cytaty z książki "Sukienka z mgieł"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jej ciche „dzień dobry” zabrzmiało jak „przepraszam, że żyję”.
- Wie pani, bo ja właściwie nie znam się na kawie – zdradziła konspiracyjnym tonem kobieta. – Ale kocham miejsca z klimatem. No a aromat kawy… aromat kawy jest dla wnętrza tym, czym perfumy dla kobiety.
Czasami, gdy życie za bardzo mu dopiekło, przychodziły mu do głowy różne myśli... straszne... Wcale ich nie chciał, ale one szły za nim wszędzie; do pubu, do szkoły, na dyskotekę. Próbował je wypocić na siłowni albo wybiegać w parku, ale nic z tego i... („ale niech się pani nie śmieje” - powiedział wtedy Weronice), i tylko tutaj, w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem, udawało mu się je zgubić. Trafił tu kiedyś przypadkiem, a myśli zostały na drzwiami i chyba nie chciało im się czekać, bo już nie wróciły tamtego dnia, więc gdy dopadły go znowu, chciał sprawdzić, czy to działa.
I zadziałało.
Działało za każdym razem, dlatego tu przychodził.
Gdyby nawet tata nie pił, to mama i tak miałaby trochę gówniane życie. Tylko że wtedy tego gówna w życiu byłoby mniej. Tylko tyle, co przyklei się do buta.
W dziecięcym prywatnym rankingu Weroniki ciotka Dora plasowała się gdzieś pomiędzy Matką Boską a świętym Antonim.
Impulsy... Czasami z pozoru niewiele znaczące zdarzenia - ot, choćby taka wizytówka, ludzik z kamyków, jakieś zdanie wypowiedziane w odpowiedniej chwili, latte podane zamiast mocnej, czarnej Monsooned Malabar... - pojedyncze zdarzenia lub ich ciągi wpasowują się w czyjąś życiową układankę. Stają się inspiracją. Początkiem łańcuszka lub też jego kolejnym ogniwem. Niteczką splatającą ze sobą ludzkie losy. Albo liną ratunkową.
Są miejsca, gdzie dobre myśli łatwiej odnajdują człowieka.
Z biedronką na ramieniu, z garścią malin, które czekały tu na nią aż do września, z promykiem słońca wplątanym we włosy szła przez las, czując pod stopami miękki mech, twarde szyszki, ziemię… życie… po prostu życie… „.
Czy zauważyła, że szklany podgrzewacz, otoczony promieniami światła, wygląda jak słońce? Słońce na stole... Dziwne... tyle razy Weronika podgrzewała na nim herbatę, a nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi.
[...] W takich chwilach miała wrażenie, że jej ciało zakorzenia się w ziemi, a ona sama staje się częścią jakiejś większej całości, jest po trosze i lasem, i słońcem, i powietrzem, i kroplą rosy, nie przestając jednocześnie być sobą... To było niezwykłe uczucie i Weronika chciała je zatrzymać, ale nie potrafiła - niezwykła chwila mijała, a pozostawało tylko wspomnienie i tęsknota.
Ciało wie. Umysł trudzi się, próbuje pojąć, a ciało wie, tylko człowiek bywa na jego sygnały - coś podobnego wyczytała w tamtym artykule.