata skryło się w moich myślach. Nieosiągalne marzenie stało się treścią życia. Tak oto upływają dni i noce moje, ale w chwili śmierci owa tęsknota stanie się czymś jedynym, wielkim, prawdziwym i tęsknym.
Im przeżycia były cięższe i przykrzejsze, tym przyjemniej snuć wspomnienia o nich. Oglądane poprzez dym tytoniu lub kieliszek niezbyt mocnej wódki, obrazy te fantazja i czas często zmieniały, wyolbrzymiały i upiększały, ale niepostrzeżenie, tak że każdy zaklinał się, iż tak właśnie było, jako że wszyscy podświadomie brali udział w owym bezwiednym upiększaniu przeszłości.
Ludzie, którzy urodzili się w zamożnych domach albo przynajmniej raz w życiu byli bogaci, nie mogą tego nigdy całkowicie wymazać ze swego zachowania. To bije z ich słów, spojrzeń i ruchów; z tego, jak odpowiadają przez telefon, jak proszą kelnera, a zwłaszcza jak rozmawiają z kobietami [s. 220].
Na obszarze sztuki człowiek powinien zachowywać się jak marynarz na morzu, być nierozerwalnie z nią związany, lecz zarazem w maksymalnym stopniu powściągliwy w swoich sądach i przewidywaniach [s. 136].
A za każdym razem, gdy mamy wrażenie, że się nam na coś tam "otworzyły" oczy, to zazwyczaj znaczy,że zamknęliśmy je na tysiąc innych rzeczy.
Sprawował rządy „surowe i sprawiedliwe” w jego mniemaniu, a samowolne i okrutne zdaniem większości poddanych. (…) Szczerze pragnął, żeby w jego kraju było jak najwięcej szczęśliwych ludzi, ale liczbę i rodzaj tego szczęścia wyznaczał on sam.
Forma aforyzmu to niedostrzegalna a niebezpieczna pułapka dla każdego z nas. Na pierwszy rzut oka aforyzm wydaje się lekkim i przyjemnym środkiem wyrazu, za pomocą którego z najmniejszym wysiłkiem możemy przedstawić nasze życiowe doświadczenia, co to każdemu z nas zawsze wydają się ogromne i ciężkie, i nasz rozum, o którym zawsze mamy jak najlepsze mniemanie. Ale w tej mierze najczęściej i najwięcej się mylimy. Aforyzm jest cienkim lodem, na który naprowadza nas nasze pragnienie, żeby najtańszym kosztem i szybko pokazać to, co wiemy oraz co jesteśmy w stanie zrobić i co umiemy. Jest zwierciadłem, w które łapiemy ludzi i świat wokół siebie, a przy tym nie zauważamy, że sami w nim się przeglądamy i pokazujemy, ze wszystkimi naszymi myślami i zamiarami [s. 166].
Niejeden z owych urzędników, ognisty Węgier albo zarozumiały Polak, przeszedł przez most z obawą, wstępując z odrazą do kasaby (miasta), gdzie z początku odbijał od wszystkich jak kropla oliwy od wody, po której pływa. A już w kilka lat później godzinami przesiadywał na kapii (galerii pośrodku mostu), palił trzymając w ustach gruba bursztynowa bursztynową cygarniczkę i niby rodowity mieszkaniec kasaby śledził wzrokiem dym snujący się i znikający pod jasnym niebem w nieruchomym powietrzu o zmierzchu.
Już dawno pogodził się z myślą, że przeznaczenie człowieka na ziemi polega na walce z zepsuciem, zniszczeniem i śmiercią oraz że każdy powinien wytrwać w tej walce nawet wówczas, gdy jest ona zupełnie beznadziejna.
Najgorszą i najtragiczniejszą ze wszystkich słabości ludzkich jest niewątpliwie kompletny brak umiejętności przewidywania, będący w rażącej sprzeczności z tyloma talentami, zdolnościami i wiadomościami człowieka.
Nie istnieją kobiety brzydkie, śmieszne czy odrażające ze względu na to, co zabiera im natura, ani co z upływem czasu tracą ze swej urody, lecz ze względu na to, co one same pragną do niej dodać [s. 70].
Kiedy urodził się, Los rzucił kości: Będziesz mocny i śmiały, a kiedy po raz pierwszy usłyszysz słowo: szczęście, zapragniesz dać je całemu światu. O jednym tylko człowieku zapomnisz i nie będziesz szczęśliwy nigdy.
Ludzie nie chcą być szczęśliwi. Narody nie chcą rozumnego rządu ani szlachetnych władców.
Pragnienia nagłych zmian i myśl o przeprowadzeniu ich za pomocą gwałtu i przemocy często pojawiają się wśród ludzi jak choroba i nabierają rozmachu przeważnie w młodzieńczych głowach; tylko głowy te nie myślą jak należy i zwykle nie ostoją się długo na karku. Bo nie ludzkie pragnienia rządzą i kierują sprawami tego świata. Pragnienie jest jak wiatr, przenosi pył z miejsca na miejsce, przesłania nim niekiedy cały widok, ale ostatecznie uspokaja się, opada, zostawiając po sobie stare, odwieczne oblicze świata.
Odtąd przez wiele lat życie nie przestawało go poić tym samym gorzkim napojem, do którego nie sposób się było przyzwyczaić. Wprawdzie po dawnemu chodził, żył, pisał artykuły i krzyczał z tłumem, ale już teraz trawiony wewnętrznym rozłamem, do którego nie chciał nawet sam przed sobą się przyznać i który chętnie ukrywał przed każdym.
Savfet-bej:
– Kto ma i potrafi, ten nie tylko żyje dłużej i lepiej, ale też lżej choruje i lżej umiera [s. 83].
Hałaśliwa radość to mocny napój, to trucizna, która zaczyna działać dopiero w samotności. Z wyrzutem milczy opuszczony pokój, zjawiają się samotnicze myśli, niczym obrażeni przyjaciele udający, że mnie nie poznają.
Mija życie pełne niebezpieczeństw i cierpień, ale jasne, niezłomne i sprawiedliwe w swej istocie.
W zapadłych mieścinach, gdzie ludzie są do siebie na ogół podobni jak owce z jednego stada, niczym przyniesione przez wiatr osobliwe nasionko pojawi się czasem istota, która odbija od otoczenia, nie mieści się w nim, ściąga na wszystkich rozmaite biedy i tak długo powoduje zamieszanie, aż jej ludzie przytrą rogów i przywrócą w ten sposób ustalony porządek.
Jednakże kłopoty nie trwają wiecznie (i to jest ich cechą wspólną z radością), lecz mijają albo przynajmniej zmieniają się i giną w zapomnieniu.
Oznacza to, że nie istnieje droga środkowa, owa prawdziwa prosta wiodąca naprzód, do stabilizacji, do spokoju i godności, lecz wszyscy obracamy się w kółko, zawsze w tym samym złudnym kierunku, a tylko zmieniają się ludzie i pokolenia, które zdążają naprzód, wiecznie tumanione.