cytaty z książki "Wakacje z babcią"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Janek kiwnął głową, a po chwili rzekł z wahaniem:
- Właściwie papierosy wcale mi tak bardzo nie smakują, ale przecież muszę palić.
Babcia z zainteresowaniem spojrzała na niego.
- Dlaczego musisz palić ?
- Gdybym nie palił, inni chłopcy z naszej klasy by mnie wyśmiali i powiedzieliby, że jestem niedołęga i smarkacz, a nie mężczyzna.
- Ach, tak ! Ale czy nie byłoby bardziej po męsku, gdybyś powiedział, że nie chcesz palić ?
- Wtedy by pomyśleli,że nie umiem albo że nie mam odwagi.
- Opowiedz im, że wypaliłeś na raz pięć papierosów, jednego po drugim, a jeśli ci nie uwierzą, przyślij ich do mnie. Ja im powiem, że sama to widziałam.
Blada twarz Janka nieco się zaróżowiła.
- Świetnie, babciu ! Opowiem im, że paliłem z powodu komarów, a oni palą tylko dlatego, żeby się pochwalić, i że więcej nie będę z nimi palił.
- Jesteś na najlepszej drodze, żeby stać się mężczyzną- powiedziała babcia.
- A ta starsza pani to wasza babcia i pozwala, żebyście zabierali w podróż wszystkie swoje zwierzęta, i jeździ z wami cygańskim wozem ? Taką babcię też bym chciała mieć.
- A jaka była pani babcia ?
- Och, zawsze chciała, żebym nosiła piękne sukienki, i musiałam mieć czyste ręce i paznokcie i uczesane włosy, i nie mogłam się niczemu sprzeciwić, i nie pozwalała mi biegać, i nie mogłam jeść jajek, bo od tego można dostać bólu brzucha, ani pić oranżady, i nie wolno mi było mieć żadnych zwierząt, bo od tego można było zachorować.
Brygida spojrzała na nią ze współczuciem .
- Ale teraz jest pani dorosła i może robić, co tylko pani zechce.
Młoda dama potrząsnęła głową.
- Inni dorośli uważaliby, że to dziwaczne, gdybym biegała z brudnymi paznokciami i nie uczesanymi włosami, a mój narzeczony wyśmiałby mnie, gdybym zamiast wina piła oranżadę. A zwierząt też nie cierpi.
W końcu babcia położyła kres kłótni.
- Przestańcie wreszcie paplać i posłuchajcie, co las ma wam do powiedzenia.
Zamilkli i patrzyli na gładkie, błyszczące w wieczornym słońcu jezioro. Od czasu do czasu nad powierzchnię wody wyskakiwała ryba. W lesie świergotał cicho jakiś ptak, słychać było różne szmery, szelesty i trzaski. Nagle z gąszczu wyszły na drugi brzeg jeziora dwie sarny, by napić się wody. Gdy słońce padło na ich sierść, zalśniła czerwono. Brygida kichnęła. Sarny podniosły głowy, popatrzyły na nich swymi wielkimi oczyma i kilkoma pełnymi gracji skokami zniknęły z powrotem w gąszczu.
- Nazywa to pani jazdą-krzyczał mężczyzna- jazdą ? Ten wóz, pełznie jak ślimak !
Babcia uprzejmie pokiwała głową.
- Tak, to jego zaleta. Widzi się dzięki temu różne rzeczy, których nigdy by się nie zauważyło z szybko jadącego samochodu, ot, chociażby tego mrowiska.