Najnowsze artykuły
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
- ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński5
- ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
- ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Greg Kurzawa
1
7,1/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
90 przeczytało książki autora
162 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Clarkesworld Magazine, Issue 77, February 2013
Daniel Abraham, Greg Kurzawa
0,0 z ocen
1 czytelnik 0 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2013 Kir Bułyczow
7,1
Stare, PRL-owskie "Kroki w nieznane" były gwiazdą błyszczącą wśród kamyków literackiej SF, rzucanych skąpą ręką przez naszych wydawców. Było tak nie tylko ze względu na bogactwo tematów, ale i na potoczystość języka oraz zwięzłość historii. Nowe antologie zaś... No cóż... Są przede wszystkim grubsze. Jednak grubość na ogół nie przekłada się na jakość.
Edycja z 2013 roku, nosząca numerek 9, przedostatnia z wydanych przez Solaris, boryka się z klasycznymi bolączkami obecnych antologii. Jest workiem z grochem i kapustą. Nie ma tu rzeczywiście najlepszych, błyskotliwych czy najbardziej poruszających tekstów. Są tylko opowiadania trochę lepsze, i trochę gorsze. Nic wartego zakochania się i wracania raz po raz w następnych latach. I nie wiem, czy wynika to z nie dość wystarczającego oczytania selekcjonera antologii, czy może z ogólnego zjazdu jakości zagranicznej prozy fantastycznej.
Bardzo przyjemnie wypada "Sierżant Chip" Bradleya Dentona. Oparty na może niezbyt porywającym pomyśle (narracja jest prowadzona z punktu widzenia szkolonego psa wojskowego, potrafiącego telepatycznie porozumiewać się ze swoim ludzkim partnerem),posiada wciągającą, wartką akcję i dobrze przedstawionych bohaterów. W dodatku historia psa i jego oddziału rzeczywiście potrafi pod koniec wzruszyć.
Równie pozytywne wrażenia pozostawia "Broń promieniowa - love story" Jamesa Alana Gardnera, jedna z niewielu tutaj historyjek przypominających dawne opowieści SF - z pistoletem obcych, który przypadkiem spadł na Ziemię i dostał się w ręce nastolatka, zmieniając jego nastawienie do życia i praktycznie formując jego los samą swoją obecnością.
Kolejnym sympatycznym tekstem jest "Mapy zostawmy innym" K. J. Parkera (czyli Toma Holta). Aczkolwiek awanturnicza akcja, okraszona drobinkami bardzo miłego humoru, nie potrafi przykryć faktu, że za całą fantastykę robi tutaj fikcyjna kraina. Są żaglowce, armaty, białe plamy na mapach oraz kupieckie wyprawy - dokładnie tak, jak u nas w XVI czy XVII wieku. Tyle że lądy są inne, podobnie jak nazwy państw. O tyle więc opowiadanie to nie pasuje do zbioru, będąc raczej opowiastką historyczną w bardzo umownym kostiumie fantasy.
Ciekawe są także dwa teksty trochę niedorobione - "Puste przestrzenie" Grega Kurzawy, czyli zawieszona nieco w próżni space opera (jacy obcy? skąd się wzięli? gdzie konkretnie latają holowniki?),oraz "Jagannath" Karin Tidbeck, króciutka postapokaliptyczna historia, w której próżno szukać informacji, co z cywilizacją konkretnie poszło nie tak, ani czym tak naprawdę stali się ludzie. Obie opowieści potrafią jednak zbudować nietuzinkowy klimat i zaproponować bohaterów, którzy intrygują swoim tajemniczym zajęciem.
Zdecydowanie natomiast słabsi są "Martwi" Swanwicka, zbyt szkicowo odmalowujący przyszłość, w której umarli nie odchodzą i żyją sobie - jako zombie - w slumsach, czekając, aż ktoś wpadnie na to, jak ich wykorzystać w globalnej gospodarce. Rozczarowują "Zeznania Oli N." Bułyczowa, startujące jako przygnębiająca historia apokaliptyczna, a finiszujące w postaci żenująco tandetnego moralitetu. Z kolei "Lotny" Marca Laidlawa pozostawia czytelnika zupełnie obojętnym (lekarz zajmuje się chłopakiem posiadającym władzę nad ptakami i lotnymi owadami),a "Szczęśliwy Człowiek" Jonathana Lethema jawnie denerwuje płytką zagrywką pod amerykańską publiczkę (zmarli przeskakują świadomością między swoim ciałem - chyba formalnie martwym - a prywatnym piekłem, w którym raz za razem przeżywają tę samą rzecz). Jeszcze gorzej jest z "Gołąbkiem" Julii Zonis. Koncept opowiadania jest nieczytelny (kto kogo i dlaczego zniewolił?),realia bez sensu (jakaś alternatywna Ziemia?),fabuła nieciekawa (obóz pracy),a finał narzucający się praktycznie od pierwszych stron.
