cytaty z książek autora "Ernst Jünger"
Można jedynie napomknąć, że między dojrzałym nihilizmem a dziką anarchią istnieje głęboka sprzeczność. W walce tej chodzi o to, czy ludzkie siedziby zamienić należy w pustynię, czy w dziewiczą puszczę.
To sens całości określa w życiu poszczególne wrażenia.
Tutaj stało się dla mnie pewne to, w co często wątpiłem: byli jeszcze wśród nas szlachetni, w których sercach żyła i znajdowała potwierdzenie świadomość wielkiego ładu. Jako, że wzniosły przykład prowadzi nas do naśladowania, poprzysiągłem sobie (...), że w przyszłości raczej padnę samotnie z wolnymi, niż pójdę z niewolnikami w pochodzie triumfalnym.
My nie domagamy się powszechności. Odrzucamy ją, od powszechnych prawd i praw człowieka przez powszechne wykształcenie, do powszechnego obowiązku służby wojskowej, do powszechnego prawa wyborczego i powszechnej nikczemności
... pomyłka staje się dopiero wówczas błędem, gdy się przy niej obstaje".
Przede wszystkim nieporozumieniem było oczekiwać od masy, że własne formy życia przez dłuższy czas świadomie podporządkuje jednej idei. To tak, jakby wymagać od rybaków, by żyli na lądzie. Gdy, maszerując na Waterloo, Blücher zawołał do żołnierzy: „Obiecałem to mojemu przyjacielowi Wellingtonowi”, stojące przed wszystkimi zadanie przyoblekł w formułę, którą pojmował nawet ostatni muszkieter. Dzisiaj do znudzenia mieliło się słowa „wytrwać” i „bohaterska śmierć”, tak że – przynajmniej tam, gdzie rzeczywiście walczono – od dawna już nabrały komicznego posmaku. Dlaczego nie wymyślono takiego choćby hasła: „Ziemia dla każdego żołnierza”? Kiedyś, przed atakiem, Sturm słyszał słowa pewnego starego sierżanta: „No to walimy, dzieciaki, do przodu, żeby zeżreć Angolom ich porcje”. To była najlepsza mowa zagrzewająca do ataku, jaką kiedykolwiek słyszał. Z pewnością pozytywnym skutkiem wojny było to, że pozwalała ona zgnić wszystkim górnolotnym frazesom. Pojęcia bezcieleśnie zawieszone w pustce rozbito w pośmiewisko.
Są zbrodnie, które godzą w całość świata, w jego głęboką spoistość; wtedy człowiek o naturze artysty nie może poświęcić się pięknu, musi poświęcić się wolności.
Brak fantazji jest wybaczalny, nawet konieczny. Gdyby fantazja zaczęła dominować, świat stałby się podobny do prapuszczy albo domu wariatów. Skazany jest jednak nie na wielkich, ale raczej na małych ludzi oraz ich rzeczowość, W tym względzie podobny jest do gospodarstwa domowego, gdzie ważniejsze jest, by przyszedł listonosz i kominiarz, niż Napoleon i Fryderyk.
Czym jednak są pragnienia i rady ludzkie, gdy w gwiazdach pisany jest upadek? A jednak rada wojenna odbywa się także przed przegraną bitwą.
Jesteśmy przy temacie: ustawić człowieka we właściwej pozycji wobec uniwersum - to ważniejsze od pomnażania jego wiedzy. Programy edukacyjne, jak teraz plany reformy uniwersyteckiej, otwierają widoki na świat pozorów, w którym narastać będzie automatyzm, nuda i samobójstwa - nie trzeba być prorokiem, by to przewidzieć. To styl inteligentnych i zadowolonych z siebie dyrektorów dworców towarowych, przetaczających wiedzę to tu, to tam. Mimo wszystko istnieją jednak ludzie, którym nie wystarcza przeżuta pasza oraz świat torów i zwrotnic. Umysły różnią się między sobą.
Jeśli na tym coraz bardziej ponurym świecie miałem coś w rodzaju ojczyzny, to była ona u jej boku.
Następnie usłyszeliśmy wiatr, który jakby do wtóru rozkołysał się w zagajniku jodłowym, sprawiając, że czaszki bielejące na drzewach zaczęły grzechotać. Z zawodzeniem wiatru mieszał się także szczęk motyk i klekot wyschniętych dłoni na ścianie stodoły. Był to dźwięk drewna, dźwięk kościany, jakby z teatru marionetek w państwie śmierci. Wiatr przypędził jednocześnie żrący, ciężki i słodkawy powiew zgnilizny, który poraził nas aż do szpiku kości. Czuliśmy, jak w naszym wnętrzu melodia życia schodzi w najniższe, najciemniejsze rejestry".
