Eh, ciężko jakoś sensownie zrecenzować "cegłę", na którą składa się tak wiele różnych komiksowych opracowań poświęconych Mrocznemu Rycerzowi. Widać, jak na dłoni, że poszczególne części "Knightfall" różnią się pod względem treści i ilustracji, a dzieje się tak, ponieważ mamy tutaj do czynienia z szeregiem scenarzystów, rysowników oraz ludzi odpowiedzialnych za kolory.
Zwrócę może uwagę na najmocniejsze elementy tego wydawania zbiorowego. W sposób interesujący wprowadzone do uniwersum Człowieka Nietoperza zostają nowe postaci - Bane i Azrael. Szczególnie genezę narodzin Bane'a czyta się z zapartym tchem.
Pozytywnym aspektem komiksu są nawiązania do dawniejszych dzieł. Dostajemy tu chociażby odwołania do "Roku Pierwszego" Franka Millera, kiedy pojawia się postać syna komisarza Gordona oraz jego drugiej wybranki serca, czyli Sarah. Tego typu zabiegi sprawiają, że uniwersum staje się spójne, a człowiek się cieszy, że zna kontekst pewnych sytuacji.
Na koniec zostawiam opinię na temat warstwy wizualnej powieści graficznej. Cóż, widać, że mamy tutaj do czynienia z pierwszą połową lat 90-tych, jakże pstrokato kolorową. Przez to nie uświadczymy w komiksie mrocznej natury Gotham, ale i tak ten barwny, "oczojebny" styl tworzy ciekawy klimat. W temacie ilustracji przyczepiłbym się do uszów Batmana w niektórych zeszytach - są stanowczo za długie i zbyt odstające na boki. Wiem, że to nawiązanie do początków komiksowej kariery Zamaskowanego Krzyżowca, lecz już w końcówce XX wieku musiało wyglądać to średnio.
Generalnie jest to jedna z lepszych pozycji komiksowych o Batku, po które dotychczas sięgnąłem. Serdecznie polecam miłośnikom nocnego strażnika Gotham. Czyta się szybko, bo rozrywka jest naprawdę przednia.
„Batman. Dziedzictwo” jest kontynuacją historii z „Batman. Epidemia”, w której wirus zagraża życiu ludzi w Gotham i poza nim. Batman i jego sojusznicy muszą znaleźć antidotum, zanim będzie za późno. Jednak na ich drodze staje tajemniczy przeciwnik, który ma własne plany.
Komiks jest pełen dynamicznej akcji, dość interesujących zagadek, lekkiego humoru, bogatej galerii postaci zdawałoby się pobocznych, ale które tak naprawdę wiodą prym w tym konkretnym tomie. Mocnym aspektem jest zdecydowanie warstwa graficzna przede wszystkim dzięki temu, że mamy kilku głównych rysowników, co sprawia, że lekka mieszanka stylów przeciwdziała znużeniu podczas lektury.
Niejednokrotnie w czasie czytania miałem skojarzenia z dobrym kinem przygodowym w stylu Indiany Jonesa. Da się jednak znaleźć opinie tych, którzy krytykują tę historię za brak napięcia i realizmu w przedstawieniu zagrożenia wirusem – i ja się z tym zgodzę. Dorzuciłbym jeszcze, jak dla mnie, strasznie pospieszne i dosyć banalne zakończenie głównego wątku. Zabrakło mi takiej mocnej, satysfakcjonującej kropki.
Ogólnie jest to udana kontynuacja poprzedniego tomu, ale też i historii przedstawionej w sadze Knightfall, oraz godny przedstawiciel uniwersum DC.