Zupełnie odrębnym przypadkiem jest "Nowa dusza cesarza" Sandersona. Fabularnie jest i ciekawa, i oryginalna, tyle że to najczystsza gatunkowa fantasy, co - przynajmniej w moim mniemaniu - jawnie się żre z ideą "Kroków w nieznane". Bo fantasy jako takie jest gatunkiem dość odpornym na rewolucyjne idee literackie, a frapujące koncepcje socjologiczne czy technologiczne to też raczej nie jej działka. Nie wiem, po co było umieszczać tu ten tekst, nawet jeśli sam w sobie dobry (poza drobnym potknięciem, czyli obecnością zegarka z sekundnikiem w świecie, w którym jeździ się konno i walczy na miecze).
A już kompletnym nieporozumieniem są dwa teksty zamykające antologię. "Wielkie marzenie" Johna Kessela w sposób absolutnie mglisty i nieuchwytny udaje przynależność do fantastyki (Raymond Chandler - tym razem jako poboczny bohater - być może ma zdalny wpływ na poczynania ludzi, którzy w jakiś sposób się z nim zetkną),zaś "Założyciel" Orsona Scotta Carda jest wściekle rozwleczonym (prawie sto stron!),nużącym hołdem dla "Fundacji" Asimova, na dokładkę nieudanie drapowanym na głębokie, wręcz filozoficzne dzieło.
W książce można więc znaleźć trochę ciekawej rozrywki, ale nie ma co liczyć na niezapomnianą lekturę, pochłanianą z wypiekami na twarzy.
Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2013 Kir Bułyczow
7,1
„Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy…”. Co prawda Seweryn Krajewski śpiewał o Wigilii Bożego Narodzenia, jednym z najbardziej pozytywnie kojarzonych dni w naszym kręgu kulturowym, jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że od wielu lat taką „gwiazdką” dla polskich miłośników fantastyki jest przypadająca zwykle w grudniu premiera kolejnego tomu Kroków w nieznane. Od wznowienia serii dziewięć lat temu doroczne Almanachy fantastyki przyzwyczaiły do wysokiego poziomu prezentowanych w nich tekstów, znajdując się nieodmiennie wśród premier książkowych najbardziej oczekiwanych przez fantastów. Nie inaczej jest w roku 2013. Redagujący zbiór Mirek Obarski przyznał co prawda we wstępie, iż w ostatnim okresie stworzenie wyboru ciekawego, zróżnicowanego i reprezentatywnego dla światowej fantastyki jest coraz trudniejsze, stąd też wyraźne poszukiwanie nowych kierunków, sięganie po teksty trochę starsze lub równie ważne zwrócenie uwagi na teksty publikowane w zagranicznych magazynach sieciowych.
Kroki… Anno 2013 otwierają dwa opowiadania być może nieco starsze, wyraźnie jednak wpisujące się w trendy charakterystyczne dla współczesnej fantastyki, jak zombie, czy apokalipsa. Michael Swanwick w Martwych prezentuje sugestywną, mocną wizję przyszłości, w której w wokół ożywionych ciał tworzy się swoisty biznes. Na tym tle, jak to u Swanwicka, zaprezentowani są żywi, mocni bohaterowie, co skutkuje dobrym, emocjonalnym tekstem. Podobne emocje widoczne są w przypadku jeszcze starszego, bo przeszło dwudziestopięcioletniego tekstu pióra Kira Bułyczowa. Zeznania Oli N. pełne są niepokoju, wręcz strachu przez nieznanym. Klasyczny motyw powolnej apokalipsy, ubrany w nieco już trącącą myszką późno radziecką scenografię, jest może sam w sobie ciekawy, jednak na tle całego zbioru wyróżnia się raczej in minus, będąc kanwą dla tekstu co najwyżej przeciętnego.
