cytaty z książki "Mój pionowy świat czyli 14 x 8000 metrów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Siedem kroków i odpoczynek, siedem i odpoczynek. Kiedy mam już dosyć monotonii tych rachunków i próbuję zrobić dziesięć kroków, okazuje się, że dług tlenowy urósł przy tym do takich rozmiarów, że przed oczami zaczynają latać czarne plamy, a oddech jest na granicy wydolności, co działa na moją świadomość jak sygnał alarmowy. Wiem, że gdybym zrobił trzynaście, albo nawet dwanaście kroków, to straciłbym przytomność.
Moja gospodyni puszcza mimo uszu, że odłączyłem się od wyprawy, przedtem byłem na szczycie Dhaulagiri, a teraz przeszedłem przez French Pass [...]
- Tędy o tej porze nikt jeszcze nie przeszedł...
[...]
Wtedy, w ten błogi nastrój włącza się głos radia nepalskiego, przez które podają komunikat: "Polska wyprawa na Dhaulagiri zakończyła się sukcesem : Andaray Chokoyo and Jerry Kukuczak weszli na szczyt, jest to pierwsze w historii zimowe wejście na tę górę..."
[...]
Dostrzegłem coś zupełnie nowego w oczach mojej gospodyni, dopiero później dotarło, że to przecież mówią o mnie. Uwierzyła. Kolejną szklaneczkę "Marpha Brandy" dostałem gratis.
Nie wiem, skąd we mnie ta ochota do żartów [...] siadam w śniegu i czekam. Dopiero gdy zbliżyli się do mnie na dwa metry, podrywam się z okrzykiem:
- Pasowa kontrola! Przepustku mate?
Ta nagła, niespotykana w himalajskiej [Dhaulagiri] scenerii, sytuacja przedrzeźniania stróżów zza bratniej granicy w Tatrach powoduje, że stają w miejscu jak wryci.
Trzeba zacząć od nowa, mówię więc do Wojtka [Kurtyki]:
- Przygotowują dwie polskie wyprawy zimowe w Himalaje, co ty na to?
- Mnie zima nie interesuje - odpowiedział.
- Jest szansa zrobienia dwóch szczytów w jednym sezonie zimowym...
- Bzdura! Niemożliwe! Za krótki czas, to jest szaleństwo - obruszył się Wojtek.
- Ale takie właśnie szaleństwo może być fajne - podsuwam z nadzieją.
- W takim razie musimy się rozstać... - słyszę. I nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć:
- Wiesz co? Może rzeczywiście będzie lepiej, jeżeli weźmiemy chociaż czasowy rozwód? Idź swoją drogą, ja pójdę swoją.
Ten luz trwa także w czasie karawany. Jest sirdar, jest jego zastępca, kilku pomocników, oni załatwiają wszystko. Wpadam przy tym w stresy, bo na moich oczach oszukują, robią Herrligkoffera "w konia". Znam to przecież od podszewki i widzę jak na każdym kroku wyciągają mu pieniądze, a Karl oczywiście płaci, mówiąc jeszcze przy tym:
- Dziękuję!
- Tak trzeba!
Nawet do głowy mu nie przychodzi, że ktoś, patrząc mu prosto w oczy, może oszukiwać. A jest to przecież jego 24 wyprawa w Himalaje. Tak drobne sprawy nigdy pana doktora nie interesowały.