Pseudonim Masa, były przestępca, jeden z najbardziej wpływowych gangsterów tzw. grupy pruszkowskiej, od 2000 r. świadek koronny. W latach 90. blisko związany z jednym z pruszkowskich bossów Andrzejem K. Pershingiem. Skłócony z większością szefów mafii. Dzięki jego zeznaniom udało się pogrążyć „Pruszków”. Do niedawna felietonista „Focusa Śledczego”.
Chcąc czy nie chcąc, obecny rozwój mediów powoduje, że takie coś już raczej nie przejdzie. Ale to były inne czasy, kilka programów w tv, i brak internetu. Ludzie byli wtedy skazani na życie, takie jakie ono było. Przeczytałem, bo byłem ciekawy z pobudek czysto popędowych, jak traktowano kobiety, od strony silnej ręki. I nie zawiodłem się, bo to były koszmarne opisy uległości, lecz niekiedy drastycznego gwałtu i przemocy. Jestem bardzo uczulony i wrażliwy w obliczu szacunku do kobiet, więc nieco nakarmiłem swoje pierwotne instynkty. Natomiast sama postać to coś, czego nie oceniam. Sam tytuł świadka koronnego jest przecież dwuznaczny.
O mafii pruszkowskiej i wołomińskiej było głośno w latach 90. Masa świadek koronny, który poszedł na współpracę z policją zdradza sekrety ludzi, którzy trzymali za sznurki. Opowiada też o kobietach, które towarzyszyły im.
Książka nie porywa, bo Masa opisuje to co chce. Zycie może mieli bujne, ale końcówka ich działalności są różne. Głównie losy były tragiczne.