cytaty z książki "Dawca Przysięgi. Część 1"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
-Co to jest przyzwoitka? - spytał Wzór z brzęczeniem.
-To ktoś, kto pilnuje dwojga młodych ludzi, kiedy są razem, żeby mieć pewność, że nie zrobią nic niewłaściwego.
-Niewłaściwego? - powtórzył Wzór. - Jak... dzielenie przez zero?
Moim świętym obowiązkiem jest przynosić szczęście, światło i radość do twojego świata, kiedy jesteś ponurym idiotą. Czyli przez większość czasu.
Sekret szczęścia nie polegał na unieruchamianiu każdej chwilowej przyjemności i trzymaniu się jej, ale upewnieniu się, że w życiu będzie wiele przyszłych chwil, na które warto czekać.
Planuj każdą bitwę jakbyś musiał się wycofać, ale walcz w każdej bitwie jakby nie było odwrotu.
Masz za ładny tyłek. Starzy goście nie powinni mieć jędrnych tyłków. To znaczy, że spędzasz za dużo czasu, machając mieczem albo bijąc ludzi. Powinieneś mieć stary, obwisły tyłek. Wtedy bym ci zaufała.
...czasem hipokryta to po prostu ktoś, kto jest w trakcie przemiany.
«They will try,” Jasnah said, “to define you by something you are not. Don’t let them. I can be a scholar, a woman, a historian, a Radiant. People will still try to classify me by the thing that makes me an outsider. They want, ironically, the thing I don’t do or believe to be the prime marker of my identity. I have always rejected that, and will continue to do so”.
Pierwszym krokiem, by przejąć kontrolę, było postrzeganie siebie jako zdolnej do przejęcia kontroli.
Dalinar wziął wykwintny nóż w dwa palce i pomachał nim.
- Jak ja mam czymś takim zjeść stek z wieprzowiny?
- Zaatakuj go. - Ialai zrobiła gest, jakby coś dźgała. - Udawaj, że to jakiś mężczyzna o grubym karku, który obraził twój biceps.
- Gdyby ktoś obraził mój biceps, nie zaatakowałbym go. Wysłałbym go do lekarza, bo wyraźnie musiałby mieć jakieś problemy ze wzrokiem.
... nie uświadamiasz sobie, że znajdujesz się na pokładzie statku, który ledwie unosi się
wśród burzy, a upierasz się, by zatańczyć na dziobie!
Nie umniejszaj swojego zła, wskazując na wady innych.
Dalinar (...) zawsze wydawał się tak...wielki. Potężniejszy niż każda komnata w ktorej się znajdował, z wiecznie zmarszczonym w namyśle czołem. Dalinar Kholin umiał sprawić, by wybór śniadania był najważniejszą decyzją na całym Rosharze. (Shallan).
Ludzie... ludzie nie przejmują się zabitymi. Robicie krzesła i budujecie domy z trupów! Jecie trupy! Robicie ubrania ze skór trupów. Trupy są dla was rzeczami.
-Dlaczego, Jasnah? Dlaczego zawsze mi odmawiałaś?
-Poza tym, że jesteś obmierzłym błaznem, który osiąga jedynie najniższy poziom przeciętności, gdyż twój ograniczony umysł nie umie sobie wyobrazić niczego większego? Nie umiem znaleźć żadnego powodu.
Jego życie robiło się coraz dziwniejsze. Próbował – bezskutecznie – pozbyć się z głowy wizji, jak leży w łóżku z kobietą, a Syl siedzi na wezgłowiu i wykrzykuje zachęty i porady...
W życiu chodziło o pęd. Należało wybrać kierunek i nie pozwolić, by cokolwiek-człowiek lub burza- zmieniło ten kurs.
Taravangian nie wierzył w żadną religię, bo były niewydolnymi narzędziami, stworzonymi, by wypełnić luki w ludzkim pojmowaniu nonsensownymi wyjaśnieniami, co pozwalało ludziom spokojnie przesypiać noce, zapewniało im fałszywe poczucie komfortu i panowania nad sytuacją i nie pozwalało im sięgnąć dalej w stronę prawdziwego zrozumienia...