W następnej kolejności dostajemy za to najlepszy tekst tegorocznego Almanachu – doskonałe Mapy zostawmy innym pióra K.J. Parker(a?). Ta dość obszerna nowela fantasy, osadzona w tym samym świecie co np. Składany nóż i Młot, bierze za temat motyw odkryć geograficznych i kolonizacji świata. W połączeniu z ciekawie skonstruowaną intrygą, odpowiednią ilością zwrotów akcji, a także umiejętnie prowadzoną narracja skutkuje jednym z najlepszych premierowych tekstów opublikowanych w Polsce w tym roku, świetnym przykładem wciągającej, rozrywkowej fantasy.
Zupełnie inne oblicze fantastyki prezentuje w Lotnym Marc Laidlaw. Znacznie bardziej nastrojowy, wręcz kameralny tekst o bezwzględnej eksploatacji niezwykłego chłopca znów pokazuje bardziej emocjonalne i literackie oblicze konwencji. Podobnie zresztą Szczęśliwy człowiek Jonathana Lethema – oba te teksty flirtują z literackim głównym nurtem, fantastykę traktując raczej jako instrumentarium pozwalające na eksplorację obranego tematu niż jako konstrukcyjną bazę tekstu. Wizja spersonalizowanego piekła i mniej lub bardziej regularnych cykli powrotów duszy do ciała robi bardzo dobre wrażenie, co w połączeniu z mocnym, choć nieco przewidywalnym zakończeniem, owocuje kolejnym zasługującym na wyróżnienie tekstem.
Na słowa uznania zasługuje także Sierżant Chip Bradleya Dentona. Dość proste w swoim zamyśle opowiadanie zwraca uwagę przede wszystkim interesującym zabiegiem prowadzenia narracji z perspektywy technologicznie zmodyfikowanego psa jednostki K-9. Ta zabawa perspektywą nie tylko pozwala zaintrygować czytelnika mało oczywistym sposobem postrzegania rzeczywistości, ale także wprowadza do poważnego w zasadzie tekstu, nieco dystansu i humoru. Podobny schemat widoczny jest także w kolejnym opowiadaniu. Broń promieniowa – love story Jamesa Alana Gardnera to tekst, który pod płaszczykiem lekkiej historii miłosnej podejmuje temat wolnego wyboru i możliwości kształtowania własnego losu. Efekt można uznać za co najmniej przyjemny.
W Krokach w nieznane 2013 znalazło się miejsce dla dwóch tekstów spod znaku fantasy. Drugim z nich jest nowela pt. Nowa dusza cesarza autorstwa Brandona Sandersona. Tekst (wg samego autora) osadzony w świecie znanym z Elantris od pierwszych stron intryguje nakreśleniem intrygi i konsekwentnym budowaniem napięcia. Znakomity jest przede wszystkim sam pomysł na magię, opartą na duszach osób czy przedmiotów, a także ich ewentualnym fałszowaniu. W quasi-chińskiej scenografii, w cieniu rozgrywki o władzę toczy się znakomita opowieść o poszukiwaniu esencji jednostkowej tożsamości. Nagrodzona Hugo nowela jest kolejnym znakomitym przykładem na to, iż na gruncie fantasy nie wszystko zostało jeszcze powiedziane, a autorzy spod znaku chyba najbardziej komercyjnie nastawionej konwencji w ramach współczesnej fantastyki także są w stanie zaproponować teksty niebanalne.
Kolejnym z tekstów składających się na tegoroczny wybór Mirka Obarskiego jest Gołąbek Julii Zonis. Prawdę mówiąc, nie potrafię zrozumieć fenomenu rosyjskiej pisarki. Jest to drugi jej tekst opublikowany w zbiorach z tej serii; drugi, który w zasadzie niczym nie zachwyca. Jasne, lekka, przesycona rosyjskim klimatem historyjka może się podobać miłośnikom fantastyki zza naszej wschodniej granicy, jednak trudno mi odbierać to opowiadanie jako coś więcej niż ukłon w stronę tej części literackiej publiczności.
