cytaty z książki "W sieci"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wydawało się oczywiste, że poszczególne fazy ludzkiej egzystencji odpowiadają różnym zaburzeniom psychicznym – solipsyzm w niemowlęctwie, histeria na tle seksualnym w okresie dojrzewania i na początku dorosłości, paranoja wieku średniego, demencja w starości... Wszystko kończy się śmiercią, która w końcu okazuje się „zdrowiem psychicznym”.
Związek emocjonalny między babką a wnukiem jest wyjątkowo silny. - Jasne, nienawidzi się tych samych ludzi.
Paranoja to czosnek w kuchni życia, jasne, nigdy nie jest jej za dużo.
Fiona jest na jakimś obozie anime w New Jersey - projekcja filmu "Quake", warsztaty machinima i japońscy prowadzący, którzy twierdzą, że znają po angielsku tylko dwa słowa: "super" i "gówno", co zresztą doskonale wystarcza do opisu większości ludzkich ambicji.
- Miałam szczęście z Horstem. - zauważyła Maxine. - Ziele w ogóle na niego nie działało.
- Właśnie! Wszystko przez to żarcie białych, którym się opychacie, biały chleb, różne takie... - Parafrazuje Jimiego Hendrixa. - Majonez! Cały wasz mózg jest śmiertelnie biały!
Cóż, tak powinna skończyć się sprawa agenta Windusta. Tej samej nocy, a właściwie nazajutrz rano, tuż przed świtem, Maxine ma bardzo jasny, wyrazisty sen z jego udziałem - nie pieprzą się jeszcze, ale niewiele brakuje. Szczegóły zamazują się, gdy w pokoju narastają hałasy śmieciarek i młotów pneumatycznych, aż wreszcie Maxine widzi tylko jeden obraz, który nie chce zniknąć: federalny penis, intensywnie czerwony, drapieżny, zamierzający ją zgwałcić. Próbuje uciec, ale nie dość przekonująco dla penisa, który nosi dziwne nakrycie głowy, może hełm futbolowy drużyny Harvardu. Penis potrafi czytać jej myśli. "Spójrz na mnie, Maxine. Nie odwracaj oczu. Spójrz na mnie." Mówiący penis. Ten sam kretyński głos spikera radiowego.
Maxine toczy długą, nierozstrzygniętą dyskusję z jednym z pasażerów z zabłąkanego koreańskiego autobusu. Dotyczy ona liczby osiemnaście w nazwie lokalu.
- Zła liczba. - Koreańczyk się krzywi. - Sip pla. Oznacza "sprzedawać cipkę".
- Tak, ale Żydzi uważają, że osiemnastka przynosi szczęście - odpowiada spokojnie Maxine. - Na przykład pieniądze dawane z okazji bar micwy zawsze muszą stanowić wielokrotność osiemnastu.
- Sprzedawać cipkę? Za bar micwę?
- Nie, nie, w gematrii, to rodzaj... żydowskiego szyfru... osiemnaście odpowiada chai albo życiu.
- Tak samo jak cipka!
Dialog międzykulturowy zostaje przerwany przez hałasy dobiegające z męskiej toalety.
Jej stopy leżą przez cały czas na jego kolanach i nie może nie zauważyć, że Eric, ma, cóż, erekcję. Coś wynurza się z jego spodni i zaczyn się poruszać tam i z powrotem między jej nogami... Nie zdarza się jej to często, co wyjaśnia, dlaczego bardzo ostrożnie pieści stopami podniecony organ. Palce u nóg Maxine zawsze były chwytne, potrafiła podnosić nimi skarpetki, klucze, drobne monety. Podeszwy (czy to wpływ cannabis?) stają się nagle bardzo wrażliwe na dotyk, szczególnie wewnętrzne strony pięt, które według refleksologów mają bezpośrednie połączenie z macicą... Umieszcza polakierowane paznokcie jednej stopy pod jądrami, a drugą zaczyna masować penis, po chwili zmienia nogi, by zobaczyć, co się stanie, oczywiście tylko z ciekawości...
Znalazłszy się w mieszkaniu, Windust nie traci czasu.
- Kładź się na podłodze. - Wygląda to na rodzaj propozycji erotycznej. Maxine spogląda na niego. - No już!
