cytaty z książek autora "William Faulkner"
Kiedy człowiek boi się coś zrobić, wtedy wie, że żyje. Ale kiedy człowiek nie robi czegoś tylko dlatego, że się boi, to wtedy jest martwy.
To było wszystko. Albo raczej nie wszystko, bo nigdy nic nie jest pełne, wykończone; nie sam cios przecież sprawia nam cierpienie, lecz te rozwlekłe, ciągnące się później następstwa ciosu, te śmieci, które się po nim walają i które trzeba uprzątać, wymiatać z progów rozpaczy.
Tak, tak, bo miłość z wiarą na pewno istnieje, bo inaczej za cóż by mężczyźni walczyli? Za cóz innego warto by im było umierać? Przecież nie w puste imię honoru czy w imię dumy, czy nawet pokoju, ale za tę miłość z wiarą, która po nich pozostaje. Bo on (Bon) miał umrzeć; wiem to, wiedziałam to, że miał umrzeć, jak umrzeć miały pokój i duma. W przeciwnym razie czymże udowodnić, że miłość jest nieśmiertelna? Nie sama miłość i nie sama wiara. Bo sama miłość bez żadnej nadziei umiera podobnie jak wiara, w której jest mało powodów do dumy, lecz miłość z wiarą przeżyje na pewno wszystkie morderstwa i głupotę wojny, by ze zhańbionych, od czci odsądzonych prochów ocalić choć cząstkę zgasłego, bezpowrotnego urzeczenia serca.
Pamiętam, że w młodości myślałem, że śmierć to zjawisko cielesne. Teraz wiem, że to tylko funkcja umysłu - i to umysłu tego, kto pozostaje po zmarłym przy życiu.
Złudzeniami można żyć dość długo i być dość szczęśliwym. Może to nawet jedyny sposób, żeby być szczęśliwym.
- Jasna cholera - powiedział leżąc na wznak, spoglądając w okno, przez które nie było nic widać, czekając na sen, nie wiedząc, czy sen przyjdzie, i nie troszcząc się, czy przyjdzie, czy nie. Nic nie widzieć i nic nie wiedzieć, i długie pasmo normalnie długiego życia człowieka. Trzy razy po dwadzieścia i jeszcze dziesięć lat ciągnąć to uparte ciało po świecie i drwić z jego natarczywych żądań. Trzy razy po dwadzieścia i dziesięć - mówi Biblia. Siedemdziesiąt lat. A on ma dopiero dwadzieścia sześć. Zaledwie trzecia część drogi. Jasna cholera.
Miłość i cierpienie to jedno i to samo: wartość miłości mierzy się sumą, jaką trzeba za nią zapłacić: i zawsze, jeśli to wypada zbyt tanio to znaczy, że człowiek oszukuje sam siebie.
Będę się sprzeciwiał do ostatniego tchu: żadnych fotografii, żadnych dokumentów. Moją ambicją jest być wymazanym i wykreślonym z historii jako osoba prywatna, nie zostawić w niej śladu, żadnych szczątków poza drukowanymi książkami. Żałuję, że nie miałem na tyle rozsądku, żeby myśleć trzydzieści lat naprzód i, jak niektórzy z Elżbietan, nie podpisywać ich. Do tego dążę nie szczędząc starań, żeby suma i historia mojego życia, która w tym samym zdaniu jest moim nekrologiem i epitafium, nimi pozostała: Napisał te książki i umarł.
Nie mógł tego powiedzieć, rozumiesz – ten chłopak zaledwie dwudziestoletni, ten chłopak, który odwrócił się od wszystkiego, co znał i związał swój los z tym jedynym przyjacielem – z tym kimś, kogo później miał zabić, o czym wiedział już owej nocy, kiedy razem odjeżdżali. Tak samo jak wiedział, że usłyszał od ojca prawdę, musiał też wiedzieć, że jest z góry na to skazany, że po to się urodził – właśnie po to, żeby Bona zabić.
A potem jakaś cząstka mojej istoty poszła spać (tak, tak, wzięła świecę z mocnej, ani trochę nie drżącej ręki i pomyślała: „Ona nie wylała ani jednej łzy”, po czym w ponurym lustrze zobaczyła moją własną twarz i pomyślała: „Ty też nie”).
Mężczyźni słuchają, bo chcą wiedzieć, co kto mówi. Kobiety nie. One nie dbają o to, co kto mówi. One słuchają dlatego, że ten ktoś jest tym, kim jest.
Bóg wie, co robi, ukrywając przed młodymi prawdę o życiu, bo gdyby było inaczej, młodym odechciałoby się żyć.
...człowiek wywiera sobą takie małe wrażenie na świecie. Rodzi się człowiek i próbuje wywrzeć wrażenie; sam nie wie dlaczego, ale wciąż i wciąż próbuje. Rodzi się jednak w tym samym czasie, co mnóstwo innych ludzi, jest z nimi zespolony, więc te wszystkie jego próby są takie, jakby poruszał rękami i nogami przy pomocy sznurków jednocześnie przywiązanych do rąk i nóg innych. I tamci inni też próbują, i też nie wiedzą dlaczego, nie wiedzą nic z wyjątkiem tego, że te sznurki wzajemnie sobie przeszkadzają.
