cytaty z książek autora "Kinga Tatkowska"
Istnieje też MOMENT, w którym ktoś z klatki obok wyciąga do nas rękę. A może to my wyciągamy ją do niego, bo nie chcemy trwać w ciemności samotnie?
Istnieje również SEKUNDA, w której musimy zdecydować, czy jest dla nas ratunek, czy damy radę dalej walczyć, czy w ogóle zasługujemy na zwycięstwo.
- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś.
- Nie ma za co.
- Jest. Czuję się tu tak spokojnie. Nareszcie mogę ją usłyszeć.
- Co usłyszeć?
- Ciszę. To jeden z najpiękniejszych dźwięków na tym świecie.
Zamknęłam oczy, myśląc, co ja właściwie robię. Czego się spodziewam? Jaki jest mój cel? Czy na końcu tego wszystkiego coś na mnie czeka? Jedyne, co wtedy wiedziałam, to to, że uciekam. Uciekam od koszmaru, chcąc odnaleźć lepsze życie. Gdzieś przecież musiało być, prawda? Gdzieś musiało na mnie czekać. Ale skoro przez tyle czasu uparcie mi się wymykało, to całkiem możliwe, że wcale nie chciało stanąć na mojej drodze.
Nie chciałam mówić że nigdy nie byłam szczęśliwa. Okłamywałabym wtedy wszystkich dookoła oraz samą siebie. Nawet jeśli nie na każdym kroku byłam ze sobą szczera, w tym jednym kłamać nie chciałam. Tak, byłam szczęśliwa. Ale to już dawno minęło.
- Pragniesz róży?
- Nie zasługuję na nią.
- Nie pytam, czy na nią zasługujesz. Pytam, czy jej pragniesz.
- Czasami mam wrażenie, że nigdy niczego bardziej nie pragnąłem, Ale może ona nie chce zostać odnaleziona.
- A może po prostu się boi?
- Czego miałaby się bać róża?
- Tego, że najpierw się ją zerwie, weźmie się od niej wszystko, czego się potrzebuje, a potem pozostawi się ją samą, aż w końcu uschnie i już nigdy więcej nie zakwitnie na nowo.
- Pragniesz róży?
- Nie zasługuję na nią.
- Nie pytam, czy na nią zasługujesz. Pytam, czy jej pragniesz.
- Czasami mam wrażenie, że nigdy niczego bardziej nie pragnąłem, Ale może ona nie chce zostać odnaleziona.
- A może po prostu się boi?
- Czego miałaby się bać róża?
- Tego, że najpierw się ją zerwie, weźmie się od niej wszystko, czego się potrzebuje, a potem pozostawi się ją samą, aż w końcu uschnie i już nigdy więcej nie zakwitnie na nowo.
W dzień człowiek goni za złudzeniami. Pragnie niemożliwego, dąży do rzeczy nieosiągalnych i kryje się za maską fałszu. Dopiero kiedy przychodzi noc, człowiek potrafi pokazać prawdziwego siebie. Dopiero wtedy potrafi otworzyć serce, bo myśli, że ciemność zachowa je dla siebie i światło nigdy go nie odkryje.
Ponieważ istnieje CHWILA, w której wszystkie nasze gwarancje rozsypują się jak zamki z piasku. Ta chwila zabiera nam nadzieję. Usuwa radość. Niszczy bezpieczeństwo. Porywa zaufanie. Zamyka nas w klatce, w której nie ma szczęścia - nie ma w niej nawet życia.
Drogi Czytelniku, ta książka nie jest receptą na szczęście. Nikt nie może Ci jej dać, ponieważ nikt na tym ogromnym świecie jej nie ma.
Możemy uciekać. Możemy podróżować. Możemy iść przed siebie, nie patrząc wstecz. Możemy błądzić... Możemy. Ale jedyne, co musimy robić, to wierzyć, że słońce gdzieś na nas czeka...
Kto kocha naprawdę
Będzie kochać zawsze
Gniew zamieni w kochanie
A zdradę w niepamięć
Nie oceniaj mnie
Ani dobrze ani źle
Po prostu bądź, po prostu bądź i patrz
Po prostu bądź, po prostu bądź i patrz (...)
W zuchwałej chwili pożądania
Nadałam tobie takie imię
Że znajdę cię na końcu świata
I już się z tobą nie rozminę
Po prostu bądź, po prostu bądź (…)
(Maanam, Po prostu bądź).
