cytaty z książki "Szamanka od umarlaków"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czy jeszcze do ciebie nie dotarło, że wpadłaś jak śliwka w gnój?
-Popracujesz u nas z pół roku - odparł, podnosząc kubek do ust - i lekcje nie będą ci potrzebne.
- A co będzie?
- Terapia u dobrego psychologa.
- Super. - Ida odrzuciła torbę na kanapę i pomaszerowała w stronę kuchni. - Mam dość. Muszę się napić. Poczęstowałabym, ale niestety, skończył mi się arszenik.
- Może być cyjanek - mruknął łaskawie Kruchy, gdy mijała do w drzwiach.
Szczerze zmartwiona pokręciła głową.
- Nie może. Działa zbyt szybko, a ja chcę patrzeć, jak umieracie długo i w męczarniach.
Piwnica! Ciemna, zimna, straszna, cicha piwnica! Tak, tak, tak! Toż to klasyka! Normalnie taka piwnica, że mucha nie siada! No właźże, dziewczyno, na co czekasz?
Tymczasem pech nie spał. Nigdy nie śpi. Pech cierpi na bezsenność oraz pracoholizm.
Medium ma w życiu przerąbane. Medium, które nie chce być medium, ma przerąbane w dwójnasób. Medium nieposiadające za grosz powołania i w dodatku nieprzepadające za duchami... no cóż. Marzenia o lekkim, spokojnym życiu może wsadzić sobie w ...w buty.
- Krwawisz - zauważyła Ida, gdy stanęli w korytarzu i łowca zapalił latarkę.
- Wiem.
- Bardzo krwawisz.
- Nie marudź.
Kruchy tymczasem ruszył na podbój salonu uzbrojony w latarkę i życzliwe słowo dla każdej rzeczy, która stanęła mu na drodze.
Pech, który od paru tygodniu siedział bezczynnie i straszliwie się nudził, (...) wyściubił nos ze swojego kąta i rozejrzał się uważnie. Upewniwszy się, że wrednego i samolubnego ducha ciotki nie ma nigdzie w pobliżu, zachichotał pod nosem i zabrał się do pracy.
Tymczasem Pech nie spał. Nigdy nie śpi. Pech cierpi na bezsenność oraz pracoholizm. Czekał tylko na odpowiedni moment, by wkroczyć do akcji. Czekał cierpliwie i w pełnej gotowości.
Ida po prostu miała Pecha. Chociaż nie, to nawet nie było tak. To Pech miał Idę.
- Gdzie jest telefon? - zapytała, rozglądając się szybko.
- A na co ci on?
- Piszę referat o wynalazkach z dziewiętnastego wieku - odparła zjadliwie Ida. - Ale najpierw wolałabym zadzwonić.
Była jedna rzecz, której nikt o Idzie nie wiedział.
Za cholerę nie chciała być wiedźmą. Była też jedna rzecz, której nie wiedziała samą Ida - zasadniczo nie miała w tej kwestii nic do powiedzenia. I nie chodzi tu o żadne zarządzenie losu, siłę wyższą, klątwę, życiorys zapisany w gwiazdach w najdrobniejszym szczególe czy przeznaczenie, którego nie da się zmienić ani oszukać. Ida zwyczajnie miała Pecha. Chociaż nie, to nawet nie było tak: Pech miał Idę. Trzymał mocno, nie puszczał, śledził jak cień, czepił się jak rzep psiego ogona, wierny niczym najlepszy przyjaciel, zawsze gotów, by pokrzyżować jej plany i zwalić pod nogi nie kłodę, a cały ich stos.
Rodzina Brzezińskich od zawsze parała się magią. Ten prastary, wpływowy ród od pokoleń zasiadania w loży czarodziejów. Nikt nikt nigdy nie odważył przeciwstawić się tradycji. Ida jest jedynym dzieckiem państwa Brzezińskich jako, że jej matka nie chciała mieć więcej dzieci. Dziewczyna stała się niezbędnym minimum które ma przedłużyć ten wspaniały ród.
Alkohol i marihuana są dla każdego szanującego się studenta minimum niezbędnym do przetrwania na tym okrutnym świecie.
Po pierwsze, jest głupia jak stąd do nie widać.
- Staaaary... Ja teraz jestem w innym wymiarze. W strefie zen se fruwam, nie przeszkadzaj.
- Staaaary... Jestem teraz w takiej zajebistej dżungli. Są małpy, lwy, tropikalne ptaki...
- Owce... - podsunął Roman.
- Jakie, kurwa, owce? W dżungli nie ma owiec.
Plany? Jakie plany? Leżały rozszarpane na strzępy, konały w męczarniach i błagały, by ktoś je dobił. Ida nie miała planów.
Joanna zadomowiła się na parapecie za oknem w sypialni i na zmianę darła dziób lub płonęła w ogniu piekielnym.
- Różyczko, skąd ty, na miłość boską, wytrzasnęłaś tą patelnię?!
Różyczka, znów spokojna i potulna, jakby to nie ona przed chwilą spacyfikowała wysłannika piekieł, wisiała sobie nad sekretarzykiem, a na jej ustach widniał melancholijny uśmiech.
Kruchy tymczasem ruszył na podbój salonu uzbrojony w latarkę i życzliwe słowo dla każdej rzeczy, która stała mu na drodze.
- Mam dość. Muszę się napić. Poczęstowałabym, ale niestety skończył mi się arszenik.
- Może być cyjanek - mruknął łaskawie Kruchy, gdy mijała go w drzwiach.
Szczerze zmartwiona pokręciła głową.
- Nie może. Działa zbyt szybko, a ja chcę patrzeć, jak umieracie długo i w męczarniach.
Joanna darła się wniebogłosy na parapecie i zaglądała przez okno, regularnie rozświetlając pokój blaskiem piekielnych płomieni.
Ida musiała chwilę powalczyć z różami, które oprócz tego, że kolczaste, były także złośliwe i nie chciały się odczepić od bluzy.
Spojrzała na drzwi za którymi rozlegały się wrzaski i ryki, świadczące niewątpliwie o tym, że na korytarzu właśnie kogoś torturują.
A skąd wie, co może spotkać ją w niebycie? - zapytała, przerywając wreszcie zagadkowe milczenie. - Skąd wie, czy tam nie czai się coś jeszcze gorszego? Skąd wie, jak to jest nie istnieć? [...] Nikt nie wie. To jest najstraszniejsze. Lepsze znajome piekło niż niebyt, niech sobie zapamięta.
Oczy wszystkich sześciu dziewcząt wpatrywały się w Idę jak w ósmy cud świata. Ósmy cud świata miał ochotę rozpłynąć się w powietrzu.
No bo skoro Mahomet nie może przyjść do góry, to góra przyjdzie do Mahometa. I zrobi mu awanturę, jakiej świat nie widział. I zaświat też nie.
– Co ta patelnia robiła pod moim łóżkiem? - powtórzyła pytanie Ida. – Może mnie ktoś łaskawie oświecić?
– To samo co cała masa użytecznych przedmiotów, które zostawiła Stanisława - łaskawie oświecił ją Duch. - Zaklęła w patelnię pomniejszego demona, dlatego duchy mogą jej używać. Co prawda cele bojowe nie zostało przewidziane, ale jak widać, można i tak.