Najnowsze artykuły
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać1
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać12
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Asia Press
1
9,3/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
9,3/10średnia ocena książek autora
4 przeczytało książki autora
61 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wszystko na słowa Asia Press
9,3
Otrzymałam niedawno propozycję przeczytania maszynopisu książki pewnej początkującej pisarki. Nieznana mi to osoba, więc w ogóle nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. I bardzo dobrze, ponieważ moje zaskoczenie podczas lektury było niebywałe. Wzięłam do ręki pierwszą stronę i z zaciekawieniem przyglądałam się literom, słowom i zdaniom, które A. Press tak pięknie ze sobą poukładała częstując mnie ucztą, która zaspokoiła wszystkie moje zmysły.
Wyobraźcie sobie, że największym atutem tej książki jest język. Przez całe osiemdziesiąt trzy strony zastanawiałam się, jak można tak pięknie i oryginalnie opisać historię, której tematem parało się już wielu twórców. Ano można i ja w tym momencie kłaniam się do stóp autorce. Jest tutaj pewien cytat, który ma charakteryzować bohaterkę tej książki, jej zdolności do żonglowania słowem. Według mnie doskonale określa samą książkę:
Kapitalne żarty, taki czarny humor, jak atrament, dystans do siebie. Może i udawany, ale świetny (…). Potrafiła uderzyć słowem, wyczekać, podnieść napięcie i rozłożyć cię na łopatki (…) Pisała swój maraton (kilkanaście wersów na raz) i to sprintem. Mimochodem zmieniała tempo, poważniała i nagle wolta i jeszcze lepsze szły słówka. Jej litery. To było cały czas wysokie. Pewnie, że nie nadążałem. Ale po co? Wystarczyło być. Pisała dla wszystkich. Nawet te najbanalniejsze, te najlichsze fragmenty dnia, przerabiała na skecze. Z automatu, bez słowa wstępu. Siadała, kwadrans, gotowe*.
Jakie ona miała historie? Pisała je na sucho, tylko ja nie trzeźwiałem po nich. Nigdy się nie rozczulała. Rzeczowo, dobitnie, jakby relację zdawała. A to był jej los**.
Nie gadała jak seniorka rodu, ale z łacińską manierą. Czasowniki na końcu, „się” w miejscu, którego nikt się nie spodziewał. Nawet jak rymowała, to wdzięcznie. Wywracała słowa na lewą stronę, tę przewrotną***.
Wszystko na słowa rozkłada na łopatki, męczy, dręczy i upaja. Z tego się już nie trzeźwieje. Ale to akurat chyba dobrze.
Poza dwójką głównych bohaterów, nikt w tej książce nie posiada imion. A i tamci figurują, jako ona i Ro. Jane i Ro - te słowa padają tylko w najważniejszej dla tej dwójki chwili, kiedy wyznają sobie miłość. Inni nazwani zostali odpowiednio do pełnionej funkcji. Jest więc Główny – mąż bohaterki, młodsza – córka, bliska – to najlepsza przyjaciółka, fachowiec – lekarka. Wszystko to są jednak moje domysły, których wiele trzeba snuć podczas lektury. Jest więc kobieta, matka, żona, kochanka, przyjaciółka, sąsiadka, którą poznajemy w ostatnich chwilach jej życia. Odchodzi, bo tak zdecydowała, powoli i po cichu, samotnie. Czy zawiodła ją miłość? Codzienne życie, czy po prostu straciła ochotę, na to, aby oddychać powietrzem? Każdy czytelnik nich wybierze swoją wersję i niech dalej rozwija historię. Wszystko na słowa, opiera się właśnie na słowach. Tu nie ma miejsca na zbędne dookreślenia, nazwy, imiona, rzeczy. Zamykając książkę doszłam do wniosku, że powieść tylko na tym zyskała. Jest pełna, bogata, skupiona na sobie i zawiera tylko to, co najlepsze. Sam soczysty miąższ, bez skórki.