Wiele milionów ludzi miało, i wiele jeszcze będzie mieć poważniejsze problemy niż ja. Ani przez chwilę w to nie wątpiłam, ale wiedziałam też, że ból, nieważne, czym spowodowany, zawsze pozostaje bólem. Większym czy mniejszym, ale jednak bólem, którego niełatwo jest się pozbyć. Bieda, głód, choroba, zdrada, cokolwiek dopisałoby się po przecinku, to wszystko mogłoby nas zniszczyć. Tak jak mnie.
Czasami oszukiwałam innych albą samą siebie że jest dobrze. A potem mogłam robić to, co było naprawdę łatwe: stanąć pod prysznicem i płakać. Lecąca woda nie tylko zagłuszała szloch, ale też zmywała cały ten ciężar. Na chwilę pomagało - później jednak wszystko wracało na swoje miejsce. Wracało do tej przerażając normy. A ja nie potrafiłam tego zatrzymać.
Chciałam być po prostu zwyczajną dziewczyną. Zwyczajną dziewiętnastolatką, żyjącą z dnia na dzień. Beztroską, nie obawiającą się, że za każdym rogiem czai się na nią koszmar. Chciałam po prostu zapomnieć. Czy to było tak wiele? Czy marzyłam o czymś nierealnym? Czy nie zasługiwałam na choć odrobinę szczęścia?
Jest taki moment, między końcem snu a całkowitym rozbudzeniem, który większość ludzi uwielbia. Czują się wtedy pełni sił. Mają wrażenie, że świat staje przed nimi otworem. Myślą, że odrzucą kołdrę na bok, położą prawą stopę na zimnej podłodze, otworzą oczy i... wszystko będzie dobrze. Co ja wtedy czułam? Nie miałam już żadnych złudzeń. Za każdym razem, kiedy wreszcie otwierałam oczy, wiedziałam, że ten dzień nie będzie się różnić od poprzedniego zupełnie niczym. Nie będzie jakiś wyjątkowy, nie będzie w nim nic specjalnego. To będą tylko kolejne godziny pozbawione sensu, kolejne godziny pozbawione nadziei. Ale przyzwyczaiłam się do tego i nie martwiło mnie nawet, że było to złe. Aż do teraz.
Spojrzałam do góry, w rozgwieżdżone niebo. To była jedna z niewielu rzeczy na tym świecie, które uwielbiałam - poczuć odrobinę spokoju. Zatracić się w tej ciszy. Zagubić w milionie gwiazd i choć przez chwilę nie myśleć. Albo... choć przez chwilę nie udawać. Nie udawać, że wszystko jest dobrze - bo nie jest. Pozwolić sobie na łzy.
Myślałam, że gdyby Bóg naprawdę istniał, to ludziom nie przytrafiałoby się tyle krzywd. On by po prostu nie pozwolił na to, żeby człowiek, który przez całe życie starał się być dobry i uczciwy, cierpiał. Więc w co wierzyłam? Wierzyłam w to, że sami musieliśmy walczyć o swój los. Mogliśmy podporządkować się bólowi, albo próbować coś zmienić. Nic samo z siebie do nas nie przyjdzie, żadna odgórna siła z nieba nam nie pomoże.
- Gdybyś mogła wybrać dowolne miejsce na świecie, to gdzie byś pojechała?
- Tam, gdzie nie trzeba się martwić o kolejny dzień. Gdzie jest tylko szczęście, a zło i cierpienie nie istnieją. Gdzie w dzień zawsze świeci słońce, a w nocy jest piękne, gwieździste niebo. Gdzie ludzie chcą ci pomagać, a nie cię krzywdzić.
- Wymyśliłaś sobie idealny świat, ale ja miałem na myśli jakieś realne miejsce.
- A skąd wiesz, że to nie jest realne?
- Bo wiem.
- Co ty tam wiesz...
- Czasami się zastanawiam, czy ja w ogóle mam życie - szepnęłam.
- Nie wolno ci tak mówić - zbeształa mnie. - Bo pewnego dnia obudzisz się i zrozumiesz, że zwlekałaś zbyt długo, że jest za późno na cokolwiek. Każdy ma swoje życie, kochanie. Jedni mają lepsze, drudzy gorsze, ale trzeba o nie walczyć. Nie wolno się poddawać.
Nie istnieje coś takiego jak PEWNOŚĆ.
Nie istnieje coś takiego jak STABILNOŚĆ.
Nie istnieje coś takiego jak TRWAłOŚĆ.