Trudny temat na książkę, bo po raz pierwszy od 1977 roku można wysłuchać historii „dziewczynki ze słynnej sprawy Romana Polańskiego o gwałt” od niej samej po 35 latach milczenia. Trudny temat, ale chwilami miałam wrażenie, że czytam słowa 13-letnej dziewczynki, a nie już 50-letniej kobiety. Nie wiem czy rzeczywiście sama takimi słowami to opisała czy to takie kiepskie tłumaczenie. Nie wiem, ale do pewnego momentu (w zasadzie większość książki) książkę się źle czytało przez taki trochę dziecinny język, ale historia ciekawa, więc jednak udało mnie się to jakoś przeczytać, tym bardziej, że pod koniec język był już trochę inny, lepszy. Prawdziwa historia opisana z perspektywy ofiary po raz pierwszy od 1977 roku, od daty zdarzenia. Książka ukazuje również jak wyglądało prawo karne w Kaliforn w tamtym okresie i jak zachowywali się niektórzy prawnicy, co było nie powiem interesujące. Warto przeczytać, choć przyznam, że czytałam lepiej napisane książki…
Ciekawa perspektywa ofiary przemocy seksualnej (i w dodatku tak "głośnej") – wcale nie tak oczywista, jak można by się było spodziewać. I to w zasadzie jej główna zaleta, bo innych ciężko się tutaj doszukiwać.
Jak już wiele osób zauważyło, sporo przedstawionych faktów sobie przeczy, a autorka chyba nawet nie bardzo próbuje się kryć, że postanowiła napisać tą książkę, żeby trochę dorobić. No i sam poziom tego relacjonowania wydarzeń rzeczywiście przypomina czasem polskie brukowce. (Swoją drogą, w tym roku autorka z Polańskim wrzucili w Internet fotkę jak najlepsi przyjaciele – to też może rzucać trochę inne światło na odbiór książki).