cytaty z książki "Szafa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) Najgorzej jest z kobietami. Kobiety zostawiają po sobie więcej śladów i chodzi nie tylko o to, że zapominają drobiazgów. One instynktownie próbują przerabiać hotelowe pokoje na namiastki domów. Ukorzeniają się, gdzie tylko mogą, jak niesione wiatrem nasiona. W hotelowych szafach wieszają jakieś zapiekłe tęsknoty; w łazienkach, w sposób bezwstydny, zostawiają swoje pożądanie i opuszczenie. Na szklankach i ustnikach papierosów lekkomyślnie porzucają ślad swoich ust (...) Nie zostawiają jednak napiwków. Do tego potrzebna jest pewność siebie mężczyzn. Dla mężczyzny świat jest bowiem zawsze bardziej bazarem niż teatrem. Oni wolą za wszystko zapłacić, nawet na zapas. Tylko wtedy są wolni, gdy płacą.
Zobacz, oto jest Nic, które zawiera nieskończoną liczbę wymiarów wszystkiego.
(...) świat istnieje tylko w patrzeniu na świat, a więcej nic nie ma.
Rozpadamy się z każda chwilą. Żyjąc umieramy. Tak samo oni, jak i ja.
Kiedy się śpi bez grzechu, bez dalekosiężnych planów, bez buntu i rozpaczy, kiedy skóra staje się coraz cieńsza, bardziej papierowa, kiedy z ciała powolutku ucieka życie, jak z dziwacznej gumowej zabawki, kiedy widzi się przeszłość raz na zawsze dokonaną i zamkniętą, kiedy w nocy zaczyna się śnić Bóg, wtedy ciało przestaje zaznaczać świat swoim zapachem. Skóra przyjmuje zapachy z zewnątrz i smakuje je po raz ostatni.
Musi mieć czas, żeby wrócić tam gdzieś głęboko w siebie, rozejrzeć się, nazwać ten podstawowy w sobie rytm, określić go jednym słowem, przetłumaczyć słowa i wreszcie je wypowiedzieć.
Dla mężczyzny świat jest bowiem zawsze bardziej bazarem niż teatrem. Oni wolą za wszystko zapłacić, nawet na zapas. Tylko wtedy są wolni, gdy płacą.
(...) zdumiewa mnie, że można być w sposób, jakby się w ogóle nie było.
Przestrzeń nie lubi spiralnych schodów, kominów i studni. Ma wtedy tendencję do degenerowania się w labirynty.
Mój niepokój rośnie, gesty stają się zamaszyste i wyczerpujące, zaczynam się spieszyć, zaczynam patrzeć na zegarek, zaczynam wychodzić z momentu "teraz" i stawać już jedną nogą w momencie "potem".
Czyta
Człowiek jest ledwie powodem, dla którego te wszystkie rzeczy znalazły się tutaj, tylko figurą, która przemieszcza rzeczy w czasie i przestrzeni.
Cała ta nerwowa aktywność, niezauważanie teraźniejszości i brak zrozumienia, że to ona jest zalążkiem świętej przyszłości-budzi we mnie lęk.
Ale czy można mówić o jakichkolwiek granicach, kiedy tworzy się światy?
Pokój otacza mnie sobą, obejmuje. Jest to najczulsza, niedotykalna z pieszczot, tak może pieścić tylko zamknięta przestrzeń.
To mniej więcej widział D., kiedy patrzył przez swoje okno, ale dla D. taki widok miał tę samą konsystencję co sen-rozmazaną, nieciągłą, alogiczną. Jego wzrok nie zatrzymywał się na szczegółach, nie kontemplował kształtu gzymsu ani ludzkiej twarzy po tamtej stronie szyby. D. tylko patrzył.
Kiedy umysł zostaje ze sobą sam, zaczyna się modlić. Taka bowiem jest natura umysłu.
Oboje są zupełnie siwi tym rodzajem siwizny , która zapomniała już wszystkie grzechy.
(...) uderza mnie brak konkretnego zapachu. Tak pachną dzieci. Ich skóra sama z siebie nie wydziela żadnych woni, łapie tylko i zatrzymuje zapachy z zewnątrz: powietrza, wiatru, trawy rozgniecionej łokciem i cudowny, słony zapach słońca. Tak właśnie pachnie ta pościel. Kiedy się śpi bez grzechu, bez dalekosiężnych planów, bez buntu i rozpaczy, kiedy skóra staje się coraz cieńsza, bardziej papierowa, kiedy z ciała powolutku ucieka życie, jak z dziwacznej gumowej zabawki, kiedy widzi się przeszłość raz na zawsze dokonaną i zamkniętą, kiedy w nocy zaczyna się śnić Bóg, wtedy ciało przestaje zaznaczać świat swoim zapachem. Skóra przyjmuje zapachy z zewnątrz i smakuje je po raz ostatni.
Rano"- zapach kawy i jasne okna raniące zaspany wzrok , "wieczór" - spowalniający się czas, kiedy zachodzi słońce, "we dnie" - bycie staje się tym samym co doświadczanie, hałasem, ruchem, milionem czynności bez znaczenia," w nocy" - bezwładne, osamotnione w ciemności ciało.
Zapachniało stamtąd innymi miejscami i czasem, który był mi obcy. Boże, a jednak coś przypominał, coś tak znajomego, tak bliskiego, że nie starczyłoby słów, żeby to nazwać (słowa potrzebują przecież dystansu do nazywania).
(...) dla nich śmigające po korytarzach pokojówki w biało-różwych mundurkach, a wśród nich ja. Ale być może "ja" to za wiele powiedziane. Niewiele zostaje ze mnie, gdy w kantorku na końcu korytarza przebieram się w pasiasty fartuszek.
(...) a potem zdejmuję różowo-biały mundurek i przez chwilę stoję naga bez właściwości.
I czekali cały dzień i całą noc, ale Nic nie chciało się rozwijać , było bowiem doskonałe.
Rano ta chwila z nocy wyda im się nierealna i nieodróżnialna od męczących snów. Czyż każdy nie miewa ich co jakiś czas?
Kiedy umysł zostaje ze sobą sam na sam, zaczyna się modlić. Taka bowiem jest natura umysłu.