Najnowsze artykuły
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
- ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
- ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Janina Lenda
1
5,3/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,3/10średnia ocena książek autora
4 przeczytało książki autora
8 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Byłam opiekunką w Niemczech Janina Lenda
5,3
Jak łatwo się domyślić, książkę napisała kobieta, która pracowała jako opiekunka osób starszych w Niemczech. Kilka pierwszych zdań wprawiło mnie w euforię. Pomyślałam, że w końcu znalazła się opiekunka, która jest szczera wobec siebie i całego świata. Nie wymyśla żadnej ideologii, by wytłumaczyć, dlaczego podjęła się tej ciężkiej, niewdzięcznej pracy. Mówi jasno i wyraźnie, że zdecydowała się na nią ze względu na pieniądze.
Niestety dalsza treść ostudziła mój cały optymizm. Zastanawiałam się, jak można myśleć, że jest się świadomym swoich praw, nie mając jednocześnie o nich zielonego pojęcia. Emerytka w wieku sześćdziesięciu trzech lat, bez znajomości języka postanowiła wyjechać do Niemiec. O pracy nie wiedziała wiele, czyli tyle, ile wie większość opiekunek wyjeżdżających pierwszy raz. Była świadoma, że ma zająć się starszymi schorowanymi osobami. Tyle o opiece wie cała Polska: polska opiekunka jedzie myć Niemcom tyłki. W myśl tej zasady, kobieta zaopatrzyła się w jednorazowe rękawiczki i maseczki na twarz, aby nie zwymiotować podczas wykonywania najważniejszego (i w mniemaniu wielu osób chyba jedynego) w życiu opiekunki obowiązku. Proszę słowa „najważniejszego” i „jedynego” przyodziać w ironię. Przyjmowała różne oferty pracy. Jako opiekunka osób starszych, niektórych z nich w życiu bym się nie podjęła. Z innych uciekłabym, gdzie pieprz rośnie. Tymczasem Janina stawiała czoła wyzwaniom i trwała na posterunku. Nie rozumiała, dlaczego inne opiekunki skarżyły się na miejsca, do których ona trafiła, dlaczego nie żyły w zgodzie z podopiecznymi i ich rodzinami, dlaczego mówiły, że to piekło na ziemi. Była przekonana, że jest świadoma swoich praw. Kurczowo trzymała się jednego, jedynego punktu. Mianowicie, że ma prawo do dwóch wolnych godzin dziennie. W każdym opowiadaniu zaznaczała ona, że walczyła o te dwie godziny wolne, jak lwica. Mi natomiast opadały ręce, gdy czytałam, że musiała wstawać w nocy do podopiecznego, ale na szczęście miała te dwie godziny wolne i wtedy odsypiała. Biłam się po głowie i pytałam: czy dwie godziny wolne, to czas na odsypianie nieprzespanych nocy? Jeśli ktoś wstaje w nocy, ma mieć przeznaczony czas nas sen za dnia, poza tymi godzinami wolnymi. Dwie godziny wolne są dla opiekunki. Nie po to, żeby odsypiała przepracowaną noc, lecz po to, by zrobiła coś dla siebie. Wyszła na spacer, na miasto, na lody, umówiła się z kimś, przeczytała książkę… Dalej było już tylko gorzej. Czytałam, jak uczyła się na podopiecznej robić zastrzyki z insuliny, mierzyć jej cukier. – Kryminał – pomyślałam. Siedziała ze staruszkami przed telewizorem, przenosiła ich bez potrzebnego do tego sprzętu, czy tez pomocy drugiej osoby, sprzątała całymi dniami trafiając na podopieczną, która lubiła porządek. Wszystko to robiła w przekonaniu, że powinna pracować od 7.00 do 22. 00. Jeden podopieczny siedział nawet do północy. W rzeczywistości wstawała nawet w nocy. Dziwowała się, dlaczego poprzedniczki się skarżyły, dlaczego nie chciały wrócić, dlaczego coś robiły inaczej, niż ona. Wysuwała w związku z tym nawet jakieś chore przypuszczenia, osądzając jedną z nich, że jej zainteresowania ograniczały się do mężczyzn oraz imprezowania i dlatego nie potrafiła ona znaleźć wspólnego języka z podopieczną. Właściwie nie napisała ona, skąd takie wnioski.
Myślę, że warto przeczytać tą książkę, by zobaczyć, jak często wygląda opieka nad osobami w Niemczech. Przed lekturą radzę poszukać informacji, jak powinna ona wyglądać. Niestety takich Janin jest mnóstwo. Nie przeszkadza mi, jeśli taka Janina siedzi w Polsce i myśli, że polska opiekunka w Niemczech faktycznie musi spełniać wszystkie zachcianki podopiecznych przez całą dobę. Natomiast jeśli taka Janina faktycznie wyjedzie do pracy, robi się problem. Uczy ona Niemców, że zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie miał pojęcia o własnych prawach i trzymając się kurczowo dwóch godzin wolnych, o których zazwyczaj jest mowa w umowie, mimo wszystko da się wykorzystywać na każdym kroku.
Janina to typowy obraz „matki Polki”, która nie rozumie, że nie zawsze musi koło kogoś biegać, że ma prawo zająć się samym sobą. Czytając, jak obsługuje rodzinne imprezy i dziwi się, że Niemcy czekają z jedzeniem, aż ona przestanie się krzątać po kuchni i usiądzie do stołu, zastanawiałam się, kiedy polskie kobiety wyzwolą się z tego przymusu obsługiwania wszystkim. Czy przyjdą kiedyś takie czasy, że polska kobieta będzie siedziała zrelaksowana przy stole i cieszyła się towarzystwem?
Osobom, które sięgną po książkę, radzę przymknąć oko na wiele informacji. Np. na opisywane niemieckie zwyczaje, na padające kwoty, na rozumowanie świata widzianego okiem starszej pani, która jak sama przyznaje nie włada dobrze językiem niemieckim.
Gwiazdek dałam pięć. Ani mnie ta książka nie zaskoczyła, ani niczego nie nauczyła.
Byłam opiekunką w Niemczech Janina Lenda
5,3
Janina Lenda, pani pedagog, która wyjechała do Niemiec, aby dorobić sobie do marnej emerytury.
W latach 2011-2012 pracowała jako opiekunka osób starszych.
Wyjechała w wieku 60-ciu lat, bez doświadczenia oraz bez znajomości języka.
Na pewno dla autorki było to interesujące i odważne posunięcie, aczkolwiek też i trudne.
Podopieczni nie zawsze byli łatwi, a jeśli nie oni, to zdarzały się ich uciążliwe rodziny, które utrudniały prace.
W wolnych chwilach, Janina dużo zwiedzała kraj "wroga", jak to mówiły jej dzieci, pukajac się w czoło, iż decyduje się do niego jechać.
A okolic pięknych jest dużo, chociażby Bawaria. I tutaj muszę odjąć gwiazdkę, za brak jakiegokolwiek zdjęcia. Może nie jest to aż tak istotne, jednak jest to poniekąd ozdobnik, który cieszy oko;-)
Lektura może być przydatna dla tych, którzy mają w planach wyjechać do pracy w Niemczech. Jednak ci, którzy takich zamiarów nie mają, również znajdą coś dla siebie. 👍