-Moja obecność cię nie uraża, Zahelu?- spytał Dalinar.
-Uraża mnie obecność wszystkich. Nie jesteś bardziej odrażający od pozostałych, panie arcyksiążę.
Może w końcu nadszedł czas, by deszcz przestał dyktować mu nastrój. Nie mógł pozbyć się nasienia ciemności w swoim wnętrzu, ale, na Ojca Burz, nie musiał też pozwalać, by nim rządziło.
A rzeczy, które robiłeś w czasie podboju Alethkaru? Żadnego boskiego mandatu, Dalinarze. Wszyscy akceptują to, co zrobiłeś, bo twoje zwycięstwa były dowodem łaski Wszechmocnego. Bez niego... kim jesteś?
W dobrej walce chodziło o pęd. Nie zatrzymywać się. Nie myśleć. Nacierać i przekonać wrogów, że już są martwi. Wtedy stawiali mniejszy opór, gdy posyłało się ich na pogrzebowy stos.
Ale czasem hipokryta to po prostu ktoś, kto jest w trakcie przemiany.
Masz szansę, Lyn. Szansę, której nie miał nikt od wieków, jedną na milion. Albo ją wykorzystasz, i jednocześnie uznasz, że jesteś godna, albo odejdziesz i się poddasz. – Wcisnął jej klejnot w dłoń. – Ale jeśli odejdziesz, nie masz prawa narzekać. Dopóki próbujesz, masz szansę. Kiedy się poddasz? Wtedy marzenie umiera.
- Powiedziałeś mi, że mylę się co do powodu, który skłonił Świetlistych do porzucenia przysiąg. W takim razie co nim naprawdę było?
Odium się uśmiechnął.
- Pasja. Wspaniała, cudowna pasja. Emocje. To właśnie definiuje ludzi, choć jak na ironię jesteście dla nich kiepskim naczyniem. Wypełniają was i niszczą, chyba, że znajdziecie kogoś, z kim możecie się nimi podzielić. - spojrzał w stronę umierających. - Ale czy możesz sobie wyobrazić świat bez nich? Nie. A w każdym razie nie taki, w którym chciałbym żyć.
Podobnie jak morskie fale muszą się piętrzyć, tak my musimy niezachwianie działać dalej.
Samotnie.
Kiedy opuściła dom, szukając wybawienia dla rodziny, była dzieckiem. Po raz pierwszy od tamtego dnia na statku, kiedy patrzyła, jak Jah Keved niknie jej z oczu, poczuła, że być może nawet sobie z tym wszystkim radzi. Jakby odnalazła stabilizację w życiu, pewną dozę panowania nad samą sobą i otoczeniem. Co zadziwiające, czuła się właściwie dorosła.
Spróbują cię definiować przez to, czym nie jesteś. Nie pozwól im. Ja mogę być uczoną, kobietą, historyczką, Świetlistą. Ludzie i tak spróbują mnie zaklasyfikować poprzez to, co mnie odróżnia. Jak na ironię, chcą, by podstawowym wyznacznikiem mojej tożsamości było to, czego nie robię albo w co nie wierzę. Zawsze to odrzucałam i nadal zamierzam tak robić.
Dalinar o swoim Pancerzu Odprysku:
(...) Zdobył go samodzielnie, w walce. Owszem, w jej trakcie zrzucił kopniakiem właściciela z urwiska, ale tak czy inaczej, pokonał Odpryskowego.
Moash zawiódł Kaladina i pozostałych – ale tak właśnie zachowywali się ludzie w tej podłej epoce. Nikt nie mógł go winić. Był tworem swojej kultury.
Shallan nie była pewna, czy podoba jej się pomysł, że „prawdziwy żołnierz” to ktoś, kto nie przejmuje się polityką. Czy dla człowieka nie powinno być ważne, dlaczego coś robi? Żołnierze tak nie mówili. Istniał ideał, który nie do końca pojmowała, swego rodzaju kult posłuszeństwa – przejmowania się jedynie polem bitwy i wyzwaniem, jakie stanowiło.