Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Paula M. Burns
1
4,4/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Urodzona: 30.01.1997
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://pmb-books.blogspot.com
4,4/10średnia ocena książek autora
6 przeczytało książki autora
57 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Rulebreakerka Paula M. Burns
4,4
Coraz częściej sięgam po książki polskich autorów i coraz rzadziej się na nich zawodzę. Tutaj jednak byłam przekonana, że mam do czynienia z autorką zagraniczną, aczkolwiek na pewno młodą, co było widać po stylu pisania. Zaczęłam się zastanawiać nad jej pochodzeniem, widząc logo WFW - słyszałam tylko o polskich pozycjach, a nie o tłumaczeniach w ich wykonaniu. Poszłam za tym tropem... i okazało się, że Paula M. Burns to rodzima pisarka i owszem, młoda, bo nastoletnia.
Nova... nie, przepraszam, Nova Prudence lub też Nova Prudence Niven, jeśli mam być dokładna i jeśli nie chcę urazić bohaterki, pięć lat temu sprzeciwiła się rodzinie i okradła ich, by mieć pieniądze na spełnienie swojego marzenia - naukę w Akademii Rulebreakerów w Vancouver, szkolącej przyszłych rulebreakerów, hakerów i assasinów. W końcu kończy akademię i zobowiązuje się służyć krajowi. Wkrótce dostaje pierwsze zlecenie od samego prezydenta. Jak jednak ufać człowiekowi, który przyznaje się do zamordowania swojego poprzednika? Wkrótce okaże się, jak niebezpiecznie maluje się przyszłość Novy Prudence w zdobytym fachu.
Myśleliście, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie? Bzdura. Poznaje się ich, gdy ktoś inny strzela Ci w plecy, a oni narażają własne życie, by was ocalić. Przesada? Zgadzam się. Jednak autorka najwyraźniej nie do końca. Cały wątek pomocy Novie przez niezwykle przystojnego Travisa, z którego winy wszystko poszło nie tak, jest absurdalny. Ja bym się wkurzyła, gdybym usłyszała od obcego gościa, że przez niego o mało co nie umarłam, nie mówiąc o bezgranicznym strachu o własne życie. Co zaś robi Nova?
On jest taki przystojny, taki odważny! O nie, ignoruje mnie! Ale jest taki przystojny. I ma taki piękny uśmiech.
Byłam po prostu rozczarowana jej zachowaniem. Z drugiej strony w wieku autorki sama tworzyłam takie postaci, więc trudno mi ją o to ochrzaniać. Sęk w tym, że ja wiedziałam, że tworzę je niewłaściwie, ale i tak uznałam to za warsztat. Nie wiem, jak jest z Paulą M. Burns. Jak wspomniałam we wstępie, widać z daleka, że książkę napisała debiutantka i to młoda. Takie rzeczy są dozwolone do lat 18, potem następuje wielkie bum i człowiek dojrzewa. Tu autorka zdała się potraktować dość dużo spraw po łebkach. Kilka - jak eksperymenty i ich rezultaty - były dla mnie kompletnie od czapy. Czekam teraz na szpony, dzioby etc. Wyobrażacie sobie, że rośnie Wam dziób? Tutaj znajdziecie coś innego, ale podobnego gatunkowo.
Postaci nie ruszył mnie ani trochę. Może tylko wątek rodziny Novy i to, że umiała sprytnie myśleć. Reszta bohaterów i sytuacji była po prostu nudna i ani trochę oryginalna. W sumie mogę dać plusa tylko Novie za dobre sprawowanie, a i to nie do końca... Przez to, że wszystko wydawało mi się porządnie wymuszone, nie zawsze wiedziałam, czy aby na pewno chcę kontynuować książkę. I junkmeni, czyli nowa odmiana zombie, których tak nie lubię. Chciałam rzucić książką w przeciwległą ścianę, jak o nich przeczytałam.
Ile można zombie?!
Mogę przyznać plusa tylko za ciekawy pomysł (potencjał niestety niewykorzystany). Wykonanie poniekąd też, bo jak na 16/17-latkę styl jest dobry. Poza tym doceniam autorkę za samozaparcie i ukończenie książki z sukcesem w wydaniu jej.
