cytaty z książek autora "Luis Sepúlveda"
(...)alchemia szczęścia zależna jest od właściwie sporządzonej mikstury zapomnień.
... i znaleźli drewno do budowy swoich domów, (...) wytrawne wino do snucia nowych marzeń i ziemię, która powiedziała im: nasze miejsce jest tam, gdzie nam dobrze.
Antonio Jose Bolivar Proaño wyjął sztuczną szczękę, owinął ją w chusteczkę i schował, a potem, nie przestając kląć jak jankes, od którego zaczęła się cała tragedia, na alkada, na poszukiwaczy złota, na wszystkich, którzy splugawili jego dziewiczą Amazonię, uciął maczetą grubą gałąź i podpierając się ruszył do El Idilio, do swej chaty i do książek, które mówiły o miłości w tak pięknych słowach, że czasem pozwalały zapomnieć o ludzkim barbarzyństwie.
Pewnego letniego ranka 1990 roku delfin nie stawił się na spotkanie. Zaniepokojeni rybacy przeszukali cieśninę od końca do końca. Nie znaleźli delfina, ale natknęli się na jednego z morskich zabójców, rosyjski statek przetwórnię, na wysokości drugiego przesmyku w cieśninie.
W dwa miesiące później Panchito umarł ze zgryzoty.
Pomyślał, jak się ośmieszy, kiedy wejdzie do księgarni w Guayaquil i powie: "Poproszę o powieść ckliwą, pełną miłosnych cierpień, ale ze szczęśliwym zakończeniem". Wzięliby go za starego pedała.
Opowiedział, że kiedy człowiek zadaje niewygodne pytania w rodzaju: „Czy naprawdę trzeba iść tak szybko?” lub „ Naprawdę tak wiele nam potrzeba, by być szczęśliwymi?”, nazywają go buntownikiem.
- Jak dopłynąć do Trapanandy? - pytam znowu, tym razem kierowcę pijącego mate.
- Mając cierpliwość, brachu. Wielką cierpliwość - odpowiada i spogląda na mnie ze zrozumieniem.
Tak. Ten bez wątpienia jest Patagończykiem.
Wojskowi mieli dość wygórowane mniemanie o naszych zdolnościach destrukcyjnych. Wypytywali nas o plany zgładzenia wszystkich oficerów w militarnej historii Ameryki, o wysadzanie mostów i zasypywanie tuneli, a nadto o przygotowania do desantu groźnego wroga z zewnątrz, chociaż nie potrafili go zidentyfikować.
-Jeszcze żyjesz, Antonio Jose Bolivar?
Stary powąchał się pod pachami, zanim odpowiedział:
-Chyba tak. Jeszcze nie śmierdzę. A pan?