cytaty z książek autora "Claudio Magris"
(...) jeśli nie istnieje prawo, strach, granica nie pozwalająca robić tego, co w Oświęcimiu można było robić bezkarnie, nie tylko doktor Mengele, ale być może, każdy mógłby stać się Mengele.
Wydaje się nam niemożliwe, że dla naszych dzieci jest już zamierzchłą i nieznaną przeszłością to, co dla nas było jeszcze bolesną rzeczywistością.
Historia staje się realna dopiero wtedy, gdy już minęła (…) W czystej teraźniejszości, jedynym zresztą wymiarze, w którym żyjemy, nie ma historii.
Ten kawałek mojego życia jest większy niż całe moje życie, jedna minuta zawiera w sobie godziny, a jedna godzina całe lata, chociaż znika tak szybko.
Często ból niszczy,czyni zgorzkniałym,sprawia,że odrzucamy to,co inni,obdarzeni hojnie przez los,zdołali stworzyć,stając się sławni;szczególnie ból,taki jak owo upośledzenie,zmuszający do przebywania w cieniu,nie pozwala się cieszyć blaskiem będącym udziałem innych.
Podróżować nie po to,aby dotrzeć do celu,lecz aby dojechać jak najpóźniej,aby nie dojechać - o ile to możliwe - nigdy.
Jeśli czujemy się obcymi i cudzoziemcami, to nie dlatego, że mamy wrażenie, iż zapuściliśmy się do krainy mgieł, lecz raczej dlatego, że to my wydajemy się istotami utkanymi z mgły albo cieni, które poruszają się pośród żywych osób…
Książki, pomagają nie myśleć, stoją niczym solidna przegroda między nami a naszymi myślami, które w przeciwnym razie rozpierzchłyby się na wszystkie strony, pozbawiając nas siebie samych i gubiąc w magmie życia, spłynęłyby przez nas jak przez sito. Książka pomaga nie być samotnymi w obliczu niszczącego nas chaosu, nie myśleć o tym, co dręczy nas wszystkich, bezlitośnie i nadaremnie, wyciszyć niespokojny i obsesyjny szept wewnątrz nas. Profesor Kien, szalony bohater Canettiego, zawsze wychodzi z domu, przyciskając do siebie teczkę pełną twardych i kanciastych książek, jest ona niczym pancerz gotowy obronić go przed atakiem życia; każdy z nas jest profesorem Kienem, kiedy odczuwa on lekką, maniakalną ulgę, trzymając książkę w ręce podczas spaceru po ulicach albo w toalecie, ponieważ nie chce być sam ze sobą nawet przez pięć minut.
Międzynarodowa Mitteleuropa, dziś idealizowana jako harmonia różnych narodów, była z pewnością rzeczywistością habsburskiego cesarstwa w jego ostatniej fazie; współżyła w pełnej tolerancji, za która zrozumiały staje się żal, ze względu na porównanie z totalitarnym barbarzyństwem, jakie zapanowało na tej naddunajskiej przestrzeni miedzy dwoma wojnami światowymi.
Za kilka godzin zając ten będzie wdzięcznym trofeum, a jeszcze później smacznym daniem, ale teraz jest jeszcze ucieczką i przerażeniem, cierpieniem istoty, która nie prosiła się na świat ani nie zasłużyła na śmierć, tajemnicą życia, czegoś dziwnego, co było w zającu i czego już nie ma, a o czym nawet uczeni nie wiedzą, co to takiego, jeśli uciekają się w definicjach do tautologii w rodzaju "zespół zjawisk przeciwstawnych śmierci".
Ludzie tacy już są, okrutni i dobrzy, zwierzęta nie grzeszą, ale nie są wcale lepsze.
W 1934 r. domy te stały się ośrodkiem wielkiego robotniczego zrywu krwawo stłumionego przez Dollfussa, austrofaszystowskiego kanclerza. Prawica jest patriotyczna, lecz strzela częściej i chętniej do swych rodaków niż do obcych najeźdźców.
Dunaj otacza często symboliczna aura antyniemiecka, to rzeka, wzdłuż której spotykają się, krzyżują, mieszają różne narodowości, nie jest on, jak Ren, mitycznym strażnikiem czystości rasy. To rzeka Wiednia, Bratysławy, Budapesztu, Belgradu, Dacji, wstążka, która przepływa i otacza – tak jak ocean otaczał świat grecki - habsburską Austrię, z której mit i i ideologia uczyniły symbol różnorodnej i wielonarodowej tradycji, cesarstwo, którego władca zwracał się do ”swoich narodów” i którego hymn śpiewany był w jedenastu różnych językach.
W mojej podróży spotykam zbyt często heraldycznego orła dwugłowego, a zbyt rzadko prawdziwego lub orła bielika latającego nad wodami Dunaju.
To ziemia jest miejscem piekielnym. Szczęśliwi ci, którzy umierają na morzu.
Wszystkie najważniejsze rzeczy - miłość,szczęście,cierpienie - zdarzają się przypadkiem albo na mocy łaski,kiedy wypuszczamy z rąk cugle i pozwalamy unieść się życiu.
Zachowuje się jak owi turyści, poszukujący nie skażonych miejsc, przekonani, ze tylko inni je zanieczyszczają. (…) Inni to „ półludzie”, głupia i tępa masa, on sam zaś nawet nie podejrzewa, że jest jej częścią.
Za kilka godzin zając ten będzie wdzięcznym trofeum, a jeszcze później smacznym daniem, ale teraz jest jeszcze ucieczką i przerażeniem, cierpieniem istoty, która nie prosiła się na świat ani nie zasłużyła na śmierć, tajemnicą życia, czegoś dziwnego, co było w zającu i czego już nie ma, a o czym nawet uczeni nie wiedzą, co to takiego, jeśli uciekają się w definicjach do tautologii w rodzaju "zespół zjawisk przeciwstawnych śmierci".
Wielcy humoryści i wielcy komicy, od Cervantesa i Sterne’a i Bustera Keatona, każą się nam śmiać z ludzkiej małości, ponieważ dostrzegają ją również – i przede wszystkim – w sobie samych i ten bezlitosny śmiech zakłada pełne miłości zrozumienie wspólnego losu.
Życie zachwyca się powieściami dla panienek i technikolorem, woli błyskotliwe losy od prozy rzeczywistości i dlatego fascynują je raczej konie na wyścigach w Ascott niż osły na wiejskich drogach. Poezja jednak jest wspanialsza od życia i potrafi opiewać dostojeństwo osła. To osioł a nie koń czystej krwi ogrzewa Jezusa w stajni.
Dunaj to Mitteleuropa niemiecko-węgiersko-słowiańsko-romańsko-żydowska, polemicznie przeciwstawiona germańskiej Rzeszy, międzynarodowa ekumenia opiewana w Pradze przez Johannesa Urzidila, świat "ukryty za narodami".
Marszałek Tito coraz bardziej upodabniał się do Franciszka Józefa, nie dlatego oczywiście, że walczył pod jego sztandarami w I wojnie światowej, ale z racji świadomego pragnienia przejęcia po nim ponadnarodowego, naddunajskiego dziedzictwa oraz przywództwa.
Prawdziwa literatura powstaje z pragnienia uświadomienia sobie nieustannej udręki życia.