cytaty z książek autora "James Baldwin"
- Mówiąc, że jestem kobietą, mam na myśli to, że mogę wyjść za ciebie za mąż i żyć z tobą pięćdziesiąt lat, i przez cały czas mogę być dla ciebie obca, a ty nawet możesz tego nigdy nie widzieć. - A gdybym ja był obcy... wiedziałabyś o tym? - Dla kobiety - odparła - mężczyzna pozostanie chyba zawsze obcy. A straszne jest zdawać się na łaskę obcego.
Niestety, ludzie nie mogą wybierać sobie przystani, kochanków i przyjaciół, tak jak nie przysługuje im prawo wyboru własnych rodziców. Życie ich daje i zabiera, a największa trudność polega na tym, by umieć to życie zaakceptować.
- Ile masz lat?
- Dwadzieścia jeden, proszę pana.
- I ty myślisz, że to jest odpowiedni wiek na małżeństwo?
- Nie wiem, proszę pana. Ale w tym wieku człowiek już wie, kogo kocha.
- Tak ci się zdaje?
Fonny wyprostował się. - Jestem tego pewien.
Jest tylko jedno źródło pisarstwa - własne doświadczenie.
Ludzie spoglądają na nas jak na zebry. A jak wiecie, jedni lubią zebry, a drudzy nie. Ale nikt nie pyta zebry o zdanie.
Nie znałem ojca zbyt dobrze. Nie dogadywaliśmy się z sobą, po części dlatego, że łączyła nas – przybierając u każdego inną postać – przywara upartej dumy. Kiedy umarł, zdałem sobie sprawę, że prawie nigdy z nim nie rozmawiałem.
(...) moralność opiera się na ideach, a idee są niebezpieczne – niebezpieczne, ponieważ jedne tylko idee mogą prowadzić do czynu, a dokąd wiedzie czyn, tego nie przewidzi żaden człowiek. Niebezpieczne i pod tym względem, że wobec niemożności pozostawania wiernym własnym przekonaniom i równej niemożności uwolnienia się od nich, człowiek bywa skłonny popełniać najbardziej nieludzkie okrucieństwa.
Ludzie, którzy zamykają oczy na rzeczywistość, sami sprowadzają na siebie zagładę, a każdy, kto upiera się przy trwaniu w stanie niewinności na długo po tym, jak niewinność ta została utracona, przemienia siebie w potwora.
Nienawiść, mogąca zniszczyć tak wiele, zawsze niszczyła tego, który nienawidził, i to prawo było niezmienne.
- Nie wygłupiaj się. - powiedziałem. - Nie jest to znowu taka wielka tragedia. - Zrobiłem przerwę. - Guillaume jest wredny, wszyscy oni tacy są, ale przydarzyły Ci się w życiu gorsze rzeczy, prawda?
- Możliwe, że każde zło, które na Ciebie spadnie, osłabia Cię. - mówił dalej Giovanni, jakby mnie nie słyszał. - Dlatego za każdym razem stajesz się coraz mniej wytrzymały. - Podniósł na mnie wzrok. - Tak. Najgorsza rzecz przydarzyła mi się dawno temu i odtąd moje życia jest okropne. Nie opuścisz mnie, prawda?
Urodziłem się w Harlemie. Stamtąd wychodzi się bez złudzeń, albo nie wychodzi się wcale.
(...) myślę jednak, że tylko dzięki przeszłości teraźniejszość staje się zrozumiała, a ponadto, że przeszłość pozostanie czymś okropnym dokładnie tak długo, jak długo będziemy się wzbraniać przed uczciwą jej oceną.
Edyp nie pamiętał rzemieni, które pętały mu stopy, a mimo to ślady, które pozostawiły, zaświadczyły o zgubie, ku której jego stopy go wiodły. Człowiek nie pamięta ręki, która go biła, ciemności, która go przerażała, gdy był dzieckiem - a jednak ta ręka i ta ciemność pozostaje z nim, na zawsze, nierozerwalnie związane, jako część tej namiętności, która popycha go naprzód, dokądkolwiek postanowi uciekać.
Nie znałem ojca zbyt dobrze. Nie dogadywaliśmy się z sobą, po części dlatego, że łączyła nas – przybierając u każdego inną postać – przywara upartej dumy. Kiedy umarł, zdałem sobie sprawę, że prawie nigdy z nim nie rozmawiałem.