cytaty z książki "Los powtórzony"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Żeby przeżywać życie, trzeba widzieć w nim sens. Żeby chcieć rano wstać z łóżka, trzeba widzieć w tym jakiś cel.
Na to nie ma żadnych tabletek. Na to pomaga jedynie czas. Złamana dusza musi się zrosnąć, tak samo jak zrastają się połamane kości...
Gdy wie się, jakie ktoś czyta książki, jakie ma autorytety, za co najbardziej podziwia swoich rodziców, jak spędza wolny czas, jakiej muzyki słucha, jakie wiersze zna na pamięć, co go oburza, a co go wzrusza lub jakie ma marzenia, to w zupełności wystarcza.
Ludzie często w nocy mają zupełnie inne emocje niż rano. Nie mówiąc o postanowieniach.
Ktoś, kto powiedział, że czas goi wszystkie rany, jest kłamcą.[...] Czas pozwala jedynie nauczyć się najpierw przetrwać, a potem żyć z tymi ranami. Ale każdego ranka, natychmiast po otwarciu oczu czuje się te rany. I zawsze, do ostatniej chwili życia będzie się czuło obecną nieobecność. Od niej można uciekać, ale nie można uciec
Kobiety często piszą o tym, co im się wydaje, a nie o tym, co jest. Zwłaszcza gdy są zrozpaczone lub bardzo smutne.
Gdy człowiek wspina się na jakiś szczyt, to nagle, będąc tuż pod nim, zaczyna wyraźniej widzieć inne szczyty, które go otaczają. Te znacznie wyższe. Z dołu ich w ogóle nie widać lub są bardzo niewyraźne. Tam u góry są wyraziste i tym, że są wyraźne, denerwują. I samą tylko swoją obecnością odbierają całą radość wchodzenia na ten swój obecny. I będąc już na wierzchołku swojego, zamiast poczuć spełnienie, czuje się tęsknotę za tymi wyższymi
Matka nie dopuszczała do siebie myśli, że popełnia największy błąd, chcąc uchronić córkę przed popełnianiem błędów.
Jedni uciekają od cierpienia w jakiś fikcyjny świat podlewany etanolem lub kreowany jakimiś podejrzanymi substancjami chemicznymi, inni żyją szaleńczo, jak gdyby każdy dzień miał być ostatnią datą w kalendarzu świata, jeszcze inni stają się soplem lodu. On zaczął się bać. W lęku, panicznym albo nawet takim stałym, trwającym godzinami, cierpienie schodzi na drugi plan lub znika zupełnie.
Wie doskonale, że źródłem uroku nowych znajomości jest nie tyle znużenie dawnymi ani przyjemność odmiany, ile przykrość, że znajdujemy zbyt mało podziwu u tych, którzy nas zanadto znają. Dajemy się wtedy skusić nadziei, iż znajdziemy go więcej u tych, którzy nas znają mniej.
Dobiegł końca kolejny zwykły dzień.(...) Ile miał takich zwykłych dni za sobą? Podobnych do siebie, zamkniętych w pętli powtarzających się tych samych czynności, tych samych ludzkich twarzy, tych samych miejsc, tego samego codziennego braku nadziei, że może być inaczej.
A kiedyś przed zaśnięciem czytali sobie książki na głos. Może to jarmarczne, ale gdyby zapytano go, co jest dla niego najbardziej erotyczne, odpowiedziałby, że naga kobieta czytająca na głos książkę, którą jej sam podarował.
Skłamałabym twierdząc, że o niej nie myślę. Myślę. Czasami są takie dni, gdy jest w każdej godzinie, i takie godziny, gdy jest w każdej minucie.
(...) jak mało kto wiem, jak to jest, gdy zżera i zatruwa człowieka tęsknota za czymś, czego NIGDY mieć nie będzie, ponieważ z racji miejsca, w którym się znajduje, mieć tego nie może...
Honor jest cenniejszy niż wódka. Często cenniejszy niż życie.
