cytaty z książek autora "John Keats"
I wciąż, wciąż słyszeć równy puls serca w tej piersi,
I żyć tak wiecznie - albo zapaść w wieczność śmierci.
Piękno jest prawdą, prawda pięknem!” – oto
Co wiesz na ziemi i co wiedzieć trzeba.
My spirit is too weak - mortality
Weighs heavily on me like unwilling sleep,
And each imagined pinnacle and steep
Of godlike hardship, tells me I must die
Like a sick Eagle looking at the sky.
Gęstnieje mrok, ja słucham. O, ileż to razy
Tak cicho jak kochankę czułą śmierć wzywałem
Pieszczotą imion, rymem, co wiąże wyrazy,
By mój oddech spokojny rozłączył się z ciałem...
O śmierci
Czyż śmierć jest snem - gdy życie jest jak sen,
Którego każda scena to widziadło
Ulatujące sprzed oczu, a cień
Nieprzeniknionej śmierci pada grozą nagłą?
Dziwne, że błądząc ziemską ścieżką snu,
Wśród klęsk i nieszczęść ostrych jak kamienie,
Nie śmiemy myśleć, chociaż brak już tchu,
Że ten cień, który kresem jest - to przebudzenie.
Nie, nie, nie szukaj Lethe - nie wyciskaj wina
z tojadu trującego z opornym korzeniem,
nie pozwól, by ci czoło blade Prozerpina
muskała słodkogorzu szkarłatnym dotknieniem,
nie czyń sobie różańca z jagódek cisowych,
nie daj, by skarabeusz lub ćma z głową trupią
stały się twą żałobną Psyche, z swą katuszą.
Nie zechciej zaznajamiać miękkopiórej sowy,
bo cień za cieniem, sen ci niosąc, gdy się skupią,
twej duszy czujną wiecznie boleść ci zagłuszą.
Lecz kiedy Melancholia z nagła spadnie na cię
z nieba, podobnie chmurze, która łez kroplami
wraca życiu więdnących kwiatów mdłe postacie,
wzgórz zieleń kwietniowymi kryjąc całunami,
nasyć smutek swój pięknym róży w brzask poranka,
tęczą, którą rozbite o brzeg rodzą fale,
pełnią kształtów bogatych w kulistych peoniach,
lub, gdy gniewem wspaniałym spłonie twa kochanka,
uwięź rączkę jej miękką w chwili, gdy drży w szale
i karm wzrok swój w jej oczu niezrównanych toniach.
Z Pięknem, co konać musi, wspólne ma siedlisko,
i z Radością, co wiecznie dłoń na ustach kładnie,
jako znak pożegnania; z Przyjemnością - bliską
Boleści - która zmienia miód w truciznę snadnie,
spowiniętą w zasłonę, nawet i w świątyni
Rozkoszy samej ołtarz najwyższy ma, władczy,
lecz ujrzy go jedynie, kto z Radości grona
umie soków wydobyć smaki. Kto tak czyni,
tego dusza potęgi jej smutków doświadczy:
śród mglistych jej trofeów będzie zawieszona.
Chciałbym, żebyśmy byli motylami i żyli tylko 3 letnie dni. Trzy dni życia z Tobą dałyby mi więcej radości niż 50 lat bez Ciebie.
Do jesieni
1.
Poro mgieł i miękkiego owoców rumieńca
Powiernico sekretów Słońca, gdy, w obrzędzie
Dojrzewania, girlandą ciężkich gron uświęca
Wspinaczkę winorośli pod strzechy krawędzie:
Ty, co wiesz, jak ciężarem jabłek giąć omszały
Konar, słodyczą sycić owoc aż do rdzenia,
W orzechu spęczniać jądro, nadymać otyłą
Dynię; jak skłaniać późne kwiaty do kwitnienia
Raz, i raz jeszcze, aby pszczoły stąd czerpały
Pewność, że nigdy letnie nie miną upały,
Choćby ciągliwe złoto w ul się nie mieściło.