Czy nie powinna powiedzieć: "Wiesz co, wal się, będziesz miał lepszą zabawę", a potem wyjść? Nie, natychmiast posłusznie klęka. Szybko, bez dyskusji, nawet nie myśląc o łóżku, z wysoko uniesionym tyłkiem dotyka dywanu, który nie był odkurzany od miesięcy. Windust podciąga jej spódnicę, metodycznie rozrywa ostrymi paznokciami cienkie rajstopy, które nie tak dawno wybierała przez dwadzieścia minut w Saks Fifth Avenue, po czym wsadza w nią swojego fiuta z taką łatwością, że musiała być wilgotna, nic o tym nie wiedząc. Jego ręce, ręce mordercy, chwytają ją mocno za biodra, właśnie tam, gdzie trzeba, właśnie tam, gdzie jakiś demoniczny zestaw receptorów nerwowych, z którego dotychczas prawnie nie zdawała sobie sprawy, zmienia się w zestaw przycisków na kontrolerze gier... Maxine nie może się zorientować, czy to Windust się porusza, czy ona sama... Oczywiście nie ma się nad czym zastanawiać, może dopiero później, choć w niektórych kręgach jest to uważane za bardzo istotne...
Stojąc na czworakach na podłodze, z nosem na poziomie kontaktu elektrycznego, Maxine wyobraża sobie przez sekundę, że widzi wielką jasność. Dostrzega kątem oka, jak coś przebiega przez pokój, ma rozmiar myszy, i jest to Lester Traipse, nieśmiała, skrzywdzona duszyczka poszukująca bezpiecznego schronienia, porzucona, również przez nią. Maxine wyciąga rękę do kontaktu, otwiera w nim przejście, spogląda przepraszająco do tyłu i wślizguje się do niszczącej jasności. Znika.
I krzyczy, choć niezupełnie z powodu Lestera.
Horst przyznał, że nie jest domatorem, dopiero po wielu latach małżeństwa, gdy dla nikogo nie było to już niespodzianką. "Moje idealne mieszkanie to niezbyt brudny pokój w motelu na dalekim Środkowym Zachodzie, gdzieś na pustkowiu, gdy pada pierwszy śnieg". Tak naprawdę głowa Hosta to ogromna, zajmująca całą Amerykę zaspa śnieżna złożona z motelowych pokoi w odległych, wietrznych rejonach, a Maxine nigdy nie odnajdzie do nich drogi ani nie zatrzyma się tam na nocleg. Każdy krystalicznie czysty epizod stał się częścią jego życia - jednorazowy, niepowtarzalny. A ona nie jest w stanie odczytać zbioru zimowej pustki.
Driscoll ma niewielki zapas. Wygląda na to, że oboje lubią ten środek nasenny. Jeśli ktoś się zmusza, by nie zasnąć, pojawiają się halucynacje jak po narkotykach, nie wspominając o dramatycznym wzroście libido. Wkrótce pieprzą się jak nastolatki, którymi z technicznego punktu widzenia jeszcze niedawno byli. Kolejnym skutkiem ubocznym jest amnezja, więc ani Driscoll, ani Eric nie pamiętają, co się działo, aż do następnego razu, gdy wszystko przypomina pierwszą miłość.
W sypialni atmosfera staje się dość świąteczna - Maxine przez prawie godzinę uprawia seks z Horstem, choć nie powinno to nikogo obchodzić. Ma kilka orgazmów, ostatni jednocześnie z Horstem, po czym, dzięki telepatycznemu wyczuciu tego, co pokazuje telewizor, działający z wyłączonym dźwiękiem, otrząsają się z postorgiastycznego otumanienia i oglądają Dereka Jestera, który chwyta meczową piłkę, oraz kolejne klasyczne zwycięstwo drużyny Yankees.
Tak, twój internet to ich wynalazek, magiczna technologia wsączająca się jak zapach w najdrobniejsze szczegóły naszego życia, zakupy, sprzątanie domu, odrabianie lekcji, podatki, pochłaniająca naszą energię, odbierająca nam cenny czas. Nie ma niewinności, nigdy nie było. Internet został poczęty w grzechu, najgorszym z możliwych. Kiedy się rozrastał, zawsze miał w głębi serca bryłę lodu: pragnienie zniszczenia całej planety. I myślę, że nic się nie zmieniło.
Jego oczy, spoglądające zza szkieł w rogowych oprawkach marki Oliver Peoples, nie wyrażają prawie żadnych emocji - Maxine widywała wyrazistsze spojrzenia na targu rybnym. Zdarza się jednak, że osoba, która sprawia wrażenie odpornej na uczucia, jest w gruncie rzeczy nadwrażliwa, niekiedy w niebezpieczny sposób: nie mogąc sobie poradzić z sytuacją, szybko dochodzi do skrajności. Wąskie, ostrożne wargi. Wśród biznesmenów spotyka się wiele takich twarzy, ludzi, którzy nie wiedzą, czego chcą, ile, ani co zrobić, gdy już to zdobędą.
Ptaki, które nie okazały się tak głupie lub uparte, że nie opuściły Nowego Jorku przed nadciągającą zimą, zaczynają dyskutować, dlaczego nie rozpoczęły jeszcze ptasiej psychoterapii.