cytaty z książek autora "Paweł Majka"
Wszyscy odetchnęliby z ulgą, gdyby pozwolono im zapomnieć, że istniał kiedyś inny świat ze wszystkimi jego szaleństwami, ideologiami i technologiami, niosącymi przede wszystkim zagładę. Gdyby ludzie przestali wciąż oglądać się za siebie, zyskaliby szansę, by stworzyć coś nowego.
Dlatego niech pan posłucha rady Polaka - wtrącił się Grabiński. - W zmaganiach z silniejszymi mamy bogatą tradycję.
Widzisz, ja nie jestem stąd. Ale i u siebie widziałem, że zawsze się tacy znajdą. Tacy, którym za ciasno, za ubogo. Czy świat żyje pełnią życia, czy zdycha po Pożodze, za każdym razem znajdzie się ktoś, kto pomyśli, że powinien mieć lepiej niż inni. Albo, że lepiej od ludzi wie co dla nich dobre. Jak mu się uda dorwać do władzy, to wciąż mu jej za mało. I się zaczyna: propaganda, fałszowanie wyborów, państwo policyjne, prowokacje, pokazowe procesy...
Tak naprawdę, dumał Siedlar, wszyscy rodzą się z pechem uwieszonym u serca. Pech śpi, czeka na swoją okazję. Ci, u których śpi dłużej, bywają nazywani szczęściarzami. Ale ich zegar także tyka.
Armia to instytucja, której podstawowym celem istnienia nie jest wcale wojna, ale eksperymentowanie z granicami oszczędności.
- Nie można oszukać śmierci, dziewczyno. Da się igrać z demonami i bogami, a nawet z urzędnikami podatkowymi. Ale śmierć jest nieprzekupna i złośliwie bystra. Jak już umrzesz, to nie żyjesz.
Ludzie zabijali się od zawsze. To niemal czyni nas ludźmi. Jakby
zabijanie się o byle co było efektem ubocznym posiadania
inteligencji. Zwierzęta walczą o pokarm, o terytoria łowieckie.
Lecz nasze powody zwykle bywały wydumane. Religia,
ambicja, przyjemność. To wszystko pochodne inteligencji.
Zabijam za nic, więc jestem ludzki.
- Gulasz politechniczny - zażartował młody mężczyzna, który przyniósł im jedzenie. - Proteiny z witaminami w sosie z kota. Smacznego.
To nie polityka doprowadziła do Pożogi, ale narastająca frustracja ludzi, którzy posiadali zbyt wiele, a wciąż byli przekonani, że mają za mało.
Pełna zgodność to cecha niedostępna gatunkowi ludzkiemu.
Zatem fachowiec. Może nawet wykształcony. Nie, wróć. To Polska. Tu wystarczyło, że był kuzynem właściwego ministra.
- To piekło - szepnęła Kaśka - Tak musi wyglądać piekło.
- Jeśli tak, jest pełne szczęściarzy.
- Zwariowałeś?
- Widziałaś któregoś z nich z bliska? Ja tak. Swoją babcię. Nie wydawała się świadoma tego co robi. (...) Nie, piekło zacznie się wtedy, gdy się obudzą.
W przewracaniu stron księgi jest coś, czego nie osiągniesz za pomocą elektronicznych czytników, bracie Karolu. Nie wspominając już nawet o bezpośrednim przesyle danych. Widzisz, bracie, kiedy bierzesz księgę do ręki, kiedy przewracasz kolejne strony, poznajesz coś więcej niż tylko jej treść. Pozyskujesz szacunek wobec niej samej i wobec tych, którzy ją tworzyli. A z czasem nawet się zaprzyjaźniacie. Tutaj, w naszej bibliotece, uczymy się, że zdobycie wiedzy wymaga wysiłku. A coś, czemu poświęciliśmy wysiłek, umiemy szanować. Czy w twoich uszach brzmi to jak mistyczne bredzenie?
By zapobiec wszystkim tym zagrożeniom życie w schronach musiało być doskonale zorganizowane. Tyle, że łatwo jest podziwiać maszynerię dopóki nie pada się jej ofiarą.
Gdyby miał zawierzyć opowieściom komunistów, Lenin musiałby być nadczłowiekiem. Potrafił rozmnażać bochenki chleba, wynalazł marihuanę, a wspólnie z Bobem Marleyem wymyślił reggae. Uzdrawiał dotykiem, żył dwieście lat, gołymi rękami zatrzymywał czołgi kontrrewolucjonistów i strącał z nieba ich samoloty. Gdyby nadal żył, nie doszłoby do Pożogi.
Ale czy on przypominał jeszcze Marcina sprzed paru miesięcy? Od tygodni nie robił notatek w zeszycie. Ocalał, by zostać kronikarzem odradzającego się świata, tak jak marzył. Ale świat wolał umierać, zamiast się odradzać, a Marcinowi szybko zabrakło zapału, by zapisywać kolejne klęski.
- Gadanie z tobą, Mirku, to jednak strata czasu. Wy, trzeźwi, nie potraficie spoglądać na świat z odpowiednio szerokiej perspektywy, ot co. Na próżno sobie strzępię język!
Porucznik Arciszewski miał w sobie, zdaniem Szramy, mniej ciepła od sopla lodu, a jego oczy były równie pełne miłości jak spojrzenie kanibala zarzynającego ofiarę. Ale może łagodniał przy dzieciach, kto wie.
Jestem twardogłowym racjonalistą, Karol. Lecz nawet ja ustępuję przed nieznanym, gdy odgryzie mi pół dupy.
Więc... Ode mnie tego nie usłyszycie. Ja otworzyłem oczy i zobaczyłem wroga. I siebie, oszołomionego, bezradnego i zdradzonego. Żyję tylko po to, by o tym opowiadać.
Widzisz... Ja nie jestem stąd, ale i u siebie i tu widziałem, że zawsze się tacy znajdą. Tacy, którym za ciasno, za ubogo. Czy świat żyje pełnią życia czy zdycha po pożodze za każdym razem znajdzie się ktoś, kto pomyśli, że powinien mieć więcej niż inni. Albo, że lepiej od ludzi wie, co dla nich dobre.
Gdyby ludzkość naprawdę była inteligentna, nie doszłoby do Pożogi.
Ludzie to głupcy. Nie ufają sobie nawzajem, nie potrafią współpracować, łatwo dają się ponieść gniewowi i strachowi. Obracają się przeciw sobie z byle powodu, zdradzają się i mordują, byle tylko zagarnąć jak najwięcej dla swojej grupy albo nawet jednego osobnika, któremu wydaje się, że jest największy i najważniejszy.
Każdy czegoś chce - burknął Pitala. - To zasada starsza niż prawo.
Dzieci prawie nie tęsknią. Gdy to uczucie podkrada się do nich, szybko znajdują na nie lekarstwo, skaczą ku psocie lub zabawie. Wierzą, że wszystko, od czego są na chwilę oddalone, kiedyś powróci.
- Nie wiele dziś my wiemy o honorze. Proszę mi wybaczyć, ale honor to mit.
- Dziś mity ożywają prawda?
Nawet największe wojny zaczynają się zwykle od małych ludzi, tyle tylko, że przepełnionych potężnymi ambicjami bądź przejętych ogromnym strachem. Interesy korporacji i racje stanu państw, potrzeba dostępu do zasobów i spory o granice odgrywają swoją rolę, ale za każdą wojną stoją mali, przestraszeni i rozzłoszczeni tym strachem ludzie.
Nie jesteśmy tylko sumą wspomagań, kochanie.