cytaty z książek autora "Judith W. Taschler"
Pozwalanie historiom na wyrastanie w głowie jest wspaniałe i sprawia radość, zapisywanie ich później to kompletny masochizm.
Znasz to? Gdy rozum podpowiada, że jest się szczęśliwym, ale serce albo nie umie tego poczuć, albo czuje to rzadko?
Wszystko w naszym życiu ma ze sobą jakiś związek. Jest jak pajęcza sieć, w której jesteśmy uwięzieni. robimy, co robimy, bo w naszej przeszłości zdarzyło się, co się zdarzyło.
Obieg zamknięty. Albo właśnie pajęcza sieć.
Wszyscy chcą znaleźć sens życia. Mój Boże. Sens życia. Biegają z wysiłkiem dookoła, nie rozglądając się na lewo ani na prawo. Nie widzą, jak piękny jest świat i życie. Sens polega na tym, że widzi się, jakie jest piękne. Ale na to nikt nie wpada.
Samo życie nigdy nie jest ważne, rozpływa się w naszym wszechświecie jak tchnienie, ważne są historie, które zostają. Im bardziej wzruszająca i porywająca jest jakaś historia, tym bardziej warte życia jest to życie. Takie historie potem często potrafią przetrwać wiele pokoleń, pozostają na świecie dłużej, niż trwało samo życie.
...nie potrafię patrzeć na życie przez różowe okulary, dla mnie jest, jakie jest, mianowicie nędzne i bezsensowne, nie trzymam się go, tylko je znoszę, ale też nigdy nie miałem myśli samobójczych, bo po co kończyć w męczarniach coś, czemu nie przypisuje się żadnych wartości?
Bóg siedział w swoim Królestwie Niebieskim i opowiadał aniołom mnóstwo wymyślonych historii: o nieposłusznych chmurach, gwiazdach, o wietrze, o pustej planecie Ziemi i wszystkich innych planetach we wszechświecie. Pewnego dnia skończyły mu się pomysły i dlatego stworzył człowieka! Ponieważ potrzebował historii, które by Go bawiły i które mógłby opowiadać. Nie tylko anioły się nudziły, również On sam. Stworzył więc człowieka i wyjątkowo perfidnie wymyślił, że może on przeżyć swoje życie tylko raz, ażeby taka historia, która powstaje w wyniku ludzkiego życia, była tym bardziej dramatyczna i ciekawa.
...nie potrzebuję ludzi, ale potrzebuję historii, które pisze ich życie...
...ci, którzy chcą zajść wysoko, zwykle bardzo nisko upadają.
Od przyjazdu mam poczucie, że dom nie chce mi dać schronienia, wciąż próbuje mnie wypluć, walczy z moją w nim obecnością, chce w końcu spokojnie zniszczeć, a potem się rozpaść.
...od tego czasu moje życie stało się kupą skorup, nie, ja sam jestem w niektóre dni kupą skorup, często czuję, że nadal rozpadam się na kawałki i kruszę na tysiąc odłamków.
Każdy człowiek nosi w sobie jakiś motyw, temat, który kształtuje partyturę i melodie jego życia. Najczęściej ten motyw jest silnie spleciony z pochodzeniem, rozciąga się później na całe życie i nabiera mocy. Człowiekowi nie udaje się od niego uciec, nieważne jak bardzo się stara o to, by przynajmniej przybladł. Niektórzy ludzie są doskonale świadomi tematu swojego życia, przynajmniej w pewnych jego fazach, inni z kolei nie, często dlatego, ze nie są w stanie się do tego przyznać. I często jakiś drugi motyw współgra z tym pierwszym i nadaje mu wyjątkową, osobista nutę.
Prawdziwe życie jednostki właściwie nic nie znaczy, ważne są historie, które pisze i które po nim zostają...
- A wiesz, co jest najtragiczniejsze w każdym życiu?
- Nie- odpowiedziała Matylda.
- Najbardziej tragiczne jest to, że każdy człowiek może żyć tylko raz. Uważam, że to jest tak, jakby człowiek w ogóle nie miał życia.
Mężczyzna musi leżeć na łożu śmierci, żeby pojąć, że to kobieta ma rację.
Od kiedy Matylda potrafiła świadomie myśleć, chciała mieć własną rodzinę.
Kochała, i to jak kochała; kochała tak bardzo, że czasem całkiem się zapominała.
Chciała, by muzyka nigdy nie ucichła, a przede wszystkim pragnęła, by to poczucie mocy nigdy jej nie opuściło. Jeszcze długo z niego czerpała, ale z biegiem lat oczywiście zbladło.
Dom i ogród były treścią życia jego matki, harowała cały dzień, żeby powstrzymać rozpad, szorując dom od góry do dołu i jeszcze raz szorując, i przykrywając braki koronkowymi serwetkami, własnoręcznie zrobionymi szydełkiem narzutami i haftowanymi poduszkami.
Jedyny problem w ich związku stanowi to, że pisarz tęskni za sukcesem, którego nie osiąga, a nauczycielka pragnie dziecka, na które pisarz jej nie pozwala z powodu egzystencjalnych lęków. Poza tym są szczęśliwi, a przynajmniej tak sądzą.
...smutne historie zostają w pamięci dłużej niż wesołe, a to by znaczyło, że człowiek musiałby zgarnąć mnóstwo ciosów od losu tylko po to, by potomność zyskała wartą opowiedzenia tragedię.
...kiedy Matylda ciągnie mnie do szpitala, żeby odwiedzić uczennicę w ostatnim stadium raka, ta, łysa, chuda tak, że aż przezroczysta, żółta na zapadniętej twarzy, z bólem w oczach leży przede mną, i kiedy czytam w gazecie o okaleczonych jeńcach wojennych, najchętniej napisałbym do Watykanu i zażądał odpustu na trwające tysiące lat mamienie iluzją, że jest jakiś dobry i sprawiedliwy Bóg...
Za dobro na świecie odpowiada Bóg, za zło, które się zdarza, odpowiedzialni są ludzie.
Dusza jest wymysłem człowieka, iluzją, żebyśmy się sobie wydawali jedyni w swoim rodzaju.