cytaty z książki "Samotność liczb pierwszych"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Już się nauczył, że wyborów dokonuje się w kilka sekund, a ich skutków doświadcza się przez resztę życia.
Liczby pierwsze dzielą się tylko przez 1 i przez siebie. Stoją na swoich miejscach w nieskończonym szeregu liczb naturalnych, ściśnięte, jak wszystkie, między dwiema innymi liczbami, ale mają w sobie coś, co różni je od innych. To liczby podejrzliwe i samotne.
Skonstruowali swoją przyjaźń, ułomną i asymetryczną, na którą składały się częste oddalenia i długie okresy milczenia; czystą, pustą przestrzeń, do której oboje mogli zawsze wrócić.
(...) wyborów dokonuje się w kilka sekund, a ich skutków doświadcza się przez resztę życia
-Przyzwyczaisz się. Niedługo przestaniesz go zauważać- rzekł.
- Jak to? Przecież będę go zawsze miała przed oczami.
- Właśnie dlatego- odparł Mattia.- Właśnie dlatego nie będziesz go widzieć.
...bo Mattia i ona byli połączeni niewidzialną, elastyczną nicią, zagrzebaną pod stosem nieważnych rzeczy, nicią, która mogła istnieć tylko między dwojgiem takich jako oni: ludzi, którzy znaleźli swoją samotność jedno w drugim.
(...) bo miłość ludzi, których nie kochamy, pozostaje na powierzchni naszych wspomnień i szybko stamtąd wyparowuje.
Czuć się kimś specjalnym to najciaśniejsza klatka, jaką można sobie zbudować.
Oddzielały ich dwa mury z cegieł, parę centymetrów tynku i dziewięć lat milczenia.
i poczuła, jak cały kurz, który pokrył w minionych latach jej serce, podniósł się w jednej chwili i zaprószył jej oczy.
W ogóle mało rozmawiali, ale spędzali czas razem, każdy nad własna otchłanią, chroniąc się wzajemnie i ratując, i nie potrzebując do tego słów.
Dowiedział się, że wśród liczb pierwszych niektóre są jeszcze bardziej szczególne. Matematycy nazywają je liczbami pierwszymi bliźniaczymi. Są to pary liczb pierwszych które ze sobą sąsiadują albo raczej prawie sąsiadują, bo między nimi stoi zawsze liczba parzysta, która nie pozwala im się stykać naprawdę. (...)
Mattia uważał, że Alice i on są takimi właśnie bliźniaczymi liczbami pierwszymi, samotnymi i zagubionymi, bliskimi sobie, ale nie na tyle, by naprawdę się zetknąć.
Kiedy teraz o tym myślał, czuł się jak głupiec, podobnie jak ktoś, kto uświadamia sobie, ile życia zmarnował na wyobrażanie sobie, jak mógłby być szczęśliwy, gdyby znajdował się gdzieś indziej.
Niedaleko czekała na niego łazienka z prysznicem, filiżanka gorącej herbaty i dzień podobny do innych. Nie potrzebował niczego innego.
Także teraz, tak jak wtedy nikt nie wie gdzie jest. Także teraz nikt po nią nie przyjdzie. Ale ona juz na to nie czeka.
[...] Przy odrobinie wysiłku potrafiła podnieść się sama.
Można zachorować na jedno tylko wspomnienie [...]
Ale nie było nic do tłumaczenia. Nie istniał żaden powód albo raczej nie istniał jeden tylko powód. Nie było początku. Była tylko ona i nic więcej.
[...] pierwsze zbliżenia są wszystkie do siebie podobne, jak otwarcie szachowe. Nie trzeba niczego szczegółowo wymyślać, nie ma po co, bo i tak obie strony chcą tego samego. Gra na tym etapie toczy się samoistnie i dopiero później przydaje się strategia.
Mattia pomyślał, że miłość rodziców sprowadza się w końcu do takich małych gestów i troski o rzeczy, o które rodzice pytali w każdą środę: jedzenie, ciepło, zimno, zmęczenie, czasem pieniądze. Wszystko inne spoczywało na nieosiągalnych głębokościach, w skamieniałej masie nieprzeprowadzonych rozmów, niewypowiedzianych przeprosin i wspomnień, które należałoby skorygować, które jednak już na zawsze pozostaną takimi, jakie są.
...po chwili ponownie pochylił się nad jej ustami i Soledad poczuła, jak cały kurz, który pokrył w minionych latach jej serce, podniósł się w jednej chwili i zaprószył jej oczy.
Ogromnie chciała być równie beztroska jak jej rówieśnice, mieć takie samo jak one próżne przekonanie o własnej nieśmiertelności. Pragnęła niefrasobliwości swoich lat, ale starając się ją osiągnąć, czuła pęd mijającego czasu. I tak ciężar konsekwencji stawał się wręcz nieznośny, a jej myśli wirowały coraz szybciej, po coraz węższych kręgach.
Zastanawiała się, czego obawia się bardziej: stracić Fabia czy stracić wszystkie te rzeczy: firany, obrazy, dywany, całe jej poczucie bezpieczeństwa, poukładane porządnie w szufladach.
Sześć czy siedem osób tańczyło (...). Mattia zastanawiał się, jak oni to robią, że czują się tak swobodnie, poruszając się w ten sposób na oczach wszystkich. Potem pomyślał, że to najnaturalniejsza rzecz na świecie i że właśnie dlatego on tak nie potrafi.