Niezwykle ciekawy jest pomysł na poprowadzenie fabuły. Padają proste słowa: ona umiera i wtedy wszystko zaczyna się dziać, choć właściwie nic się nie dzieje. Szereg osób zmartwionych, zdziwionych, zbulwersowanych tą sytuacją zatrzymuje się na chwilę i wypowiada na temat tej, która umiera gdzieś po cichu, skulona na podłej pryczy. Wszyscy mówią, wspominają, czasem dobrze, czasem źle, ale właściwie nikt nie podejmuje żadnych kroków, aby jej pomóc. Twierdzą, że się nie da, nie powinno, skoro sama zainteresowana nie chce żyć. Jednym jest tak wygodnie i właściwie nie mogę doczekać się końca, inni chcieliby pomóc, ale w zasadzie nie wiedzą jak. Jeszcze inni są zupełnie obojętni (a bo to mało takich przypadków, niech sobie nie myśli, że jest najważniejsza). Dzięki takiej narracji poznajemy bohaterkę dokładnie, kawałek po kawałeczku, z każdej strony. Patrzymy na nią przez pryzmat wielu osób i dzięki temu historia zaczyna w pełni się kształtować. Czy Ona coś mówi? Mówi. W ostatnim powiewie nadziei otwiera się, choć nie do końca, nie w pełni i opowiada swoją historię. Robi to szybko, bo nie ma czasu i w dodatku w osobie trzeciej, jak gdyby to nie o niej była mowa. Nie powie wszystkiego, bo przecież niech sobie w końcu pomyślą, zastanowią się i dopowiedzą.
Czy to gra Jane z tymi, którzy zostaną, kiedy jej już nie będzie? Możliwe. Przecież miłości do żonglowania słowem nie utraciła nigdy. A może to jednak gra autorki z czytelnikiem? Nie każda książka może być podana na tacy, w postaci fileta bez zbędnych ości. Taki wypatroszony kawał mięcha jest może i łatwy w konsumpcji, ale jakież to nudne. Zero adrenaliny i wysiłku, a przecież nie o to w życiu chodzi, żeby było zawsze łatwo, miło i przyjemnie.
Wszystko na słowa interpretować można na wiele sposobów, w zależności od tego, które słowa jak przeczytamy, połączymy ze sobą czy rozdzielimy. Wiele zależy też od stopnia zagłębienia się w tekst i ilości przeczytanych słów. Za pierwszym razem to odkrywałam, to gubiłam się w gąszczu liter. Dałam się wciągnąć w fascynującą grę, która jak się okazało przy trzeciej lekturze miała wiele opcji i rozwiązań. Zwycięzcą byłam za każdym razem. W tym przypadku nie mam mowy o jednoznaczności. Sama autorka pisze, że umierać można na wiele sposobów i do skutku. Tak też umiera Jane. Dla siebie, dla innych, a nawet za innych**** (Ze wstępu autorki). Umieranie to jednak w mistrzowskim stylu, wieloznaczne, niejasne, niedopowiedziane. Tym lepiej. Można wymyślać, dopowiadać, pytać, odgadywać.
A czego nam nie powiedzieli? I dlaczego? Słowo jest ważniejsze niż pobieżny, wpisany w niego, sens. Oni żyją w swoich słowach, dla tych słów, między słowami. Mają alfabet, kody, szyfry… (…) nie chodzi przecież o prosty schemat trójkąta. To ich w ogóle nie tyczy…*****(ze wstępu autorki)
Lektura tej książki jest niesamowitą przygodą i ucztą w czystym wydaniu. Kiedyś ktoś wspomniał o przeżywaniu katharsis podczas obcowania z doskonałą sztuką. Rzadko dostępuję tego zaszczytu, tym bardziej cenię sobie lektury, które wzbudzają we mnie takie emocje. A. Press, posiada niezwykły dar czarowania słowem, zabawy literą, którą układa na białej karcie według sobie tylko znanych kombinacji, tworząc wspaniałą kompozycję, która cieszy oko i umysł. Niebanalna fabuła, stworzona z prostego tematu, nabrała nowego wyrazu i smaku, a czarne litery już dawno nie miały takiego charakteru.