Nie będę Wam tej książki wmawiać i kazać bić księgarzy za to, że nie mają jej na stanie, chyba że chcecie mieć coś na kompletnie luźny wieczór i to na już, bo reszta książek wymaga myślenia. Ta tutaj odmóżdża po mistrzowsku. Śmiałam się, ale częściej z zażenowania niż z zabawności sytuacji. Warszawska Firma Wydawnicza chyba patrzy tylko na pieniądze, a nie na to, co wydaje. Są perły jak "Niewolnica" A.M. Chaudiere, za które kasy w ogóle brać nie powinni, bo takie historie gwarantują sukces na rynku, a są takie jak "Rulebreakerka", przy których nie do końca wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Niemniej zastanawiam się, czy przeczytam drugi tom tej serii, jak wyjdzie... Może autorka wraz z dorastaniem poprawi swój zamysł i pozytywnie mnie zaskoczy.
Rulebreakerka Paula M. Burns
4,4
Nova Prudence Niven jest tegoroczną absolwentką Akademii Rulebreakerów w Vancouver. Uczyła się wykonywania swojego zawodu, który jak sama nazwa wskazuje polegał na łamaniu wszystkich możliwych reguł oraz na włamywaniu się, razem z hakerami i assasinami. By dostać się do swojej wymarzonej Akademii Nova Prudence musiała w bardzo młodym wieku zabrać wszystkie pieniądze swojej rodziny i podążyć za własnymi marzeniami. Ciągle żałuje tego, co zrobiła i obiecuje sobie, że po otrzymaniu przypinek mianujących ją na rulebreakerkę całe swoje pieniądze z pierwszej misji wyśle do rodziny, która teraz żyje w naprawdę złych warunkach.
Po oficjalnym mianowaniu na rulebreakerkę Nova od razu dostaje swoje pierwsze zadanie. Nie byle jakie, bo o współpracę prosi ją sam nowomianowany prezydent - poprzedni bowiem, Dean Payne, został zamordowany w tajemniczych okolicznościach. Nova wybiera się do stolicy Zjednoczonej Ameryki, czyli Limy, gdzie dowiaduje się, że prezydenta zabił nikt inny jak jego następca - Warren Harlow. Dochodzi jednak do wniosku, że obecna głowa państwa naprawdę dobrze sprawuje swoją rolę, więc razem z innymi wezwanymi rulebreakerami, assasinami i hakerami wykonuje zlecenie od prezydenta. Już myślała, że wykonali swoje zadanie wzorowo, kiedy okazuje się, że ktoś włamał się do budynku, którego zabezpieczenia mieli sprawdzić, i wykradł tajne informacje. Na wszystkich zebranych padło przypuszczenie zdrady państwa i w związku z tym prezydent wymierza w ich kierunku bardzo osobliwą karę... Nova Prudence spodziewała się torturowania, a jednak spotkało ją coś jeszcze gorszego.
Ostatnio coraz częściej sięgam po książki polskich autorów i zazwyczaj jestem naprawdę bardzo mile zaskoczona, gdyż do tej pory cały czas czytałam zagraniczne powieści i nie myślałam, że Polacy potrafią napisać coś równie dobrego. Za Rulebreakerkę wzięłam się dlatego, że chciałam zobaczyć, jak kolejny rodzimy autor poradził sobie z pisaniem książek i muszę przyznać, że nieco się zawiodłam. Niestety dla mnie ta lektura jest jedynie przeciętna, nawet bardzo przeciętna. Zapowiadała się naprawdę interesująco, jednak im dalej w las, tym było bardziej nużąco. Na tyle, że o mało nie odłożyłam książki w połowie, a to chyba o czymś świadczy.
Na oklaski zasługuje pomysł na przedstawienie bohaterów jako włamywaczy, hakerów czy zamachowców. Raczej rzadko czytamy o postaciach, które robią złe rzeczy i jeszcze państwo samo nakłania ich do współpracy ze sobą. Muszę przyznać, że to mnie naprawdę bardzo zaciekawiło i to na tyle, że byłam ciekawa, jak autorka poradzi sobie ze stworzeniem takiego świata. Myślałam, że będzie on naprawdę bardzo zepsuty, skoro główni bohaterowie to włamywacze bądź hakerzy, a jednak spotkałam się z lekkim rozczarowaniem - byli traktowani jak zwykli ludzie, którzy po prostu interesują się nieco innymi rzeczami. Sama nie wiem czego oczekiwałam. Może tego, że w książce będzie więcej dreszczyku emocji po przyłapaniu któregoś z bohaterów na zabawie we włamywacza? Niestety tego tutaj nie otrzymałam i przyznam, że to mnie lekko zawiodło, jednak parłam dalej w tę historię. Momentami niektóre wydarzenia wydawały mi się bardzo niedorzeczne, ale już przymknę na to oko. Zaczęłam się poważnie nudzić, kiedy bohaterka jechała do Limy. Może to nie było więcej niż dwa rozdziały, ale i tak miałam ochotę przekartkować książkę i dotrzeć wreszcie do czegoś ciekawszego. No i wreszcie dotarłam do spotkania rulebreakerów z prezydentem. Akcja, w którą mieli być wplątani, wydawała się naprawdę ciekawa, a jednak wszystko zostało opisane w tak szybki i pobieżny sposób, że znowu czułam się rozczarowana. Bardzo szybko autorka przeszła do wątku kary wymierzonej za spapranie zadania. I tutaj znowu poczułam się zaciekawiona. Główni bohaterowie mieli brać udział w interesującym projekcie Marilyn. Pomysł na niego naprawdę bardzo mi się spodobał, bo przecież chyba raczej nie spotkamy się w realnym życiu z osobą, która powie nam, iż odnalazła gen perfekcji i dzięki niemu staniemy się idealni. Niestety w naszych bohaterach doszło do sporych mutacji, których raczej się nie spodziewali, a ja znowu czułam się znudzona. Jak widać moje zainteresowanie można zobrazować tylko jako sinusoidę, która niestety spadła powyżej przeciętnej linii.
