cytaty z książek autora "Ken Wilber"
- Zmieńmy temat. Chloe, chcesz mieć dzieci albo coś w tym guście?
-Dzieci albo coś w tym guście… Wolałabym coś w tym guście.
-Poważnie, nie sądzisz, że dzieci się na coś przydają?
-Tak, są świetne. Zwłaszcza wtedy, kiedy potrzebujesz dawcy organów.
Bo coś we mnie jest kiepsko poszyte. Seks po ecstasy jest rozczarowaniem; w dziwaczny sposób czuję, że samobójstwo w tej depresji też byłoby rozczarowaniem, i to znacznie większym.
Cały świat (...) jest niczym innym, jak tylko lustrzanym odbiciem twojego własnego Ja, które widzisz w lustrze swojej świadomości.
Nienawiść to zagłodzona miłość.
Żądanie dowodów - lub potwierdzenia słuszności - które zawsze zakotwiczało autentyczną i postępową naukę, oznacza po prostu, że czyjeś ego nie może narzucać wszechświatowi wizji rzeczywistości, która nie znajduje poparcia w samym wszechświecie. Potwierdzenie słuszności i dowody pozwalają nam zestroić się z kosmosem. Potwierdzenia słuszności zmuszają nas do skonfrontowania się z rzeczywistością; powściągają nasze egoistyczne fantazje i nasz egocentryzm; żądają dowodów z pozostałej części kosmosu; zmuszają nas do przekroczenia siebie! Są mechanizmami gwarantującymi zachowanie równowagi politycznej w Konstytucji Kosmicznej.
(...) nie chodzi o to, co jest dobre dla mnie i mojego szczepu lub dla mnie i mojego narodu, ale o to, co jest dobre i sprawiedliwe dla wszystkich ludzi niezależnie od rasy i przekonań. Bowiem jeśli działam w ów światocentryczny - nie egocentryczny, nie etnocentryczny, lecz światocentryczny - sposób, jestem wolny w najgłębszym sensie, gdyż podporządkowuję się nie sile zewnętrznej, lecz wewnętrznej sile mojego etycznego rozumowania: jestem niezależny, jestem głęboko wolny.
[...]
różne rodzaje medytacji często mają na celu różne sfery transpersonalne. Niektórzy dążą do doświadczeń psychicznych, niektórzy do mistycyzmu bóstwa w sferze subtelnej, niektórzy do bezkształtności i Wolności przyczynowego Świadka, a jeszcze inni do niedualnej Jedności lub Jednego Smaku/Gustu.
...celem pracy nad sobą (...) nie jest pozbycie się fal w oceanie życia, lecz nauka unoszenia się na nich.
Zaniosę strach do serca. Spotkam się z bólem i strachem otwarcie, obejmę je, nie będę się ich bała, wpuszczę je do środka, jest, co jest. (...)
Kiedy dotkniemy bólu z miłością, kiedy pozwolimy, by był, skoro jest, powitamy go z miłosierdziem, a nie strachem i nienawiścią, wtedy to jest współczucie.
Najzacieklejszy krytyk męskiej wiedzy wie, że musi zejść z drogi nadjeżdżającemu autobusowi niezależnie od tego, czy wierzy w kartezjański podział na ciało i umysł, czy nie.
To nie przypadek, że wojny toczone w całości lub części w imię określonego mitycznego Bóstwa zabiły więcej ludzkich istot niż jakakolwiek inna intencjonalna siła na tej planecie. Oświecenie wskazywało - całkiem słusznie - że religijne twierdzenia ukrywające się przed dowodami nie są głosem Boga ani Bogini, lecz jedynie głosem mężczyzn lub kobiet, którzy zwykle mają wielkie pistolety i jeszcze większe ego. Za twierdzeniami, które ukrywają się przed dowodami, stoi władza, nie prawda (s. 172).
Każda fala wyższego rzędu przekracza i zawiera poprzedniczki, co wzmaga jej zdolność do opieki i troski. Spirala rozwoju też jest hierarchią, w której jedna hierarchia rośnie na drugiej, tak jak w naturalnych procesach wzrostu, więc z każdą wyższą falą w hierarchii rozszerza się krąg opiekuńczości i świadomości.
