Odkrycie Amsterdamu Andrzej Banach 6,4
ocenił(a) na 74 lata temu Książka ciekawa, zawierająca sporo informacji o źródłach kultury i cywilizacji holenderskiej, źródłach dążenia do wolności, o wszystkim co stanowi tło świata, który jest od naszego inny: ułatwia to zrozumienie kierunku, w którym zwróciła się Holandia i kierunku, w którym mogłaby się pozytywnie rozwijać, gdyby…
W moim odczuciu książka napisana jest w sposób nie do końca uporządkowany, choć nie można powiedzieć, że chaotycznie i nie ma w niej pewnego zamysłu. Sporo w niej informacji, o których nie miałem pojęcia i których sprawdzić obiektywnie nie potrafię, jak też komentarzy natury ogólniejszej, co do których nie mam zdania.
Ale moim zdaniem najważniejszy i najbardziej wartościowy w książce jest rozdział 7: „Anioły o brudnych twarzach”. Jest on o tyle ciekawy, że opisuje początkowe etapy powstawania tam antykultury, postępującego marksistowskiego zidiocenia (książka wydana w 1975r.),w którym nie ma sensu, ani logiki, jest tylko pęd za czymś co wyznaczają marksistowscy ideolodzy w rodzaju intelektualnego zbrodniarza Sartre’a i frankfurtczyków począwszy od późnych lat sześćdziesiątych, pęd do destrukcji wszystkiego, co było wcześniej. Autor będąc sam co nieco dotknięty marksizmem prawdopodobnie nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co opisuje. Dziwi się i widać, że nie rozumie „gniewnej młodzieży” nie uświadamiając sobie, że po prostu nie ma w tym logiki dającej się tłumaczyć racjonalnie – to czysta demolka wszelkich zasad i kultury: jednak opisu stanu faktycznego dokonuje autor w sposób doprawdy fenomenalny. Warto przeczytać tę książkę choćby dla tego jednego rozdziału. Naprawdę podziwiam wnikliwość opisu przez autora tego, co się zaczęło wtedy, a dziś doprowadziło do upadku naszej cywilizacji i podziwiam trafność jego komentarzy. Przeczytajcie to, kochani, wręcz błagam Was o to, a potem rozglądnijcie się dookoła. Zobaczycie te same objawy paranoi. Tamci popaprańcy posunęli się w latach i dorwali się do administrowania Unią Europejską pozostając takimi samymi popaprańcami pozbawionymi logiki, jakimi byli wtedy. I dzisiaj uczą nas demokracji. Gratulacje, Polsko!
Autor nie należał do PiS-u, naprawdę :D, w latach siedemdziesiątych nie było w Polsce jeszcze ani Moherów, ani Lemingów, wszyscy porządni ludzie bardzo się lubili i szanowali (przeważnie).
Proszę przeczytać koniecznie, bardzo polecam!