Z hołotą tego rodzaju rozprawiano się dawniej jak z opryszkami, lecz wzrost jej sił wskazywał na głębokie zmiany w systemie porządku, zdrowia, a nawet bezpieczeństwa narodu. Tu właśnie należało rozpocząć dzieło, dlatego wpierw potrzebni byli ludzie prawa i nowi teologowie, którzy widzą zło wyraźnie – od wierzchołka aż po najdelikatniejsze korzenie; a dopiero później cios konsekrowanym mieczem, który jak błyskawica przenika mroki. Dlatego jednostki powinny żyć w związkach mocniejszych i jaśniejszych niż niegdyś, jako poszukiwacze nowego skarbu praworządności. Już chcąc wygrać krótki bieg, żyje się przecież w odmienny sposób. A tu chodziło o szlachetne życie, o wolność i godność człowieka.
Między nami, mężczyznami. Pośród dwóch kobiet nasze położenie może przypominać sytuację sędziego wydającego Salomonowy wyrok – ale my zarazem jesteśmy dzieckiem. Musimy przyznać siebie tej, która nie chce nas rozciąć na dwoje.
Wciąż powracają w historii ludzkości chwile, w których grozi jej ześliznięcie się w sferę czystego demonizmu".
Bywają epoki upadku, w których zaciera się forma stanowiąca najbardziej immanentny wzorzec życia. Wtrąceni w nie zataczamy się na prawo i lewo jak istoty pozbawione równowagi. Z tępych przyjemności wpadamy w tępy ból, a świadomość straty, ożywiająca nas ciągle, ponętniej rysuje przed nami przyszłość i przeszłość. Poruszamy się w minionych epokach lub odległych utopiach, podczas gdy teraźniejszość przemija”.
Chaplin potrzebował tylko drobnej charakteryzacji, aby przedstawić dyktatora; obydwaj są rówieśnikami, niemal co do dnia. To odsyła do nieśmiałości. Jeden krok jest nie tylko od wzniosłości do śmieszności, ale także od śmieszności do okrucieństwa. Nawiasem mówiąc, Chaplin ma więcej możliwości, jest bardziej przenikliwy. Także śmiech może wprawić w drżenie fundamenty i zburzyć mury. Hitler strzelał, a Chaplin nawet w piecu palił dynamitem.
Każda moc czerpie sens jedynie ze swojego przeciwieństwa.
Dzisiaj żyć może tylko ten, kto nie wierzy już w happy end, kto świadomie zeń zrezygnował. Nie istnieje szczęśliwe stulecie, ale istnieje chwila szczęścia i istnieje wolność w chwili.
Rozmiar straty zmierzyć można siłą pragnienia, jakie pozostawiła po sobie.
Przede wszystkim jednak kontynuowaliśmy nasze prace nad językiem, odnajdując w słowie czarodziejską klingę, przy której lśnieniu blednie moc tyranów. Trój jedyne są słowo, wolność i duch".
Mogłem do woli mówić, że przecież zawsze byłem w wystarczającym stopniu mężczyzną, żeby samemu i bez niczyjej pomocy się zrujnować, i że nic mi się tak nie udało jak właśnie to...
To są piwnice, na których wznoszą się dumne i tchnące błogą wonią swych świąt pałace tyrannis: śmierdzące pieczary straszliwego rodzaju, w których przeklęta na wieki hołota raduje się okrutnie z pohańbienia godności i wolności człowieka. Wówczas milkną Muzy, a prawda zaczyna migotać jak pochodnia w złowrogim powietrzu burzy. Widać, jak słabi ulegają, gdy tylko zaczną się kłębić pierwsze mgły, ale nawet kasta wojowników trwoży się, ujrzawszy hałastrę maszkaronów pnącą się z nizin na bastiony. Dochodzi do tego, że na tym świecie dzielność żołnierska wystawiona jest na drugą próbę; i tylko najwięksi z nam współczesnych wnikają aż do siedzib grozy. Wiedzą, że wszystkie te obrazy żyją jedynie w naszym sercu, i przechodząc przez nie jak przez zwodnicze omamy wkraczają w dumne bramy zwycięstwa. W swojej rzeczywistości zostaną następnie dzięki maskom wspaniale wyniesieni".