O bohaterach nie mogę zbyt wiele powiedzieć, bo raczej byli oni dla mnie obojętni. Nova Prudence dla mnie miała jedynie ciekawe imiona, a reszta po prostu gdzieś uleciała mi z głowy. To chyba mówi samo przez się. Spodobało mi się jedynie to, że miała dosyć rozsądny sposób podchodzenia do niektórych spraw i potrafiła szybko wpaść na sprytny plan, co w tej historii bardzo się jej przydało. Natomiast minusem był fakt, że cały czas mogliśmy czytać o tym, jak bardzo się boi. Dochodziło to niemal do rodzaju histerii, która mnie naprawdę bardzo irytowała. Ciągle myślała o tym, że nie chce iść na tortury, że boi się o rodzinę, że może jej się stać coś złego - rozumiem to, bo strach to nieodłączna kwestia naszego życia. Mogę o tym czytać raz, nawet dwa, ale nie praktycznie cały czas. Reszty postaci nawet nie zapamiętałam, gdyż po prostu wydali mi się bezosobowi. Ważni okazali się jedynie: C, Trevor i Kenny, a jednak ja i tak nie widziałam w nich niczego interesującego. Każdy z bohaterów był bardzo papierowy i jednowymiarowy, przez co nie mogłam się dobrze wczuć w tę historię.
Jednak nie cały czas było tak źle, jak wspominałam. Było kilka ciekawych akcji, w których bohaterowie musieli się wykazać wielkim sprytem, żeby móc uciec przed tym, co im groziło i wtedy czytelnik czuł się naprawdę wciągnięty w wir wydarzeń. Spodobało mi się również to, że w książce wystąpiły zombie, które nosiły tam nazwę junkmenów, i to był jeden z powodów, dla których nie dałam tej powieści niższej oceny. Ale zdarzały się też momenty, w których sama nie rozumiałam co się dzieje. Autorka ma bardzo specyficzny styl pisania i ja kilka razy czułam się naprawdę zagubiona. Miałam wrażenie, że bała się pisać bardziej rozbudowane opisy krajobrazów bądź momentów bezpośrednich starć bohaterów z innymi postaciami, takimi jak junkmeni. Czytając o walce między bohaterami, czułam się jakbym ominęła bardzo ważny, długi i rozbudowany fragment opisu, a potem naprawdę długo zastanawiałam się jakim cudem Nova Prudence uniknęła śmierci. Mam nadzieję, że do drugiej części autorka przyłoży się jeszcze bardziej, jednak ja sama nie wiem czy będę chciała ją przeczytać.
Rulebreakerka to przeciętna powieść, która zawiera w sobie bardzo duży, ale niewykorzystany, potencjał. Widać, że autorka miała dużo pomysłów na swoją książkę i wydaje mi się, że gdyby skupiła się na jednym konkretnym to wyszłoby coś o wiele lepszego. Dla mnie niestety jest to lektura, do której raczej nie wrócę i nie przeczytam kolejnych części, gdyż wystarczająco namęczyłam się z tą jedną. Ani jej nie polecam, ani nie odradzam - mam do niej neutralny stosunek, więc jeśli nie przeszkadzają Wam minusy, które wymieniłam, i zachwycacie się plusami to sięgnijcie po nią. Jeśli jednak odrzuca Was te kilka mankamentów to sobie po prostu darujcie i zabierzcie się za coś lepszego.
Recenzja pochodzi z bloga: alone-with-books.blogspot.com