Trochę ciekawiej prezentuje się kolejne opowiadanie, a mianowicie Puste przestrzenie autorstwa Grega Kurzawy. Ciężka, wręcz depresyjna historia będąca klasycznym w swej wymowie science fiction, podejmującym temat ułomności człowieka skonfrontowanego z potęga kosmosu. I choć to krótkie opowiadanie w zasadzie nie wyróżnia się niczym specjalnym poza faktem bycia przedstawicielem klasycznej fantastyki „kosmicznej”, robi całkiem niezłe wrażenie i nie pozwala zapomnieć o korzeniach gatunku.
Znacznie mniej oczywisty jest Jagannath Karin Tideback. Na uwagę zasługuje to opowiadanie choćby ze względu na dość egzotyczne (jak na nasz rynek wydawniczy) pochodzenia autorki. „I cóż, że ze Szwecji?” chciałoby się zapytać. Ano nic, co nie zmienia jednak faktu, iż organiczne obrazy i specyficzny klimat, jaki udało się Tideback stworzyć, potrafią zapaść w pamięć na długi czas. A to na tle większości publikowanych u nas opowiadań rzadka cecha.
W zupełnie inną stronę poszedł w swoim tekście John Kessel. Wielkie marzenie jest swoistym hołdem oddanym postaci Raymonda Chandlera. Choć autor bardzo głęboko sięga do biografii ojca czarnego kryminału i gra z mało znanymi faktami jego dotyczącymi, rezultat jest co najwyżej dobry. Tekst intryguje raczej pomysłem niż wykonaniem i zainteresuje przede wszystkim tych, którzy mają jako taką wiedzę na temat życia i twórczości „ojca” Philipa Marlowe’a.
Na podobną bolączkę cierpi zresztą zamykająca najnowsze Kroki w nieznane nowela Założyciel Orsona Scotta Carda. Stanowi ona bowiem spin-off (żeby nie napisać fan-fic) cyklu Fundacja Isaaca Asimova. Zamieszczenie tego tekstu w tegorocznym Almanachu stanowi w moich oczach wyraźny ukłon względem miłośników twórczości Asimova, swoistą próbę przypomnienia jego monumentalnego dzieła kolejnemu pokoleniu miłośników science fiction i wykorzystanie okazji do opublikowania po polsku tekstu, który w innych okolicznościach miałby niewielkie szanse na ukazanie się w Polsce drukiem. Swoje robi także nazwisko bardzo popularnego u nas Carda. Niestety, Założyciel jest tekstem bardzo hermetycznym, raczej kiepsko się broniącym bez kontekstu Fundacji. Ci, których intryguje nieco światła rzuconego na kulisy powstania Drugiej Fundacji będą pewnie zadowoleni, jednak w ogólnym rozrachunku trudno postrzegać tę nowelę jako hołd złożony Asimovowi przez Carda. To, co chyba najbardziej godne uwagi, to umiejętne połączenie stylu jednego z ojców science fiction z charakterystyczną manierą pisarską autora Gry Endera, widoczną szczególnie w charakterystycznym eksploatowaniu wątków damsko-męskich. Tekst zamykający wybór Mirka Obarskiego traktuję raczej jako intrygującą literacką ciekawostkę niż utwór mający stanowić wartość samą w sobie.
Podsumowując, muszę stwierdzić, że Kroki w nieznane 2013 są zbiorem udanym przede wszystkim za sprawą tekstów w konwencji fantasy. Nowele Parker(a?) i Sandersona zdecydowanie wybijają się na tle pozostałych tekstów, jednak biorąc pod uwagę fakt, iż stanowią przeszło jedną trzecią objętości antologii jest to aż nadto, by uznać tegoroczną odsłonę za godną polecenia. Tym bardziej, że jej lektura stanowi okazję do zapoznania się z tekstami pisarzy niepublikowanych w Polsce zbyt często. To także niewątpliwy plus tej książki – sięganie do nowych źródeł, przypominanie tekstów starszych, choć wpisujących się w trendy panujące we współczesnej fantastyce. Pozostaje tylko mieć nadzieję, iż pracując nad antologią przyszłoroczną Mirek Obarski znów będzie mieć problem z wyborem tekstów, jednak tym razem będzie on wynikał z bogactwa, jakim obdarzy nas światowa fantastyka w najbliższych miesiącach.
Recenzja pierwotnie opublikowana na portalu Fantasta.pl i blogu www.rybieudka.blogspot.com