Nie wybrał samotności, aby tworzyć coś ważnego w niezakłóconym odosobnieniu. Nie wybrał także samotności, aby poradzić sobie z jakimś cierpieniem. (...) Nie poszukiwał także żadnej znaczącej prawdy, którą zazwyczaj nabywa się za cenę samotności.(...) zdał sobie sprawę, że jego samotność była niekończącą się ucieczką od świata, który go skrzywdził i zranił. Nie bardziej przecież niż innych.
...usiadł w ciemnym pokoju i kłócił się z samym sobą. To najgorszy rodzaj kłótni. Nie można wtedy nikogo zbyć krzykiem, milczeniem ani nawet obłudnym ,,ty po prostu tego nigdy nie zrozumiesz" W kłótni z samym sobą nigdy nie ma się racji. Zawsze jest się pokonanym. Można tylko oszukać się chwilowym przekonaniem, że wybrało się mniejsze zło
Bez alkoholu statystyki samobójców byłyby jeszcze bardziej przerażające.
(...) kłócił się z samym sobą. To najgorszy rodzaj kłótni. Nie można wtedy nikogo zbyć krzykiem, milczeniem ani nawet obłudnym „ty po prostu tego nigdy nie zrozumiesz”. W kłótni z samym sobą nigdy nie ma się racji. Zawsze się jest pokonanym. Można tylko oszukać się chwilowym przekonaniem, że wybrało się mniejsze zło.
Są momenty w życiu, które chciałoby się zatrzymać na zawsze. A chociaż na trochę dłużej. Na „jeszcze chwilę”. Za wszelką cenę nie zapalać światła w obawie, że znikną.
Złamana dusza musi się zrosnąć tak samo, jak zrastają się połamane kości.
Nawet jeśli wierzyła w zbawienie obiecywane przez proboszcza Jamrożego, z pewnością miała wątpliwości co do tego, czy koniecznie trzeba czekać na spełnienie tej obietnicy, umartwiając się i rezygnując z radości, które niesie ze sobą najczęściej grzech. Tym bardziej że Jamroży przypominający każdej niedzieli o tej obietnicy tył z roku na rok, robił się coraz bardziej czerwony na twarzy, a jeśli się umartwiał, w co stara Siekierkowa nie bardzo wierzyła, to Walczakowa, szczególnie w nocy, z pewnością go pocieszała, pomagając jakoś przetrwać.
Któregoś dnia napisze do niej długi list po francusku. Nie żaden tam e-mail! Prawdziwy list! Taki, którego można dotknąć, przytulić, powąchać, poplamić winem lub herbatą jaśminową, dotknąć wargami, schować pod poduszkę albo w kartonie przewiązanym wstążką, zabrać ze sobą do torebki, zmoczyć łzami lub rozerwać na strzępy. Na prawdziwym papierze, napisany prawdziwym wiecznym piórem.
(...) lepiej być słynnym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem.
Nie mogłabym być z Tobą. Zamknąłbyś mnie w kolejnej klatce. Można, z
braku wyboru, kochać matkę, która to robi, ale nie można kochać takiego
mężczyzny. A Ty zasługujesz na miłość.
Mężczyzna, którego przestaje podziwiać kobieta, z którą zasypia i z którą chce się budzić rano, czuje się porzucony. Nieważny. Zepchnięty na sam koniec listy nieistotny facet kręcący się wieczorami po kuchni.
Pamięta, że najbardziej bał się rozczarowania i zawodu, iż mogło się nic nie wydarzyć. Poza tym, gdy marzy się o czymś tak długo, gdy snuje się w wyobraźni niezwykłe scenariusze ich pierwszej intymności, to myśl, że mogłoby się to zdarzyć ot tak, zwyczajnie, bez zapowiedzi, w zaparowanej łazience, przy okazji podawania ręcznika, paraliżowała go.
Każdego (...) wieczoru czuł, jak powoli umiera ich miłość.
(...) lepiej być pewnym siebie, błądząc, niż niepewnym, mając rację.