cytaty z książki "The dog stars"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Byłem muszlą. Pustą. Przyłóż mnie do ucha, a usłyszysz daleki szum wymarłego oceanu.
Nigdy nie lubiłem whisky, powiedział mi. Ale piję ją bo ma bogatą historię.
Kochać to opowiedzieć się po jednej ze stron i trzymać się jej kurczowo po samą śmierć. Stać po jednej ze stron (mocno) obiema nogami. Albo czterema, co, piesku?
Tym właśnie jesteśmy, to robimy: próbujemy się przecisnąć, napinamy sieć, sieć która nie istnieje. Jej węzły trzymają tylko tak mocno jak nasze własne przekonania. Nasz własny strach.
Te wszystkie wybory, których nie dostrzegamy. W każdym momencie.
Podróżowaliśmy.
Teraz ty będziesz drogą
Którą będę szedł będę szedł
Po tobie.
Istnieje ból, którego nie możesz uśmierzyć myślami. Nie możesz agłuszyć słowami. Gdybyś miał się do kogo odezwać. Możesz iść. Jedna stopa druga stopa. Wdech wydech. Pijesz ze strumienia. Sikasz. Jesz suszoną sarninę. Zostawiasz mięso na szlaku dla kojotów sójek. I. Nie możesz przetrawić straty. Jest w komórkach twojej twarzy, twojej klatki piersiowej, za oczami, w załamkach trzewi. Mięśniach ścięgnach kościach. Wypełnia cię całego .
Powinienem był. Sam do siebie. Tyle takich wyrzutów. Mógłbym budować z nich domy, palić nimi w piecu, nawozić nimi ogród.
Zabawne, że można czekać przez całe życie, nawet o tym nie wiedząc.
Rób co chcesz.
A czego ja chcę?
Chcę być dwiema osobami naraz. Jedna ucieka.
Zabawne, że można czekać przez całe życie, nawet o tym nie wiedząc.
Magiczne. Mówię o patrzeniu, jak ktoś godzi się z czymś i rozkwita.
(..) pamięć możesz tylko wystawić na słońce w nadziei że uschnie. Zmieni się w coś skruszałego i bezwonnego.
Wystarczy jeden obrót. Jeden obrót kół i jesteśmy inni, już nigdy tacy sami. Nigdy. Nawet te gwiazdy. Nawet one niszczeją, rozpadają się, łączą, dzielą.
Nic do stracenia jest tak puste, tak lekkie, że pył w który się obrócisz w końcu rozwieje byle podmuch, tak nikłe, że uniesie go w górę i ciśnie w piaskową burzę gwiazd. Każdy z nas tam trafi. Reszta po prostu kruszeje, czekając na wiatr.
Czy można kochać tak rozpaczliwie, że życie jest nie do zniesienia? Nie mówię o nieodwzajemnionej, mówię o życiu wewnątrz tej miłości. W jej wnętrzu i w rozpaczy. Bo wiedząc, że się skończy, bo wszystko. Się kończy.
Dom. Chociaż skromny. Chociaż do stracenia nie mam nic. Nic to jednak coś.
Życie i śmierć żyły sobie nawzajem. Do takiego doszedłem wniosku. Śmierć tkwiła w nas wszystkich, oczekując na cieplejsze noce, osłabiony układ, chrząszcza, jak w umierających teraz czarnych drzewach w górach. A życie tkwiło w śmierci, zjadliwe i nieustępliwe jak szczep grypy. I takie powinno być.
Kochać to opowiedzieć się po jednej ze stron i trzymać się jej kurczowo po samą śmierć. Stać po jednej ze stron (mocno) obiema nogami. Albo czterema, co, piesku?
Falowanie jej oddechu. Jej sylwetka. W ciemności emanowała własnym delikatnym światłem jak nocny przypływ. Gładka blada płaszczyzna jej brzucha. Jej - ona cała.
I patrzyłem na gwiazdy pływające w pajęczynie liści. Jak ryby które próbują się przecisnąć przez oka sieci.
Tym właśnie jesteśmy, to robimy: próbujemy się przecisnąć, napinamy sieć, sieć która nie istnieje. Jej węzły trzymają tylko tak mocno jak nasze własne przekonania. Nasz własny strach.
Ty sam we wszechświecie. Wśród zimnych gwiazd. Jak te które bledną w milczeniu gdy idziemy pod nimi. Uwierz w możliwość kontaktu a dostaniesz coś innego. Podarty owerol powiewający na maszcie. Pomoc przyjętą i udzieloną. Uśmiech przez podwórko, machanie. Teraz świt mniej samotny.
Czy można kochać tak rozpaczliwie że życie jest nie do zniesienia? Nie mówię o nieodwzajemnionej, mówię o życiu wewnątrz tej miłości. W jej wnętrzu i w rozpaczy. Bo wiedząc że się skończy, bo wszystko. Się kończy.
Chichot - to słowo. To nie jest słowo na Koniec Czasów.
Wystarczył koniec świata żebyśmy żyli jak królowie.
Gdyby życie było tak proste, pomyślałem, jak wiele razy wcześniej. Proste jak życie psa.