cytaty z książek autora "Mariana Zapata"
- Zawsze myślałem, że z kimś się zestarzeję, więc muszę sprawić, by następna była tą jedyną.
Moje serce zaczęło się dziwnie zachowywać, a on kontynuował, podpisując wyrok jej śmierci, nawet o tym nie wiedząc.
- Ona nie byłaby moją pierwszą, ale tylko ona by się liczyła.
Myślę, że mogłaby poczekać na czas, aż wszystko będzie, jak należy. Upewniłbym się, że by tego nie pożałowała.
Patrząc na to z perspektywy czasu, nie byłam w stanie przewidzieć, jak bardzo postać Lucasa Ripleya będzie mnie prześladować w przyszłości. Wchodząc wówczas do tamtego pomieszczenia, nie miałam pojęcia, że ten facet wkrótce stanie się moim dłużnikiem. A już na pewno nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo ten dług będzie mu codziennie ciążył.
Ludzie będą Cię osądzać niezależnie od tego, co będziesz robić, Sal. Nie słuchaj ich, bo ostatecznie to ty musisz żyć ze swoimi wyborami i z tym, dokąd cię zaprowadzą. Nikt nie przeżyje życia za ciebie.
Z jego pozbawionej wszelkich emocji twarzy spoglądały na mnie te same przenikliwe oczy, które widziałam już wcześniej, zazwyczaj z daleka. I zwykle byłam tylko tłem, a nie celem jego spojrzeń.
I wtedy już wiedziałam. Po prostu wiedziałam…
Da mi taki opieprz, że mi się odechce.
Umysł jest silniejszy niż ciało. Jeśli nie myślisz, że zachorujesz, to nie zachorujesz.
-Nie sądzę, że moja babcia jest na tyle okrutna, by znaleźć nam partnerów, których później tak szybko stracimy. Moje zdolności lecznicze pomogą nam starzeć się razem. Będziesz żyła tak długo jak ja. Potem będziemy mogli nawiedzać kogo tylko zechcesz.
– W tym tempie za chwilę zacznę podejrzewać, że chyba nie działam ci na nerwy tak bardzo, jak mi się wydaje, szefie.
Śmiech, którym wybuchnął, sprawił, że dosłownie chwyciłam się drzwi, o które się opierałam. Był tak głośny, tak niespodziewany, jakby w kabinie jego półciężarówki eksplodował fajerwerk.
Aż podskoczyłam. A po chwili się uśmiechnęłam.
I banan nie schodził mi z twarzy, bo właściwie czemu miałby zejść? Rozśmieszyłam go. Ripa. Roześmiał się.
Miłość była impulsem oznaczającym, że ktoś w ciebie wierzy, gdy samemu się tej wiary nie miało..
Nie zostawiłaś mnie, gdy cię potrzebowałem. Dlaczego ja miałbym zostawić ciebie?
Jeśli nie masz nic miłego do powiedzenia, w ogóle się nie odzywaj.
Ale powiedziałam mu całą prawdę. Po prostu… chciałam
kogoś mieć. Nie byle kogo, a kogoś wyjątkowego. Najlepszego
przyjaciela i ukochanego. Bratnią duszę. Partnera na całe życie. Dobrze mi było, gdy byłam sama, lecz nie chciałam być samotna – a to była wyraźna różnica.
Można zacząć od nowa w każdym dniu tygodnia, o każdej porze roku, w każdym momencie życia i nie było w tym nic złego.
To była jedyna rzecz, z której zdawałam sobie sprawę: zawsze
jest tak samo,
wszędzie ten sam rodzaj ludzi, gdziekolwiek byś nie był, niezależnie od lokalizacji, koloru skóry czy zarobków.
- Do tego musiałbyś mieć serce.
Jego ręka zastygła na klatce piersiowej.
- Auć, Jasmine. Serio. Mam serce.
- Nie liczy się, jeśli jest zrobione z pomalowanych na czerwono kamieni i patyków.
To był ktoś więcej niż mój partner. To była
moja druga połowa.
A moje serce zrobiło to, co zawsze, kiedy spotykałam kogoś, kto nie chciał mnie lubić. Sprawiło, że cała reszta mnie zapragnęła, by ta osoba, ten mój być może nowy szef mnie polubił.
Było to coś, z czego byłam naprawdę dumna. Szkoda mi było czasu na zadanie się z ludźmi, którzy na to nie zasługiwali. Szczerze mówiąc, uważałam to za jedną z moich cech godnych najwyższego podziwu.
Nie znam się na związkach, Van, ale wiem, że cię kocham. Wiem, że całe życie czekałem, by cię pokochać, i zrobię, co będzie trzeba, by nam się udało.
Nie wiedziałeś, czym jest miłość, dopóki ktoś nie był gotów
dla ciebie zrezygnować z tego, co kochał najbardziej. Ale też
nigdy nie pozwalał ci dokonać takiego wyboru w odwrotnej
sytuacji.
Najskuteczniejszym sposobem utrzymania pokoju jest bycie przygotowanym na wojnę.
Gdy coś się rozbije na zbyt wiele kawałków, nie da się tego skleić z powrotem, czasem trzeba po prostu zamieść skorupy i kupić sobie coś innego.
Świat nie dysponował wystarczającą liczbą pączków i domowych lunchów, które mogłyby sprawić, że ta sytuacja będzie tego warta. Tego byłam cholernie pewna.
Jesteś pieprzonym cudem. Nie wiem, jak to się dzieje, ale każdego dnia uczysz mnie czegoś nowego na temat przebaczenia i miłości. A ja przez większość życia myślałem, że już dawno wszystkiego się nauczyłem. Dopóki nie poznałem ciebie.
Miłość była dla mnie równoznaczna ze szczerością. Byciem prawdziwym. Znajomością tego, co jest w kimś najlepsze i najgorsze. Miłość była impulsem oznaczającym, że ktoś w ciebie wierzy, gdy samemu się tej wiary nie miało.
Może tego właśnie nie rozumiałam w miłości, zanim poznałam Aidena. Podobnie jak futbol i sztuka, jak wszystko na tym świecie, czego pragnęliśmy, miłość była marzeniem. I jak w przypadku każdego marzenia, niczego nie można było brać za pewnik. Nie rozwijała się samoistnie. Nie rozkwitała bez wysiłku.
Uwidaczniała się w subtelnych gestach.
Wzmacniała się bezinteresownością.
I mogła trwać wiecznie z kimś, kto nie bał się korzystać z możliwości, jakie dawała.
Pochylił się i zanim zdołałam zareagować, zanim wypowiedział kolejne słowa, dotknął wargami kącika moich ust. Cmoknął mnie. Pocałował, co było lepsze niż tequila zmieszana z przyjaźnią, oddaniem i naturalnym cukrem.