cytaty z książek autora "Iga Adams"
Kolejny ślub dopiero na wiosnę, kiedy (...) powiedzą sakramentalne "tak" w obliczu Boga i ludzi, ślubując sobie wzajemną miłość, póki śmierć ich nie rozdzieli. (...) przecież to brzmi jak dożywocie! Horror jakiś, więzienną celą cuchnący. Ani ten facet przystojny, ani sympatyczny, ani miły. To ci dopiero kara! Do końca dni z takim się męczyć.
Czytałam, że podczas pierwszych spotkań należy oglądać filmy grozy, by móc się przytulić do mężczyzny. Żadnych komedii romantycznych! Wzruszysz się, popłaczesz i wspaniały makijaż trafi szlag. A jak główna bohaterka okaże się ładniejsza od Ciebie? Horror jest dużo bezpieczniejszy. Choćbyśmy nie wiem jakie defekty urody miały, od upiora na pewno jesteśmy ładniejsze. Jak się facet napatrzy na latające po ekranie bezzębne straszydła, to potem wydamy mu się najpiękniejszymi istotami pod słońcem.
(...) jakby dało się wszelkie brudy życia wyprać, a potem wysuszyć na wietrze.
Mężczyźni kompletnie nie znają się na kobietach (...)
- Który z nich tak naprawdę zgłębił najtajniejsze zakamarki kobiecej duszy?
- Bo my jesteśmy nieodgadnione.
Będę podziwiać wszystko poza mężczyznami, bo oni, jak widać, Bogu nie wyszli.
Piękno to nie tylko zgrabna figura i regularne rysy twarzy, ale również pogodne oblicze, wesołe, pełne życia oczy, szczery uśmiech, miła barwa głosu...
Jakże często szukamy daleko, wpatrujemy się w horyzont i martwimy się, że nic nie potrafimy dostrzec, tymczasem szczęście leży blisko nas, na wyciągnięcie ręki.
Nigdy nie zdarzało się ci wypić?
- Zdarzyło się. Najczęściej z powodu facetów.
- Całe zło jest z winy facetów.
Nagle zadzwonił dzwonek. Potknęłam się o porzucone na dywanie klapki, zaklęłam cicho i poszłam otworzyć.
- Kto tam?
- Ja do pani Baran.
Ponownie przekręciłam klucz. Przede mną zajmowała to mieszkanie wielce rozrywkowa pani Baran. Widać jeden z jej klientów postanowił ją odwiedzić.
- Nie ma pani Baran! Już tutaj nie mieszka.
- A pani mi nie otworzy?
- Nie!
- Pół litra mam!
- Do widzenia!
Ot i moje życie. Mężczyźni nie dzwonią do moich drzwi? Ależ dzwonią! Pukają, a bardziej niecierpliwi nawet w nie kopią…".
Ze smutku zamierzałam zamienić się w kamień, jednak prozaiczna potrzeba fizjologiczna zmusiła mnie do pójścia do toalety. Spróbowałam także walić głową w mur, ale i to nie przyniosło rezultatów (poza małym guzem na czole). Wobec tego postanowiłam odkręcić gaz. Usiadłam i zabrałam się za pisanie listu pożegnalnego... "Dlaczego postanowiłam odebrać sobie samobójstwo".
To mnie otrzeźwiło. Dalej pisać nie musiałam.
Ledwo skończyłam jeść sernik, przy stole rozgorzała ostra dyskusja na temat papieru toaletowego – czy lepszy jest szorstki, czy raczej miękki. Niektórzy wrócili pamięcią do czasów komunizmu i zaczęli się roztkliwiać nad urokami pogniecionej gazety. Temat bardzo apetyczny i ze wszech miar nadający się do omawiania przy stole, wśród gości pragnących uczcić czcigodnych jubilatów i ich rocznicę ślubu…
No chyba że ten cały papier to taka przenośnia była: że większość małżeństw jest jak papier – do dupy".
- Na niektórych aktorów to ja patrzeć nie mogę! – weszła jej w słowo Jola. – Wszędzie się pchają! Występują w różnych programach, w „Tańcach z lodami”… Hm, „Taniec z gwiazdami” faktycznie widziałam, natomiast o lodach nic nie słyszałam. Wyobraziłam sobie elegancko ubranego aktora pląsającego po parkiecie z lodem w dłoni. A komisja ocenia: taniec z lodem włoskim, gałkowym, lodem na patyku, lodem w kubeczku.
- Czy można panią zaprosić na kawę? – zagadnął nieznajomy.
- Przepraszam, ale nie mam czosnku – odparłam mało uprzejmie i dalej nerwowo przeszukiwałam torebkę.
- Czosnku…?
- Chciałam powiedzieć, że nie mam czasu – poprawiłam się, odeszłam parę kroków dalej i po chwili w przepastnej torbie odnalazłam komórkę.