Życie i śmierć idą ramię w ramię. Boję się śmierci, więc będę ostrożnie żyć, bo coś może mi się przydarzyć. Im bardziej zatem boję się śmierci, tym nardziej boję się życia. I tym mniej żyję.
[...]
Mityczny bóg jest bogiem konkretnego ludu – jest socjocentryczny i etnocentryczny, a nie post-konwencjonalny i światocentryczny.
Parę dni temu rozmawiałam z przyjaciółką o tym, że w miarę jak się człowiek starzeje, coraz mniejsze jest jego pragnienie wielkich zwycięstw, a coraz bardziej sobie ceni drobne zwycięstwa codziennego życia (s. 244).
I wcale nie mówimy o montażu części maszyn w ludzkich organizmach, choć to też jest możliwe. Chodzi o to, że każda komórka w ludzkim ciele nieustannie sama się odnawia. Teoretycznie nie ma powodu, dla którego ciało nie mogłoby żyć wiecznie. Kravitz powiada jednak, że organizm ludzki, być może ze względów ewolucyjnych, ma wbudowany mechanizm śmierci. Mówił o takich rzeczach, jak telomery, limit Hayflicka, hormon dokrewny śmierci… A jeżeli je wszystkie wyłączyć, ciało będzie odnawiać się samo, tak, jakbyś miała samochód nówkę z fabryki pod domem, i to codziennie.
Skrajny pluralizm nader często prowadzi do skrajnej alienacji.
Epistemologie zakładające, że rzeczywistość jest nam po prostu dana, chcąc wyjaśnić sensoryczną naturę percepcji i dać bezpośrednie epistemiczne podstawy empirycznej wiedzy, wymagają jednorodnego bytu. Obecnie uważa się, że jest to wymóg niemożliwy do spełnienia; z tego względu Wilfrid Sellars ów zdyskredytowany pogląd nazywa mitem danego... Konkludując, że doktryna danego jest błędna, utrzymuje on, że klasyczny empiryzm jest mitem. - The Cambridge Dictionary of Philosphy
[...]
Ale nieważne, czy jest ona niewinna, czy arogancka, święta czy bluźniercza, ignorancja jest ignorancją, a wszelka ignorancja niszczy biosferę.
Powiada się, że religia dotyczy tego, co zewnętrzne, sztywne, hierarchiczne i instytucjonalne, a duchowość dotyczy wewnętrznych doświadczeń i przeżyć, świadomości i głębszych prawd, których nie sposób ująć w martwe ramy konwencjonalnych form.
[...]
To, że jaźń nie jest świadoma cierpienia, nie oznacza, że posiada pozytywną duchową błogość. Brak świadomości nie oznacza obecności raju.
Nie można i nie sposób zmusić ludzi do szacunku. To wszyscy wiemy. Nie mogę wydać dekretu mówiącego o tym, że macie mnie kochać i szanować. Mogę co najwyżej wydać dekret, który rządzi waszym zachowaniem, ale nie waszymi myślami. Przedstawiciele wielokulturowości żądają więcej. Chcą, by tożsamości grup nie tylko tolerowano, ale też uznawano oraz szanowano. Proszą o zmiany postaw, a nie tylko o zewnętrzne reguły rządzące ludzkim zachowaniem.
[...]
Prawda niekoniecznie cię wyzwoli, ale prawdomówność tak.
[...]
W nagłym szoku spowodowanym czymś zupełnie oczywistym rozpoznajesz swoją własną Pierwotną Twarz, twarz, którą miałeś przed Wielkim Wybuchem, oblicze całkowitej Pustki, które uśmiecha się jak całe stworzenie i śpiewa jak cały Kosmos – i wszystko to zostaje zniszczone w tym pierwotnym spojrzeniu, a wszystko, co pozostaje, to uśmiech i odbicie księżyca w cichym stawie, późno, w krystalicznie czystą noc.
[...]
Nawet jeśli przedstawisz własną, indywidualną interpretację Hamleta – co jest absolutnie w porządku – interpretacja ta będzie zakorzeniona w realiach i kontekstach twojego prawdziwego życia. W każdym razie faktem jest, że interpretacja nie jest czymś po prostu arbitralnym!.