cytaty z książki "Chemia śmierci"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jest taki punkt, w którym ostrożność ustępuje miejsca paranoi.
-Chce pan obejrzeć ciało? - spytała w końcu.
Nie. Nie chciałem.
-Oczywiście.
Byłem kiedyś takim jak Ty. Takim jak ja będziesz kiedyś Ty.
Piekielny ogień i siarka przemawiają do ludzi bardziej niż teksty z cyklu: "Nadstaw drugi policzek".
W tym momencie dobre intencje Bena wyfrunęły oknem. Niewiele brakowało i wyfrunąłby również Carl Brenner.
Zaświtała mi jakaś myśl, mglista i nieuchwytna, synaptyczne połączenie uaktywnione przez słowo czy słowa, które przed chwilą wypowiedzieliśmy. Próbowałem ją schwytać, lecz nie dałem rady.
-Tina, miałaś go naprawić.
-I naprawiłam! Nogi się odkręciły, więc podłożyłam złożony papier.
-Papier? Trzeba je było porządnie przykręcić! I zrób coś z tym dymem. Dmuchnij albo...
-To ciebie ktoś powinien wreszcie dmuchnąć. Przydałoby ci się.
Sprawdziłem telefon. Zasięg był słaby, jednak wystarczył, żeby się do mnie dodzwonić. Nic. Żadnych wiadomości. Przez przednią szybę popatrzyłem na ulicę. I wtedy uderzyło mnie, jak bardzo nie znoszę tego miasteczka. Tych kamiennych domów, tego płaskiego, podmokłego krajobrazu. Tych podejrzliwych i pełnych urazy ludzi.
Zmarłych nie wskrzesisz, więc musisz żyć dalej, najlepiej, jak umiesz.
Nigdy nie zapominałem, że mam do czynienia z ludźmi. Ale z ludźmi tylko w sensie abstrakcyjnym - poznawałem ich dopiero po śmierci, za życia byli mi obcy.
Szansę dostaje się tylko w określonym czasie. Skrzyżowanie dróg, i tak dalej. Podejmujesz decyzję i skręcasz w lewo. Podejmujesz inną, skręcasz w prawo i trafiasz zupełnie gdzie indziej (...) nie ma drugich szans, są tylko inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne, niż wtedy, gdybyś podjął inną.
Henry wstał z wózka i właśnie szedł w moją stronę.
A potem i on, i wszystko inne pogrążyło się w ciemności.
Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylegają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmowe pożywkę, następnie migrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Czasem na południowy wschód lub południowy zachód, ale nigdy na północ. Nikt nie wie dlaczego.