2.
Któż cię nie widział, poro bujna, choć najcichsza?
Kto wzrokiem w dal wybiega, oczy nieraz przetrze,
Widząc, że siedzisz sobie na klepisku spichrza,
Z falą włosów wznosząca się miękko na wietrze;
Lub uśpiona oparem maków, co w krąg płoną,
Leżysz w polu, a czerwień kwiatów zarumienia
Łan, który zżęcia jeszcze przez chwilę unika;
Lub głowę twoją, koszem kłosów obciążoną,
Widać tylko, gdy brodzisz korytem strumienia;
Albo też godzinami nie spuszczasz spojrzenia
Z sączącej się spod prasy strużki jabłecznika.
3.
Gdzie wiosenne piosenki? Dlaczego przebrzmiały?
Mniejsza z tym; twoich własnych muzyk tajemnica
Z płatków obłoków składa zachodu chorały
I różanym odcieniem ścierniska nasyca;
A wtedy cienki lament komarów odurza
Chylące się w powiewie sitowie zatoki
I trzciny, które rzeczna fala rozkolebie;
I podrosłe jagnięta beczą u stóp wzgórza;
I w trawie grają świerszcze; i gwizd swój wysoki
Drozd z gałązki wysyła w gasnące obłoki;
I jaskółki zwołują się w wieczornym niebie.
Jedyne, czego jestem pewien to świętość serdecznych uczuć i prawda wyobraźni.
Był raz niegrzeczny chłopiec,
Niegrzeczny chłopiec był,
Nudziło mu się w domu,
Więc w świat chciał biec co sił (...)
Okropnie niedorzeczny
Pisaniem wierszy żył.
Sława imienia Twego aż do nas dolata,
a dźwięk jego tak wzniosły jest i tak wspaniały,
iż napełnia odgłosem swoim wszechświat cały,
brzmi wszędzie i brzmieć będzie po tysiączne lata.
[Kościuszko].
Nie, nie, nie szukaj Lethe - nie wyciskaj wina
Z tojadu trującego z opornym korzeniem,
Nie pozwól, by ci czoło blade Prozerpina
Muskała słodkogorzu szkarłatnym dotknieniem,
Nie czyń sobie różańca z jagódek cisowych,
Nie daj, by skarabeusz lub ćma z głową trupią
Stały się twą żałobną Psyche, z swą katuszą
Nie zechciej zaznajamiać miękkopiórej sowy,
Bo cień za cieniem, sen ci niosąc, gdy się skupią,
Twej duszy czujną wiecznie boleść ci zagłuszą.
Lecz kiedy Melancholia z nagła spadnie na cię
Z nieba, podobnie chmurze, która łez kroplami
Wraca życiu więdnących kwiatów mdłe postacie,
Wzgórz zieleń kwietniowymi kryjąc całunami,
Nasyć smutek swój pięknym róży w brzask poranka,
Tęczą, którą rozbite o brzeg rodzą fale,
Pełnią kształtów bogatych w kulistych peoniach,
Lub, gdy gniewem wspaniałym spłonie twa kochanka,
Uwięź rączkę jej miękką w chwili, gdy drży w szale
I karm wzrok swój w jej oczu niezrównanych toniach.
Z Pięknem, co konać musi, wspólne ma siedlisko,
I z Radością, co wiecznie dłoń na ustach kładnie,
Jako znak pożegnania; z Przyjemnością - bliską
Boleści - która zmienia miód w truciznę snadnie,
Spowiniętą w zasłonę, nawet i w świątyni
Rozkoszy samej ołtarz najwyższy ma, władczy,
Lecz ujrzy go jedynie, kto z Radości grona
Umie soków wydobyć smaki. Kto tak czyni,
Tego dusza potęgi jej smutków doświadczy:
Śród mglistych jej trofeów będzie zawieszona.