cytaty z książek autora "Monika Jagodzińska"
Okrywa się puchowy kocem. Zaczyna zagłębiać się w świat, o którym czyta. Zaczyna żyć w nim. Przeżywa. Przeżywa z bohaterami ich losy. Raz uśmiecha się. Raz w jej oczach goszczą łzy.
Kordian się nie odezwał. Zdałam sobie sprawę, że już nie czekam. Nie było na co. Trudno mi było uwierzyć, że tak mnie potraktował, ale... No właśnie, ale musiała się z tym pogodzić i, choć bolało mnie serce, to żyłam dalej.
Życie jest nieprzewidywalne i nie wiemy, co wydarzy się za rok, za dwa, za dziesięć lat. Często na własne życzenie komplikujemy je, sami pod sobą kopiemy dołki, by potem w nie wpaść, po czym budujemy, mniej lub bardziej opornie, drabinę, by ponownie wejść na właściwe tory. Jedni podejmują tę próbę, inni poddają się prędzej czy później. Nie zawsze to od nas zależy, czasami problem nas przerasta albo wydaje nam się, że tak jest. Za chwilę podążymy śladami Adama, którego historia tutaj opisana, pokazuje, że nie ma co wychodzić z kina, póki trwa seans.
Zaczął się nowy rok. Zaczęła się misja. Nasza misja. Moja misja. Staliśmy w szeregach. Obok ludzi. Mieliśmy dwanaście miesięcy. Dwanaście długich miesięcy. Pięknych? Pełnych bólu? Zapewne i jedno i drugie. Mieliśmy być przy nich. Pomagać. Czasem działaniem. Czasem tylko poczuciem, że nie są sami. Byłem świadomy powagi zadania.
Nie traktowałem całej swojej przeszłości jako błąd, ale jako nauczkę, jak lekcję.
Boże, jak łatwo stracić wszystko, co się osiągnęło. Walka z nałogiem to dosłownie walka o życie”. Dzisiaj miałem zastanowić się nad swoją wojną...„To musi być kolejny znak, aby zrobić to porządnie...
Potykałem się niemal non stop, ale wiecie co… nie ma to znaczenia. Najważniejsze, że po upadku następuje podniesienie. Tyczy się to wszystkich. Możemy wszystko, trzeba tylko mieć samozaparcie.
Patrząc na swoje życie, odczuwałem wstyd, złość i żal jednocześnie. „Boże, byłem taki głupi, ale wtedy myślałem inaczej. Miałem się za młodego boga, a marnowałem życie. Wszystkie wypadki, wyrzucenia z domu, automaty, spanie po klatkach. To serio moje życie? Aż niewiarygodne”. – Dopiero teraz dotarło do mnie, co tak naprawdę się ze mną działo, ale też i zrozumiałem, jak wielkie szczęście miałem.
Bolesne wspomnienie, choć gdy tylko przeszło przez mój umysł, uśmiech momentalnie zagościł na mojej twarzy. Dlaczego się uśmiecham? Raczej śmieje się sama z siebie, albo raczej z własnej głupoty. Wtedy o tym nie wiedziałam.
Na błędach się uczymy. Każde potknięcie nas wzmacnia. Nasze przeżycia nas budują, pozwalają odnaleźć siebie i zrozumieć, że życie jest nieprzewidywalne i nie można z niego zrezygnować, gdyż nigdy nie wiemy, co czeka za rogiem. A mogą to być rzeczy piękne.
O ile wcześniej czułam się popękana, o tyle teraz rozsypałam się do końca. Pozwoliłam mu wejść w swój świat. Otworzyłam dla niego serce. Uwierzyłam. Miałam nadzieję. Brakło miłości. Naprawdę myślałam, że na mojej drodze pojawił się ktoś, komu na mnie zależy. Ktoś, komu mogę zaufać i kto będzie przy mnie stał. Myliłam się. Znowu.
Miłość jest najlepszym lekarstwem, choć czasem trzeba czekać na receptę.
Całym sobą czułem zmianę. Rzeczą ludzką jest, że podczas doby w wieży, gdzie wcześniejszą noc miałem zarwaną, usnąłem. I nawet sen umocnił mnie w przekonaniu, że zostawiłem tamto życie za sobą. Do tej pory zdarzało się, że śniła mi się bójka, ale wyprowadzane przeze mnie ciosy nie przynosiły żadnych efektów. Byłem pokonywany. Byłem gorszy. Byłem słaby. Teraz po raz pierwszy to ja stałem nad przeciwnikiem. Pokonałem go. Pokonałem swoje słabości i nałóg. Moje ciosy, tudzież moja terapia, zaczęły przynosić efekty.
To, że będę należycie funkcjonował, nic nie da, jeśli nie zmienię się w środku.
Są rzeczy, których zwyczajnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Życie zaskakuje. Stawia przed nami różne wyzwania. Różne sytuacje, z którymi musimy się zmierzyć, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy niekoniecznie; musimy przez nie przejść. Wreszcie stawia na naszej drodze osoby, które potrafią zachwiać naszą równowagę i nieźle namieszać zarówno w głowie, jak i w sercu...
Miłość powinna dawać radość. Miłość powinna dawać szczęście. Miłość powinna dodawać, a nie podcinać skrzydła.
Upragniony czas wolny. Upragniona swoboda. Upragniona zabawa, na którą nie ma czasu podczas ciągnących się w nieskończoność pozostałych dni w roku. Odpoczynek. Zasłużony. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Długo siedziałam cicho. Bałam się. Byłam zależna. Myślałam, że jestem zależna. Myliłam się. To ty chciałeś, żebym tak myślała. To koniec. Odchodzę.
Ktoś woła, nie mówiąc nic. Nie wypowiadając żadnego słowa. Niemo. Ktoś potrzebował pomocy. Ktoś cierpiał, ale nie chciał ratunku. Nie jawnie.
Wniósł do mojego życia coś jeszcze. Nie wiem dlaczego, ale przy nim czułam się sobą, dostatecznie dobrą wersją siebie. Nie przejmowałam się, kiedy palnęłam coś głupiego. Zaczynałam na nowo w siebie wierzyć. A kiedy wziął mnie za rękę, uwierzyłam, że strzała amora stworzona jest także dla mnie.
Tak długo, jak nie umiera nadzieja, jest szansa na jasne światło.
Udawałem czystego, brudząc się nieustannie.
Dopełniali się. Melodie stapiały się. Stapiały w jedną. Były jednością. Oni byli jednością. Zatraceni. Spełnieni. Przenikali się nawzajem. Jakby od zawsze razem przeżywali muzykę. Jakby od zawsze się znali.