cytaty z książki "Mundra"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jak więc Pani rozumie biblijne: "W bólach będziesz rodzić".
Po pierwsze, Pismo Święte pisali mężczyźni. Po drugie, gdzieś wyczytałam, że to kwestia złego tłumaczenia. Słowo eseb oznacza wysiłek, znój, mozół, trud. Dopiero później przetłumaczono je jako ból. W wysiłku będziesz rodzić i mozole, a nie w bólu. To prawda.
W Danii lekarze specjaliści nie mogą mieć prywatnych praktyk. Jeśli mają prywatny gabinet, nie mogą pracować w gminnym czy państwowym szpitalu. Jeżeli meldują się ze swoimi ciężarnymi w szpitalu, to ryczałtem płacą za opiekę nad swoją pacjentką. Chodzi o sprzęt, media szpitalne, anestezjologów, dobę w szpitalu. Tak jest w wypadku każdej specjalizacji.
Robi się potem planowane cięcie cesarskie i okazuje się, że dziecko ma trzy i pół kilograma, choć lekarz oceniał je na cztery i pół. Przecież to jest śmieszne. W Danii pacjentka nie podarowałaby lekarzowi czegoś takiego, bo przecież taka diagnoza okalecza kobietę na całe życie.
Gdyby w Danii kobieta usłyszała, że ze względu na ryzyko dużej wagi urodzeniowej najlepiej jest zrobić cesarskie cięcie albo że jest za wąska w biodrach, toby lekarza wyśmiała. Jak można w XXI wieku powiedzieć kobiecie, że jest za wąska w biodrach? Można wziąć pod uwagę to, że miała złamane biodro albo krzywicę w dzieciństwie.
Moim zdaniem jest to w dużej mierze położnictwo zacofane i skorumpowane przez lekarzy. (...) Dziewczyna, która planuje poród domowy w trzeciej ciąży i nie ma żadnych przeciwwskazań, słyszy od swojego lekarza położnika dwa tygodnie przed porodem, że pępowina jest za krótka... Nie można ocenić, czy jest za krótka!
...to mi mówi, że powinniśmy słuchać natury. Jeżeli z jakiegoś powodu natura nie daje nam dzieci, to może warto jej posłuchać. Podporządkować się.
W Danii, w szpitalu w Aarhus, gdzie odbywa się pięć tysięcy porodów rocznie, na samym bloku porodowym pracuje sto dwadzieścia położnych. Te położne nie muszą szukać zaginionych nożyczek do cięcia pępowiny, bo cała armia ludzi dba o to, by sprzęt był wysterylizowany i przygotowany. Położne zajmują się tylko rodzącymi, ich dziećmi oraz partnerami, a jest ich trzy razy więcej niż w podobnym szpitalu w Polsce.
Pamiętam, że kilka razy miałam poczucie, że nie powinnam pomagać zajść w ciążę konkretnej parze, ale nie mogłam odmówić. Jedna para po pół roku oddała urodzone w wyniku in vitro dziecko do adopcji - bo nie tak miało być, bo maluch ciągle płacze, nie można wyjść do kina i w ogóle nie tak sobie wyobrażali rodzicielstwo.
Przychodzi pacjentka na umówione cesarskie cięcie, nie ma żadnych wskazań, ale wszystko jest zapłacone. Wciąż słyszę takie historie od położnych...
Zapłaci, pożyczy żeby pójść na cesarskie cięcie. Tymczasem gdyby Bóg chciał, żebyśmy wyjmowały dzieci w ten sposób, to zrobiłby nam na brzuchu suwaczek.
Myślę, że ta moja kobiecość bardzo rozwinęła się przez mój zawód. Bo stajemy się kobietami, przebywając z innymi kobietami. Marzy mi się babska solidarność.
Ciągle słyszę, że mordujemy zarodki. Prawda jest taka, że nawet u kobiet płodnych osiemdziesiąt procent zarodków się nie przyjmuje. Nie wchodzi do macicy. Kobieta nie wie, że to nie jest tylko miesiączka, że złuszczył się też zarodek. W rozrodzie proporcje są takie same, z tą różnicą, że to wszystko widać. Naprawdę nigdy w życiu nie wyrzuciłam zarodka do śmieci.