Oto oni, a przecież czegoś tu brak; są jak wzór chemiczny, ekshumowany z owej zapomnianej komody – ekshumowany starannie, bo papier jest stary i pożółkły, i już się rozpada: pismo wyblakłe, prawie nie do odczytania, a jednak pełne znaczenia, dobrze znane z kształtu liter i treści, więc możemy odcyfrować symbole lotnych i wrażliwych sił; zestawiamy je razem we właściwych proporcjach, ale nic się nie dzieje; odczytujemy je ponownie, wpatrując się żmudnie, w skupieniu, żeby się upewnić, czy o czymś nie zapomnieliśmy, czyśmy nie zrobili żadnego błędu w obliczeniach; i znów zestawiamy je razem, i znów nic się nie dzieje: widzimy tylko te słowa, te symbole, same kształty, cienie kształtów nieodgadnione i pogodne na rozdętym tle straszliwego krwawego niepowodzenia ludzkich spraw.
Na widok tej twarzy zatrzymałam się jak wryta (nie moje ciało: ciało biegło naprzód; ale ja sama, to głębsze istnienie, dane nam wszystkim istnienie prawdziwe, wobec którego ruch kończyn jest tylko lichym, spóźnionym akompaniamentem, jak amatorska zbyteczna przygrywka zbyt wielu różnych naraz instrumentów nie w takt melodii).
Zatrzymałam się jak wryta w tym ogołoconym hallu, ze schodami (także już bez dywanu) wznoszącymi się w mroczną górną sień wśród echa nie tyle słów moich i kroków, ile raczej nieodwołalnie straconego tego Co-Byłoby, echa, które nawiedza wszystkie domostwa i zamknięta ściany wzniesione ludzką ręką nie dla ciepła, nie dla schronienia, ale po to, by ukryć przed wzrokiem ciekawego świata ciemny labirynt, przez jaki przechodzą owe prastare, a wieczyście młode mamidła dumy, nadziei, ambicji (tak, i miłości też).
Pan Bóg dlatego musiał stwarzać kobietę, że mężczyzna na własne oczy to nie zobaczy, co dla niego dobre.
Trzeba dwojga, żeby zrobić człowieka, starczy jedno, żeby umrzeć. Tak oto świat się skończy.
Trzeba dwojga, żeby zrobić człowieka, starczy jedno, żeby umrzeć.
Człowiek jest sumą swoich nieszczęść. Przychodzi dzień kiedy sądzisz, że nieszczęście ma już Ciebie dość, ale wtedy to czas jest Twoim nieszczęściem.
nie jak ta, co przeżyła i męża i dzieci, i nie jak ta, co zmarła przed nimi wszystkimi, ale tak, jakby nigdy w ogóle nie żyła.
Trawa bzyczała w księżycu, kiedy szedł po niej mój cień.
Czas jest martwy tak długo, jak odlicza go tykanie małych kółek; dopiero kiedy zegar staje, czas ożywa.
Dżentelmen nigdy nie zapomina swoje przyszłości. Dżentelmen potrafi przejść przez wszystko. Stanąć twarzą w twarz ze wszystkimi. Dżentelmen przyjmuje odpowiedzialność za swoje czyny i niesie ciężar ich konsekwencji, nawet jeśli sam nie był inicjatorem tych czynów, ale poszedł na ustępstwo, nie powiedział: "Nie", choć wiedział, że powinien był to zrobić (...)
Czasami to sam nie wiem, czy człowiek ma prawo mówić, kiedy kto jest normalny, a kiedy nie. Czasami myślę, że żadne z nas do końca nie zwariowało i żadne z nas do końca nie jest normalne, póki reszta gadaniem nie przeważy. Jakby nie tyle o to szło, co ktoś robi, ile o to, jak większość ludzi patrzy na to, co ktoś robi.
Każdy człowiek jest sędzią własnych cnót, ale niechże nikt nie daje recepty na szczęście drugiemu człowiekowi.
(...) już dawno przekonał się o tym, że nikt nie ma odwagi, ale że każdy może ślepo zabłądzić w bohaterstwo, tak samo jak może potknąć się i wpaść w otwór kanalizacyjny na ulicy. ["Zwycięstwo"]
Miłość nie umiera, tylko ludzie umierają. To tak jak morze. Jeśli nie jesteś dobry, jeśli je zanieczyszczasz, wyrzuca cię gdzieś, żebyś umarł. Tak czy inaczej musisz umrzeć, ale ja wolę utonąć w morzu, niż żeby fala wyrzuciła mnie na jakieś zamarłe wybrzeże, a słonce wysuszyło, zrobiło ze mnie małą, cuchnącą plamę bez imienia z napisem "to kiedyś istniało" jako epitafium.
[..] pieniądze same w sobie nie mają żadnej wartości, tylko przez to, na co je wydajesz. Do nikogo nie należą na stałe, więc po co je gromadzić. Należą tylko do tego, kto je potrafi zdobyć i utrzymać.
To była na razie sprawa tylko opinii publicznej, która swego czasu Sutpena przełknęła, a teraz w żaden sposób nie mogła go strawić [z czasem wyrzygała].