Polecam gorąco!
Wszystko na słowa Asia Press
9,3
Ta recenzja będzie inna. Bo i książka inna.
Książka piękna, delikatna i subtelna. Ale o czym?
O kobiecie.
O miłości.
O chorobie i o końcu.
Kim jest Ona?
Poznajemy Ją przez innych. Ich opinie i wspomnienia.
Jaka była? Krucha, wiotka, wyniszczona przez chorobę. Ale silna, bardzo silna.
Mówią o niej, że umiera. Ze zdziwieniem, obojętnie. Suche fakty i nic więcej.
Nie ma imion, tylko nazwy. Mniejsza, Główny, Stara, Bliska, kilku innych.
Jest też Ro. Kim jest Ro?
Ro to On. Wielka miłość z Internetu, z maila, z telefonu.
Ten Jedyny i właściwy. On rozumie, czuje i chce wiedzieć o Niej wszystko.
Los połączył ich przypadkiem.
Pojawiło się uczucie. Przywiązanie. Przyjaźń, bliskość i intymność.
Pojawiła się też miłość, miłość ta prawdziwa. Ta przez wielkie M pisana.
Ale nic co piękne nie trwa wiecznie.
Co los daje - los zabiera.
Brak mi słów by wyrazić to co czuję po lekturze. Już dawno żadna książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Książka Asi Press „Wszystko na słowa” urzeka, ujmuje, pochłania. Dopiero zaczynasz czytać, a po chwili orientujesz się, że trzymasz w ręku już ostatnią stronę. Niesamowite. Soczysty język, przesiąknięty emocjami, a przy tym tak minimalistyczny. Tytuł idealnie opisuje wnętrze. Słowa. Wszystkie słowa są tu ważne.
"Słowo jest ważniejsze niż pobieżny, wpisany w niego, sens. Oni żyją w swoich słowach, dla tych słów, między słowami. Mają alfabet, kody, szyfry…" [ze wstępu autorki]
Podobał mi się sposób w jaki wpleciono w karty książki miłość. Miłość spotkaną i zrodzoną w Internecie, ale tą ostateczną. Taką o której się marzy i na którą się czeka przez całe życie. Czytając i po części zatapiając się w każdym słowie, przeżywałam do głębi tę przeraźliwie smutną opowieść o niemożliwym uczuciu.
"Docierali się bardzo wolno. Prawie niezauważalnie. Litera po literze, znak po znaku. Myśl po myśli. Codziennie o jeden list więcej. Czasem o dwa. (...) Dopasowywali się, jakby mogli się dopasować, jakby to działo się naprawdę. Jakby stali przed wielką szansą. Nigdy nie powiedzieli sobie: „będziemy razem” albo „nie będziemy razem”. Byli. (...) wchodzili w siebie głębiej. Opierali się na sobie, trzymali wspierali. Był na każdy telefon, ona też, choć jeśli gadali, to gdzieś gubili wątki. Gdy pisali, skupiali się. Gra słów. Majstersztyk." [s.68]
Zaduma nad zbliżającą się śmiercią stanowi być może tylko tło, a być może główny temat tej książki. Bo nic tu nie jest wyraźne. Każde zdanie to jak niezamknięta furtka, pozostawiająca czytelnika z refleksją nad wartością życia i sensem istnienia. Interpretacji będzie tak wiele, jak wiele będzie punktów odbioru. Każdy w niej znajdzie coś dla siebie, każdy inaczej zrozumie. Bo Ona umiera, ale właściwie dlaczego umiera? Czy aby na pewno z powodu choroby?
Gorąco polecam, książka tak współczesna i prawdziwa, że bardziej nie można.
"Wyszedł stamtąd, przystanął na przeciw niej i zawołał: "Gdzie leczą z takiej miłości?". Odpowiedziała: "W słowach". I uwierzył na słowo." [s. 84]
________________________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/02/wszystko-na-sowa-asia-press.html